Podczas spaceru po lesie można spotkać na swojej drodze prawdziwe perełki - rzadko spotykane okazy grzybów, nietypowe rośliny czy zwierzęta. Spacerowicze często dzielą się swoimi znaleziska w mediach społecznościowych, dzięki czemu możemy oglądać mniej "znanych" mieszkańców Polski. Tym razem do ciekawego odkrycia doszło w Puszczy Knyszyńskiej.
Adam Zbyryt to biolog, zoolog, popularyzator nauki i pracownik Wydziału Biologii Uniwersytetu w Białymstoku. Jego największą pasją jest odkrywanie emocjonalnego i intelektualnego życia zwierząt, ich złożonych relacji, a także przekazywanie wiedzy na ich temat. Robi to m.in. za pośrednictwem facebookowego profilu "Człowiek z Puszczy".
W środę, 18 stycznia opublikował zaskakujące znalezisko z Puszczy Knyszyńskiej, w okolicach stawu koło Krasnego.
Stołówka wydry gustującej w szyjkach rakowych. W wielu miejscach, gdzie gatunki raków obcego pochodzenia są liczne (jak widoczne na zdjęciu północnoamerykańskie raki pręgowate), skorupiaki te stanowią bardzo ważną część diety wydr
- napisał na Facebooku.
Wydry charakteryzują się jasnym od spodu i brązowym na wierzchu umaszczeniem. Sprawia to, że stają się one niemal niewidoczne dla swoich głównych ofiar, czyli ryb. Swój jadłospis uzupełniają ptakami wodnymi, gryzoniami, żabami, no i właśnie - rakami. Jednak komentujących zaczęła zastanawiać jedna kwestia.
Dobrze, że wydra ma tyle jedzonka, ale skąd u nas ten rak pręgowaty?
- czytamy pod postem.
Jak wytłumaczył Adam Zbyryt, przed laty skorupiaki te były wpuszczane do naszych wód, po tym, jak populacja naszych rodzimych raków zaczęła znacznie spadać. Użytkownicy zaczęli wówczas chwalić wydrę za to, że eliminuje "inwazyjny gatunek". Ich zdaniem raki pręgowate wypierają ze środowiska naturalnego inne skorupiaki.
W komentarzach rozpoczęła się żywa dyskusja. Głos w sprawie zabrał również Rafał Maciaszek, który prowadzi serwis "Łowca Obcych" i zajmuje się m.in. tematyką gatunków inwazyjnych.
To właśnie niedobrze. Zauważ wielkość szczypiec, jakie zostały pozostawione. To dorosłe osobniki. Eliminacja dorosłych raków ogranicza kontrolę rozwoju młodych osobników, których w efekcie jest więcej, natomiast wrodzony terytorializm wymusza na nich kolonizację nowych obszarów
- wyjaśnił w komentarzu.
Oznacza to, że gdy w populacji raków zaczyna brakować dorosłych osobników, to przeżywalność młodych wzrasta i prowadzi do ich większej liczby. Dodał, że w czasie, gdy przybędzie 200 naszych raków szlachetnych, to w analogicznym okresie pojawi się aż 1200 raków pręgowatych.
Dlatego, jeśli przyroda nie otrzymuje pomocy ze strony człowieka, właściwie dąży do samozagłady w następstwie ingerencji człowieka, którą było wprowadzenie danego gatunku obcego
- podsumował.
Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.