Wprowadzenie euro w kraju tak chętnie odwiedzanym przez Polaków skomentował ostatnio premier Mateusz Morawiecki. – Chaos inflacyjny, który daje się tak we znaki Chorwatom, jest dla nas bardzo poważnym ostrzeżeniem. Wybór euro w czasie, kiedy mamy tak wysoką inflację, to trochę jak dolewanie oliwy do ognia. Przestrzegamy przed tym każdego, kto chce zmusić Polaków do wstąpienia do strefy euro – powiedział premier.
Wypowiedź polskiego premiera została zauważona w chorwackich mediach, które jednoznacznie oceniły, że PiS w przyszłych wyborach może stracić większość parlamentarną i sytuację w Chorwacji chce wykorzystać na swoją korzyść, przestrzegając przez opozycją.
Monika Zymon-Waligórska Archiwum prywatne
Czy rzeczywiście w tym słonecznym kraju panuje chaos? Czy ceny poszybowały w górę? – Największe podwyżki zaczęły się pod koniec listopada i w grudniu. Z tygodnia na tydzień wzrastały ceny produktów podstawowych: wędlin, sera czy pieczywa. Robili tak sklepikarze, którzy gdzieś usłyszeli: słuchaj, będziesz się spowiadał przed rządem, jeśli po nowym roku podwyższysz cenę, więc się zaasekurowali. Właściciele sklepów czy kawiarni wycwanili się w grudniu – informuje Monika Zymon-Waligórska. – Mleko z 0,93 podskoczyło do 1,33 euro, jajka z 2,39 do 3,05 euro, masło z 2,39 do 3,40 euro, a litr wody gazowanej z 0,30 do 0,53 euro. W ciągu roku najwięcej podrożały: chleb (o 32 proc.), ser (28 proc.), mięso (17 proc.), ziemniaki (17 proc.), jajka (46 proc.).
Polka zauważa, że od stycznia ceny niektórych artykułów w sklepach czy punktach usługowych poszły w górę o ok. 25 proc. Cena proszku do prania skoczyła z 9,30 euro do 11,25 euro, 0,5 l mydła z 2,65 do 3,85 euro, a szamponu (400 ml) z 3,35 do 4,35 euro. Za męskie strzyżenie trzeba teraz zapłacić o 2 euro więcej (10 euro), więcej trzeba zostawić u kosmetyczki za manicure (usługa z 8 euro wzrosła do 10 euro). Lekarze znacznie podnieśli ceny wizyt. Obecnie za konsultację medyczną trzeba zapłacić 50 euro (jeszcze w grudniu był to wydatek 46 euro).
– Wiele firm stosuje nieuczciwe praktyki. Spar znacznie podniósł ceny w grudniu i teraz chwali się, że oferuje megapromocje. Inną taktykę przyjął Lidl, który wraz z początkiem roku wprowadził podwyżki niektórych artykułów. Rząd rozważa kary za takie praktyki. Niektórzy stali klienci ogłosili bojkot sieci – dodaje pani Monika.
– Za to paliwa są tańsze niż w Polsce. Za benzynę trzeba zapłacić 1,33 euro (6,25 zł), a za ropę 1,47 euro (6,9 zł) – zauważa Zymon-Waligórska.
W Chorwacji od 5 września ubiegłego roku obowiązywał okres przejściowy. Ceny podawano w dwóch walutach: kunie i euro. Zasada ta zostanie utrzymana do końca 2023 roku. Do 14 stycznia akceptowalne są jeszcze płatności w kunach. Przy czym sprzedawca resztę wydaje już w euro. Chorwacki rząd wprowadził stały przelicznik: 1 euro – 7,5345 kun.
– Do końca 2023 roku można będzie wymieniać kuny na euro (bez prowizji) w banku, w agencji finansowej FINA i na poczcie. Ceny również będą podawane w dwóch walutach, ale, i chciałabym to bardzo podkreślić, nie oznacza to, że można będzie płacić w kunach. Otrzymuję w tej sprawie wiele zapytań i wiele też błędnych informacji rozpowszechnianych jest w mediach społecznościowych – podkreśla pani Monika. – Kuny, które zostały nam z ostatnich wakacji, możemy bez prowizji wymienić, ale zapłacić musimy już w euro. Od 2024 roku będzie je można wymienić tylko i wyłącznie w banku. Banknoty bezterminowo, a monety do końca 2025 roku.
Ceny podawane są w dwóch walutach: kunie i euro Monika Zymon-Waligórska
Jak na razie w Chorwacji trwa chaos. Rząd powołał inspekcje: administracyjne, skarbowe i celne, które ruszyły w teren. Tylko w ciągu dwóch dni podczas 306 kontroli stwierdzono 96 nieprawidłowości. Władze rozważają także wprowadzenie czarnych list, cofnięcie dotacji do energii czy zamrożenie cen produktów podstawowych.
Premier Andrej Plenković przyjął zdecydowany kurs. Ogłosił, że jego rząd położy kres oszukiwaniu konsumenta. – Ustawa o euro zakładała, że to, co było w kunach x, stało się tym samym x w euro, a nie jakimś xyz – powiedział Plenković.
– Najpierw rząd zapowiedział, że cofnie dopłaty do energii, bo trzeba wiedzieć, że w Chorwacji do 31 marca zostały zamrożone ceny prądu. To znaczne ułatwienie dla wielu przedsiębiorców i zwykłych zjadaczy chleba. Na sztywno ustalono także ceny m. in. cukru, oleju, mąki, kurczaka, mielonego mięsa. W ostatnim wystąpieniu premier ogłosił, że jeśli do piątku (13 stycznia) nie zostaną przywrócone ceny do stanu sprzed podwyżek, to rząd podejmie decyzję o zamrożeniu cen od 100 do 300 artykułów – tłumaczy Polka.
Index.hr podaje, że na stole jest kilka opcji. Mówi się o przywróceniu cen z 31 grudnia 2022 r., ale niewykluczone, że będą to inne daty: 1 grudnia, a teoretycznie nawet 1 listopada 2022 r.
Wciąż jak bumerang powtarza się kwestia korzystania z rządowego programu dopłat. – Ci, którzy bezpodstawnie podnieśli ceny, mogą zostać bez dopłat do energii elektrycznej – ostrzega minister gospodarki i zrównoważonego rozwoju Davor Filipović. – Wszyscy, którzy bezpodstawnie podnieśli ceny, muszą je przywrócić do stanu z 31 grudnia. Nie ma żadnego uzasadnionego powodu do takiego skoku cen.
– W weekend z 31 grudnia na 1 stycznia nie wydarzyło się nic, co spowodowałoby taki skok cen. W sklepach kontrole odnotowały wzrost cen od 3 do 19 proc. np. pieczywa, czekolady czy masła. W lokalach gastronomicznych od 1 do 10 proc., a jeśli chodzi o usługi od 10 proc. do 80 proc. Żadne nakłady nie wzrosły w weekend w takim stopniu, żeby ktoś mógł tak znacznie podnieść ceny – powiedział minister.
– To nie jest kaprys mój ani Plenkovicia - zauważył Filipović i podkreślił, że jeśli firmy nie dostosują się do apelu rządu, ten podejmie bardziej drastyczne działania.
– Tak jak we wrześniu zamroziliśmy ceny dziewięciu podstawowych produktów, tak możemy to zrobić ze 100, 200 czy 300 produktami – zapowiedział minister.
– Euro nie zostało wprowadzone po to, aby ktoś mógł bezpodstawnie wzbogacić się kosztem obywateli – podkreślił Plenković.
– Niektórzy wykorzystali konwersję do nieuzasadnionego podniesienia cen. W procesie przystępowania do strefy euro byliśmy świadomi, że nastąpi podwyżka ceny minimalnej z ok. 0,2 do 0,4 procent. Jednak to, czego jesteśmy świadkami, jest czystą spekulacją. Będziemy się temu w najbliższych dniach stanowczo przeciwstawiać – powiedział premier Plenković i zapowiedział zwiększenie kontroli.
Filipović przypomniał, że poza cofnięciem dotacji do energii elektrycznej, rząd może wymierzać kary zawarte w ustawie o euro mandatem do stu tysięcy kun (ok. 13 200 euro). A zgodnie z ustawą o ochronie konsumentów kary sięgają nawet ponad 26 tysięcy euro.
W Chorwacji inflacja wynosi 13,5 proc. – Podobały mi się słowa premiera – zauważa pani Monika – który powiedział: Rząd nie nabija inflacji, to wy nabijacie inflację, ponieważ sztucznie podnosicie ceny. Ma rację.
Wielu Polaków zastanawia się, czy po wprowadzeniu euro ich ukochany wakacyjny kraj, stanie się dla nich za drogi. Monika Zymon-Waligórska już pod koniec grudnia i w styczniu zauważyła, że znad Wisły przyjechało mniej turystów niż zwykle.
– Skłamałabym, gdybym powiedziała, że jest bez zmian lub że nikt nie przyjechał, ale na sylwestra gościliśmy już mniej podróżnych z Polski. Na pewno na mniejszą frekwencję przekłada się nie tylko wprowadzenie euro nad Adriatykiem, ale również sytuacja w Polsce. Inflacja, drożyzna, niepewna sytuacja w wielu firmach.
– Chorwacki rząd wiąże duże nadzieje z wprowadzeniem euro, jeśli chodzi o rozwój turystyki, która stanowi 20 proc. PKB. Na pewno też skorzystamy z wejścia do strefy Schengen. W branży turystycznej płatności zawsze odbywały się w euro. Podobna praktyka stosowana była przy zawieraniu umów dotyczących zakupu gruntów czy nieruchomości. Wprowadzenie europejskiej waluty to usankcjonowanie stanu faktycznego. Trzeba też pamiętać, że Chorwacja jest krajem atrakcyjnym nie tylko pod kątem wakacyjnym, ale również inwestycyjnym – tłumaczy Zymon-Waligórska.
Warto dodać, że na lotniskach ułatwienia dotyczące odprawy związane z wejściem do strefy Schengen obowiązywać zaczną od 26 marca.
Zwykłemu zjadaczowi chleba trudno przyjąć racjonalne argumenty, gdy coraz częściej przy szalejącej drożyźnie, wysokich cenach prądu, paliwa, czynszu i kredycie hipotecznym, nie starcza do pierwszego, a marzy się o kilku dniach wytchnienia od szarej codzienności. Do tej pory Polacy najczęściej wybierali Chorwację. Łatwość dotarcia i przystępne ceny sprawiały, że to tam odpoczywali nasi rodacy. Czy to się teraz zmieni?
Na półwyspie Pelješac jest miejscowość o nazwie Kuna Google Maps
– Polacy mówią, że będzie: drogo, drogo, drogo. Pamiętam, jak podczas pandemii straszono nas, że nikt nie przyjedzie. Mądra taktyka rządu podczas COVID-19, sprawiła, że najwięcej turystów przyjechało z Polski. Przypuszczam, że teraz też tak będzie. Myślę, że do wakacji chaos już zostanie opanowany – mówi pani Monika.
– Trzeba oczywiście pamiętać o wysokiej inflacji w Polsce i stosunku euro do złotówki. Turystyki austriackiej, włoskiej czy węgierskiej dotyczy to w mniejszym stopniu. Podwyżki w branży turystycznej już widać. Jak na razie właściciele apartamentów podnieśli cenę za dobę o około 10 euro. Restauracje najpewniej to zrobią wraz z rozpoczęciem sezonu letniego, czyli od maja – dodaje moja rozmówczyni.
Mimo wszystko Zymon-Waligórska jest dobrej myśli. – Polacy kochają Chorwację. Nie zrezygnują z wypoczynku w Makarskiej, Splicie czy Dubrowniku. A przede wszystkim z miejsca, w którym pogoda jest zawsze gwarantowana.
Na pytanie, czy już przyzwyczaiła się do codziennych zakupów w nowej walucie, moja rozmówczyni przyznaje, że wciąż przelicza ich wartość w kunach. Po czym dodaje, że nie wszystkie kuny w Chorwacji zostały zmienione.
– Na półwyspie Pelješac jest miejscowość o nazwie Kuna. 30 grudnia mieszkańcy zorganizowali festyn, upiekli 300-kilogramowego prosiaka i złożyli go w ofierze euro. Ofiara z prosiaka to zwyczaj sięgający czasów Republiki Dubrownickiej. Impreza odbyła się pod hasłem: My nie zmieniamy nazwy miasta na Euro. Jesteśmy mieszkańcami Kuny i zostajemy w Kunie. Euro niech do nas przychodzi.