Kontrowersyjny ruch Ryanaira miał związek z działaniami holenderskiego rządu. Od 1 stycznia kwota podatku lotniczego wzrosła tam ponad trzykrotnie - z 7,95 euro (około 40 zł) do 26,43 euro (około 120 zł). Przewoźnik postanowił więc przerzucić różnicę między podatkiem z zeszłego roku a nową stawką na podróżnych.
W okresie świąteczno-noworocznym wielu pasażerów latających z Ryanairem z holenderskich lotnisk czekał niemały szok. Otrzymali maila, z którego wynikało, że z ich kont zostanie pobrana dodatkowa opłata w wysokości 18,48 euro (około 86 zł). Jak poinformował portal pasazer.com, istnieje jedno wyjście, by uniknąć kosztów, a mianowicie... rezygnacja z podróży. W tym wypadku kwota, przewoźnik zwróci im kwotę, jaką zapłacili za bilet.
Na inne rozwiązanie zdecydował się Wizz Air, który uznał latanie z Holandii za nieopłacalne i zredukował liczbę rejsów do tego kraju. Ryanair już kolejny raz postanowił przerzucić dodatkowe koszta na pasażerów. Podobna sytuacja miała miejsce w Belgii i na Węgrzech w 2022 roku. Tam sprawą zainteresował się węgierski urząd ds. konsumentów, który nałożył na przewoźnika karę w wysokości 300 mln forintów (ok. 3,6 mln złotych).
Podwyższenie podatku w Holandii to sposób na zniechęcenie podróżnych do wybierania właśnie tego środka transportu. Droższe bilety mają sprawić, że wielu z nich przesiądzie się do pociągów, które do tej pory nie mogły konkurować z branżą lotniczą.
Podatek zachęci do bardziej zrównoważonego podróżowania z myślą o środowisku i będzie dodatkowym źródłem przychodu. Zmniejszając liczbę pasażerów, uda się odciążyć lotniska i ograniczyć emisję szkodliwych substancji
- tłumaczył holenderski rząd cytowany przez serwis pasazer.com.
Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.