O tej latarni z Wrocławia mówił cały świat. Ale Tauron postanowił ją "poprawić"

Kilka dni temu upiorna latarnia z Wrocławia stała się hitem internetu. Użytkownicy wymieniali się ujęciami, na których obrośnięty bluszczem słup przypominał postać z filmów grozy. "Jak z obrazów Beksińskiego" - zachwycali się internauci. Niestety nie trwało to długo. Wkrótce potencjalną atrakcję turystyczną postanowiono "poprawić".

Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Niektórzy widzieli postać z filmów grozy, inni - bohatera jednego z mrocznych obrazów Zdzisława Beksińskiego. Gdy zapadał zmrok, wrocławska latarnia pobudzała wyobraźnię przechodniów, wywołując całą gamę emocji - od przerażenia po zachwyt. Na horyzoncie pojawiło się światełko nadziei; ilość zdjęć i komentarzy w sieci - również na takich portalach, jak 9gag czy reddit - zwiastowała bowiem odkrycie nowej atrakcji turystycznej. Niestety dość szybko się wypaliło. 

Z innej krainy 

Niezwykła latarnia znajduje przy ul. Sienkiewicza we Wrocławiu, w pobliżu budynku dyrekcji ogrodu botanicznego. Jej widok wielu wprawiał w zachwyt, u innych wywoływał niepokój, o czym pisaliśmy tutaj. Po zmroku żółte światło wyglądało jak oczy potwora, częściowo zasłonięte bluszczem. "Latarnie we Wrocławiu projektował Beksiński" - napisał jeden z użytkowników na Twitterze, a jego wpis zdobył ponad 26 tysięcy polubień. I kiedy wielu zaczynało już śnić o nowej atrakcji turystycznej, z której słynąłby Wrocław - latarnię postanowiono "poprawić". 

Pięć minut sławy 

- W Stanach zrobiliby z tego atrakcję turystyczną, narobili magnesów, koszulek, czapeczek, potem jakiś park osobliwości w tym klimacie - komentowali internauci. W Polsce zdecydowano się jednak na inną strategię. Kiedy latarnia przeżywała swoje 5 minut sławy, bluszcz został z niej częściowo usunięty. Przycięto głównie górną część, która imitowała "głowę" postaci. 

To nie nasi pracownicy usunęli pnącze. Zrobili to pracownicy firmy Tauron, bo do tego przedsiębiorstwa należą latarnie

- powiedziała "Gazecie Wyborczej" Klaudia Piątek, rzeczniczka prasowa ZDIUM Wrocław. Do sprawy odniósł się także Gracjan Respondek z Tauron Polska Energia, który twierdził, że część roślinności usunięto z "uwagi na bezpieczeństwo mieszkańców" i "lepsze oświetlenie chodnika" - mimo że, jak wspomniał, do firmy nie dochodziły wcześniej sygnały od mieszkańców o problemach w tej kwestii. Internauci nie wydają się jednak przekonani taką argumentacją. "Koniec lirycznej historii demona lampowego we Wrocławiu był iście epicki. Przyjechały chłopy z Taurona i wycięły atmosferę grozy i niesamowitości" - napisał jeden z użytkowników na Twitterze. 

Źródła: Twitter, Gazeta Wyborcza, gazeta.pl

Więcej o: