Nefretete. Ikona starożytnego Egiptu. "Mona Lisa przy niej całkiem blednie"

Piękna czy bestia? Na pewno pełna tajemnic. Dokładnie 120 lat temu odkryto jej popiersie. Podstępem wywiezione do Niemiec, wciąż nie może wrócić do kraju pochodzenia. Nefertiti, "piękna, która przybyła". Ikona starożytnego Egiptu.

Nefertiti oznacza "piękną, która przybyła". Po grecku jej imię brzmi Nefretete. Przypuszczano, że była cudzoziemką, azjatycką księżniczką, którą faraon Amenhotep III poślubił jako kolejną z żon w ramach politycznego interesu. Miała wówczas na imię Tadehuba. Wkrótce stała się pierwszą żoną jego syna i następcy Amenhotepa IV. Całkiem możliwe też, że kobieta była rodowitą Egipcjanką, córką dostojnika o imieniu Aj.

Zobacz wideo Cud Podlasia wygląda jak wyspa na Pacyfiku

"Nieśmiały wdzięk"

Gdy 6 grudnia 1912 roku niemiecki archeolog Ludwig Borchardt podczas wykopalisk prowadzonych w Tell el-Amarna odkrył popiersie królowej Nefretete, nie krył zachwytu. Zaintrygował go jednak fakt braku jednego oka, kazał więc pracownikom przesiać wszystkie okruchy, obiecał nawet nagrodę, ale brakującej źrenicy z czarnego wosku i kryształu górskiego nigdy nie odnaleziono.

Mimo brakującego lewego oka obok Nefretete nie można przejść obojętnie. Jest symbolem ponadczasowej urody. Wyraziste rysy, migdałowate oczy i jej łabędzia szyja oczarowały niejedną osobę. Jej "nieśmiały wdzięk" opiewał Tomasz Mann. "Cóż za uosobienie erotyzmu! Mona Lisa przy niej całkiem blednie" - miał powiedzieć.

Historia podstępu

Jak to się stało, że popiersie Nefertiti trafiło do Niemiec? Na początku XX wieku w Egipcie obowiązywała zasada, że wszystkie dokonane odkrycia w dolinie Nilu miały być prezentowane Egipskiej Służbie Starożytności.

Kraj mogły opuścić tylko te artefakty, które zostały wykonane z gipsu. Pozostałe miały pozostać w Egipcie. Dr Zahi Hawess, były Naczelny Archeolog Egiptu i Sekretarz Generalny Rady Najwyższej ds. Starożytności Egiptu, nie ma wątpliwości, że Burchardt użył podstępu.

Hawess zwraca uwagę, że Niemiec zarejestrował odkryty artefakt jako popiersie egipskiej księżniczki wykonane z gipsu. Zarzucił Niemcowi, że pomazał posąg gliną i przemycił za granicę.

Prof. Kazimierz Michałowski również przychyla się do tej wersji zdarzeń. Choć prof. Karol Myśliwiec, szef Instytutu Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN w rozmowie z "Polityką" zauważa, że może po prostu rzeźby należycie nie oczyszczono.

Inni wskazują, że w raportach Burchardt umniejszał wagę odkrycia, a ówczesnemu szefowi Egipskiej Służby Starożytności, pokazał jedynie źle oświetlone zdjęcie rzeźby. Nic więc dziwnego, że później twierdził, że jego znalezisko nie wzbudziło żadnego zainteresowania i bez żadnych problemów pozwolono mu je wywieźć. Rzeźba trafiła do Muzeum Berlińskiego, a Egipcjanie nigdy nie pogodzili się z jej stratą.

"Fakt, że oszusta gryzło jednak sumienie, potwierdza jego niechęć do publicznego pokazywania popiersia. Po przewiezieniu do Niemiec trafiło najpierw pod klucz. Jedynie cesarz Wilhelm II na Boże Narodzenie otrzymał w prezencie jego kopię" - pisał Matthias Schulz na łamach "Spiegla".

Gdy w 1924 roku dyrektor Muzeum Egipskiego w Berlinie zorganizował wystawę, odbiła się szerokim echem. Oczywiście fakt ten odnotowano w Egipcie i natychmiast zażądano zwrotu dzieła. 

W latach 30. było nawet blisko. Hermann Goering, który był wówczas ministrem spraw wewnętrznych Prus, już się na to zgodził, a król Egiptu Fuad I już zacierał ręce, gdy w negocjacje włączył się sam Hitler. "Znam słynne popiersie – pisał do władz w Kairze. - Często przyglądałem się mu z zachwytem i za każdym razem sprawiało mi to olbrzymią przyjemność. Jest to unikatowe dzieło, prawdziwy skarb. Wie Pan, co zamierzam zrobić? Każę wybudować w Berlinie wspaniałe Muzeum Egiptu. Jest to moje wielkie marzenie. W budynku znajdować się będzie komnata z pięknym sklepieniem, pośrodku której stanie Nefertiti. Nigdy nie zrezygnuję z głowy królowej".

Goering nie ukrywał swojego niezadowolenia, pisał do Führera, że postawił go "w wyjątkowo niezręcznej sytuacji", ale Hitler pozostawał nieugięty. Ponoć był prawdziwie oczarowany "aryjskimi" rysami twarzy egipskiej królowej. W jego gabinecie stała mała replika popiersia Nefretete.

Władze Egiptu nigdy nie uznały prawa własności Niemców do tej rzeźby. Trzydzieści lat temu powrócono do negocjacji, ale kolejne niemieckie rządy odrzucały ponawiane żądania. Odpierano zarzuty, że berlińskie muzeum posiada dokumenty, które potwierdzają legalność nabycia popiersia.

390 milionów dolarów

Muzeum nie zgadza się nawet na wypożyczenie popiersia Nefertiti na wystawę do Egiptu. Dlaczego? Jest zbyt kruche, aby je przewozić. W 2007 roku Fundacja Pruskiego Dziedzictwa Kulturalnego, która zarządza berlińskim muzeum, wydała komunikat, w którym poinformowała, że stan popiersia wyklucza jakiekolwiek jego przewożenie lub wypożyczanie. Obecnie rzeźba znajduje się w Nowym Muzeum w Berlinie. Jej wartość kilka lat temu firma ubezpieczeniowa oszacowała na 390 mln dolarów. 

"Apolityczna First Lady"? Nic z tego

Historia popiersia jest ciekawa, ale postać królowej, która żyła w połowie XIV w. p.n.e. intryguje nie mniej. Wiele mówiło się o jej wysokiej pozycji na dworze. Razem z mężem Amenchotepem IV (Echnatonem) wprowadzili wiarę w jednego Boga – Atona. Król darzył ją uczuciem, uczynił współregentką. 

W jednym z jej grobowców odnaleziono inskrypcję, która zachwalała "jej słodki głos, jej nogi gazeli i jej piękne dłonie". W pieśniach określano ją jako "panią łagodności".

Inni badacze wskazują na jej okrutny charakter. Piszą, że była heterą, która rozkazała zabicie swojej rywalki – imieniem Kija. Zachował się jeden z jej wizerunków, na którym groźnie unosi maczugę, aby roztrzaskać głowę klęczącej przed nią niewolnicy. Być może nie miałaby skrupułów, aby podnieść rękę na inną kobietę z zazdrości o uczucie męża. To ponoć Kija jest właśnie matką Tutanchamona. Wiele też wskazuje na to, że po śmierci Echnatona przez czternaście miesięcy sprawowała w Egipcie władzę.

Jak pisze kulturoznawca Franz Maciejewski, na coś takiego nie poważyła się wcześniej żadna inna kobieta. Jego zdaniem królowa szła po trupach do celu. A stereotyp jakoby była "apolityczną First Lady" jest całkowicie fałszywy.

Matthias Schulz pisze, że podejmowała odważne decyzje. Nazywa ją nawet bestią. Aby utrzymać władzę, szukała popleczników za granicą. Wymyśliła, że ożenek z synem króla Hetytów (dzisiejsza Turcja) umocni jej pozycję. "Mój małżonek zmarł, a ja nie mam syna" – pisała do hetyckiego władcy, nie kryjąc intencji, że chce poślubić jednego z książąt, aby po zaślubinach "oba wielkie kraje stały się jednym".

– To kompletne wariactwo, żeby w starożytnym Egipcie kobieta mogła prowadzić podobną korespondencję – komentuje na łamach "Spiegla" egiptolog Christian Bayer.

Niestety, książę nie dotarł do Egiptu. Został zamordowany przez zamachowców. Do małżeństwa nie doszło.

Co jest prawdą? A co zmyśleniem?

Nefretete wciąż fascynuje badaczy, którzy wciąż pokazują jej postać w nowym świetle. Czy na pewno jej imię oznacza, że była cudzoziemką? Agnieszka Krzemińska w "Polityce" przywołuje ustalenia innych naukowców, którzy uważają, że "za XVIII dynastii Nefretete było popularnym imieniem, związanym z boginią Hathor, określaną tym mianem po jej przemianie z okrutnej bogini niszczącej ludzi w łagodną opiekunkę miłości, tańca i kobiet".

Z badań DNA wynika natomiast, że pochodziła z rodziny królewskiej, a jej matką była siostra królowej Teje, czyli jej teściowej. Co ciekawe, Nefretete mogła być matką Tutanchamona.

Jednak i w tej kwestii trzeba być ostrożnym. – Przyznam, że doniesienia dotyczące identyfikacji anonimowych mumii i genetycznych pokrewieństw królów traktuję tylko jako hipotezy – zauważa w "Polityce" prof. Myśliwiec.

Podczas pracy nad artykułem korzystałam z artykułów w "Polityce", "Der Spiegel", "Focusie", z audycji w Polskim Radiu. 

Więcej o: