Ceny za karnety na wyciągi narciarskie są rekordowe. Stacje zostały zmuszone do podwyżki ze względu na rosnącą inflację. Niekoniecznie przekłada się to jednak na liczbę osób, które mimo to tłumnie przybywają do tatrzańskich ośrodków narciarskich.
W okolicach Zakopanego i Białki Tatrzańskiej za całodniowe karnety na wyciągi narciarskie należy zapłacić 165 złotych za osobę dorosłą i 155 złotych w przypadku dziecka. Z kolei za czterogodzinny karnet trzeba zapłacić karnet odpowiednio 150 lub 140 zł, lub 135 i 125 zł, jeśli na stok chcemy wybrać się dopiero po godzinie 16. Wybierając się na stok w sylwestra, trzeba z kolei dopłacić do tej ceny od 5 do 15 złotych za karnet.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Onet porozmawiał z narciarzami o tym, jak radzą sobie ze wzrostem cen.
Moje recepta jest prosta, ale też przykra zarazem. Jeździmy o połowę mniej. W poprzednich latach, gdy wyjeżdżałem w góry z rodziną, jeździliśmy od pierwszego dnia rano, do ostatniego dnia wieczora. Wracaliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi. Teraz, zamiast kupić karnet na pięć dni (710 zł za dorosłego), kupiłem tylko na trzy - 455 zł. Jeśli policzę siebie, żonę i dwóję dzieci, to wychodzi naprawdę duża różnica
- mówi Dominik Królikowski, narciarz z Warszawy.
Jak dodaje, dzięki oszczędnościom całą rodziną mogą wybrać się do restauracji. Za zaistniałą sytuację nie wini też stacji narciarskich.
Takie czasy, że wszystko drożeje, a wyciągi też mają przecież ogromne koszty
- dodaje.
Przyjeżdżamy na Podhale na narty od kilku lat. W tym roku naprawdę widać mocny wzrost cen. Śmiało mogę go określić na mniej więcej 40 proc. Tyle więcej kosztuje naszą rodzinę taki wyjazd
- mówi z kolei Jiao, Chinka, która mieszka w Warszawie.