Polska wieś spowita w ciemności. "Przez 113 dni nie dochodzi tu słońce"

Druga połowa listopada. Małą, zapomnianą osadę spowija mrok. Od tej pory słońce nie pokazuje się tu przez około 113 dni, roztaczając nad miejscem tajemniczą aurę. Ku zdziwieniu niektórych, wcale nie chodzi o północne krańce Europy i słynne noce polarne, ale o Budniki w Karkonoszach.

Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Budniki to tajemnicza osada mieszcząca się w Karkonoszach. Została założona w okresie wojny trzydziestoletniej przez okolicznych mieszkańców, szukających schronienia w górach. Do 1945 wioska liczyła kilkanaście domów, w tym schronisko. Jedną z najsłynniejszych osobliwości, jaka wyróżnia Budniki spośród innych miejsc w Polsce, jest... mrok. Zdarzało się, że słońce nie pokazywało się tu nawet przez 113 dni. 

W cieniu

XVII wiek. Grupa mieszkańców, uciekająca przed wojną trzydziestoletnią, postanawia założyć tymczasową osadę w cieniu gór; prostą, na parę chwil. Nie sądzili wówczas, że chwila rozciągnie się na lata. Nowi osadnicy rozpoczynają budowę; stawiają ziemianki w urokliwych zakątkach, głównie na polanie między Skalnym Stołem, Wołową Górą, Czołem i Izbicą. Każde z tych wzniesień mierzy więcej niż 1000 m n.p.m. Wydaje się niewiele, ale to wystarczyło, by na kilkadziesiąt dni odebrać nieświadomym mieszkańcom słońce.

 

Jak ukraść słońce

- Dlaczego to miejsce jest wyjątkowe? Przez 113 dni nie dochodzi tu słońce, mniej więcej od drugiej połowy listopada do końca marca - tłumaczy Krzysztof Paliga, osadnik z Budnik w materiale dla "Radia Wrocław". - Zjawisko to wynika z położenia osady, która jest otoczona górami, przez co miejscowość znajduje się w swoistym "leju". Zimą, kiedy słońce jest obniżone, chowa się za górami. Stąd występuje to słynne zjawisko cienia - dodaje Paweł Paliga. I nawet jeśli pierwsi mieszkańcy po jakimś czasie pogodzili się z brakiem słonecznej aury, na ich drodze pojawiło się jednak więcej przeszkód. 

Zobacz wideo Daria Gosek-Popiołek o obronie Puszczy Karpackiej przed wycinką

Nasza zima zła 

Jakby braku słońca było mało, mieszkańcy Budnik musieli zmagać się z jeszcze jednym problemem: srogimi zimami, podczas których gruba pokrywa śnieżna czasami utrudniała nawet komunikację między poszczególnymi domostwami. We wspomnieniach mieszkańców można przeczytać opowieści o zaspach sięgających ponad metr wysokości. Dodatkowo szara aura wcale nie napawała optymizmem, a dla niektórych bywała wyjątkowo przytłaczająca.

Dzień dobry, do widzenia

W związku z niecodziennym zjawiskiem "znikania" słońca na ponad 100 dni, mieszkańcy - zamiast pogrążać się w smutku - postanowili zorganizować coroczne obchody pożegnania i powitania słońca, które zachowały się do teraz. Od 2011 roku pod koniec każdego listopada, w dawnej wsi gromadzą się jej miłośnicy i wspólnie obserwują, jak złota tarcza znika za górskim masywem. Z kolei "imprezę powitalną" organizuje się zazwyczaj w połowie marca. 

W tym dniu opowiadamy o historii zapomnianej osady w Budnikach, przywołujemy ducha gór Wołogóra i rozpalamy lampę naftową - symbol nadchodzącego słońca, a w listopadzie ją gasimy

- tłumaczył Paweł Paliga, organizator imprezy cytowany przez portal karkonoszego.pl. 

Źródła: Youtube, Radio Wrocław, Twitter, karkonoszego.pl

Więcej o: