Podróż samolotem to dla wielu osób ogromny stres. Turbulencje, tysiące kilometrów nad ziemią czy obrazy zapamiętane z popularnych filmów akcji z pewnością mogą być przytłaczające. Wśród największych obaw wymienia się m.in. otwarcie drzwi awaryjnych przez innego współpasażera w trakcie lotu. Jakie byłyby skutki takiej sytuacji? Bazując na wiedzy filmowej, mogłoby dojść do wyssania podróżnych lub eksplozji samolotu. Jak jest naprawdę?
Paul Tizzard jest ekspertem lotniczym pracującym dla Virgin Atlantic, który pomógł już ponad 30 tys. osobom przezwyciężyć lęk przed lataniem. Zapytany o konsekwencje otwarcia drzwi awaryjnych w trakcie lotu, uspokoił podróżnych. Jak się okazuje, filmy akcji mijają się z prawdą, ponieważ... jest to po prostu niewykonalne.
Wszystko to za sprawą różnicy ciśnień między wnętrzem kabiny a przestrzenią na zewnątrz. Zdaniem eksperta żaden człowiek nie byłby w stanie otworzyć drzwi w takich warunkach.
Drzwi zabezpieczone są wieloma mocnymi zamkami zapewniającymi pewne zamknięcie. Nawet jeśli wskoczyłbyś na uchwyt do ich otwierania, to po prostu byś go złamał
- tłumaczył Paul Tizzard w rozmowie z "The Mirror".
Co, jeśli maszyna znajduje się na niższej wysokości lub na pasie startowym? W takich warunkach otwarcie drzwi jest możliwe, jednak zawsze stoi przy nich ktoś z załogi samolotu.
Chociaż otwarcie drzwi jest niemożliwe, to zdarzają się przypadki pasażerów próbujących swoich sił. Jak donosi brytyjski dziennik, w grudniu tego roku kobieta lecąca z linią Southwest Airlines z Houston do Columbus przeszła na tył samolotu, wpatrywała się w drzwi, a następnie pociągnęła za uchwyt. Ugryzła też inną pasażerkę, która próbowała ją powstrzymać, a swoje zachowanie tłumaczyła tym, że kazał jej to zrobić Jezus. Incydent zmusił pilota do awaryjnego lądowania.
Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.