Dryfował przez 15 godzin w zatoce pełnej rekinów. Podróżny opowiada, jak udało mu się przeżyć

W nocy z 23 na 24 listopada James Grimes z Alabamy podróżował razem ze swoją siostrą na pokładzie statku wycieczkowego Carnival Valor. Jest chwilę przed 23:00. Wszyscy świetnie się bawią w barze, w tle słychać śpiewy i dźwięki gitary. James na moment wychodzi do toalety. To ostatnia rzecz, którą pamięta.

Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

- To ostatnia chwila, którą zapamiętałem. Później odzyskałem przytomność; widziałem już tylko siebie w wodzie. I żadnej łodzi w zasięgu mojego wzroku - powiedział James Grimes w wywiedzie dla "ABC News". Rozpoczęła się walka. 

Dziura w pamięci

W nocy z 23 na 24 listopada James Grimes z Alabamy znalazł się za burtą statku wycieczkowego, którym podróżował ze swoją siostrą. Mężczyzna twierdzi, że nie pamięta, jak wypadł z pokładu. Ostatni raz widziano go w okolicach baru, około 23:00. O swoich traumatycznych doświadczeniach zdecydował się porozmawiać z dziennikarzami "ABC News". - Wola życia jest czymś, na co należy liczyć w każdej sprawie poszukiwawczo-ratowniczej - powiedział Seth Gross z amerykańskiej straży przybrzeżnej. W przypadku Jamesa Grimes'a była ona wyjątkowo silna. 

Nie czas, by umierać

W gęstej ciemności, rozrzedzonej momentami przez światło księżyca i w lodowatej wodzie, James Grimes postanowił: to nie czas, by umierać. - Poczułem się tak, jakbym dostał szansę. Tak, jakbym przeżył ten upadek z jakiejś konkretnej przyczyny. W końcu mógł mnie zabić. Właśnie w tym momencie postanowiłem, że spróbuję myśleć pozytywnie. - powiedział mężczyzna dla "ABC News". - Pomyślałem: wszystko, co musisz teraz zrobić, to płynąć i przeżyć. W głębi duszy liczyłem na to, że ktoś zacznie mnie szukać - dodał. Oprócz zimnej wody istotnym zagrożeniem są także obecne w Zatoce Meksykańskiej rekiny. Mężczyzna opowiada, że w pewnym momencie coś do niego podpłynęło. 

- To zwierzę miało jednak bardziej płaski pysk. Zbliżyło się do mnie i uderzyło jedną z moich nóg, ja natomiast kopnąłem je drugą nogą. Bałem się (...) - relacjonuje. Nie wierzy jednak, by był to rekin.

Powód do wdzięczności

Po 15 godzinach dryfowania w zimnej wodzie 28-latka udało się odnaleźć w Święto Dziękczynienia.  - To absolutnie najdłuższy czas, o jakim słyszałem - to jeden z cudów Święta Dziękczynienia - powiedział porucznik Seth Gross z amerykańskiej straży przybrzeżnej. W akcji zaangażowało się kilka ekip ratunkowych. Po wszystkim ocalony mężczyzna powiedział: 

Chciałem po prostu zobaczyć swoją rodzinę i wiedziałem, że zrobię absolutnie wszystko, żeby się udało. Nie potrafiłem zaakceptować, że to koniec mojego życia. Mam 28 lat, jestem zbyt młody. To jeszcze nie czas, by umierać.

Źródła: ABC News, Interia

Więcej o: