Sprawdzili, czy opuszczony żłobek w Gliwicach jest nawiedzony. Wyniki badań przyprawiają o gęsią skórkę

Dawniej mieściło się tu piętrowe przedszkole i ogród z fontanną, dziś miejsce odstrasza powybijanymi szybami, ruiną i... duchami. Opuszczony żłobek w Gliwicach, bo o nim mowa, to lokalizacja okryta złą sławą. Zdaniem okolicznych mieszkańców słychać tu płacz dziecka i wrzaski, a w oknach można dojrzeć szare postaci.

Opuszczone budynki to istny magnes na miłośników dreszczyku emocji i adrenaliny. Śmiałkowie chętnie wybierają się do najstraszniejszych lokalizacji i odkrywają ich tajemnice, a niektórzy dzielą się wyprawami w internecie. Można je oglądać m.in. na kanale Mystery Hunters, czyli grupy badającej zjawiska niewyjaśnione. Pod koniec października 2022 roku postanowili sprawdzić, czy opuszczony żłobek w Gliwicach faktycznie może mrozić krew w żyłach. 

Zobacz wideo Najbardziej nawiedzony i przerażający adres Warszawy - Wilcza 2/4

Opuszczony żłobek w Gliwicach 

Gliwicach przed laty funkcjonował żłobek dla dzieci pracowników Kombinatu Urządzeń Mechanicznych Bumar - Łabędy. Dziś budynek popada w ruinę i porasta bujną roślinnością. Nie byłoby w nim nic zaskakującego, gdyby nie skargi okolicznych mieszkańców. Ich zdaniem w okolicy dzieją się niewyjaśnione zjawiska - słychać tam przerażające krzyki, lament i podejrzane dźwięki. Co więcej, po zmroku w oknach można dojrzeć kontury postaci przemykających się po korytarzach. 

Słyszeliśmy różne pogłoski mówiące o tym, że stary żłobek w Gliwicach nawiedzają zjawy. Z relacji okolicznych mieszkańców dowiedzieliśmy się, że w pobliżu budynku dochodzi do niewyjaśnionych zjawisk

- powiedział Michał z ekipy Mystery Hunters.

Szare postaci w oknach, płacz dziecka, dziwne szumy dobiegające ze żłobka. Podobno ludzie boją się zapuszczać w jego okolice. My postanowiliśmy to sprawdzić

- dodał. 

Czy w gliwickim żłobku straszy? 

Ekipa Mystery Hunters wybrała się na miejsce w nocy. Wizytę rozpoczęli od rozejrzenia się po budynku i rozmieszczenia kamer. Później mężczyźni wykonali badanie przy użyciu urządzenia RemPod, czyli miernika pola elektromagnetycznego. Mówi się, że duchy emanują właśnie takim polem i kumulują energię, dzięki której mogą poruszać przedmiotami.

Gdy postawiliśmy Rempoda w jednym z pomieszczeń, ten zaczął impulsywnie reagować, nieustannie świecić diodami przez dobrych kilka minut. Nie było nas wtedy w tym pomieszczeniu. Jakaś silna energia skumulowała się wokół urządzenia. To tak jakby duch zaczął je dotykać, bawić się nim. Być może nawet duch dziecka

- tłumaczył Radek z Mystery Hunters.

To jednak niejedyna niepokojąca sytuacja, jakiej doświadczyli badacze. Dzięki wykorzystaniu kamery SLS, udało im się zaobserwować także szkielet postaci, a urządzenie o nazwie Pryzmat pozwoliło im uzyskać kontakt z drugą stroną. Czy w budynku faktycznie straszy? Oceńcie sami, wybierając się na wyprawę wraz z ekipą Myster Hunters. 

 

Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Więcej o: