Chcesz być morsem? Zapomnij o zimnych prysznicach w domu i stawaniu na balkonie na mrozie

Uwielbia słońce. Zimna nie znosi. Zamiast jednak spędzania jesieni i zimy pod kocem, znalazł skuteczny sposób na radzenie sobie z niskimi temperaturami i szarugą za oknem. Czy to mróz, wiatr czy deszcz jeździ przez cały rok na rowerze, a raz w tygodniu - w niedzielę - zażywa zimnej kąpieli w Bałtyku. I tak od ośmiu lat. Razem z nim wskakuje do morza ok. 200 pozytywnych zapaleńców. Bywało, że grupa liczyła nawet 500 osób. - Nikt nikogo tu do niczego nie zmusza. Wszyscy przychodzą z własnej woli i każdy jest mile widziany - mówi Igor Janik, olimpijczyk i trener personalny, który stworzył grupę trójmiejskich morsów. Najmłodsza uczestniczka cotygodniowych kąpieli ma 5 lat, a najstarsza osoba 74 lata.

– Gdy zaczynałem przygodę z morsowaniem osiem lat temu, chciałem sprawdzić, czy dzięki regularnym zimnym kąpielom w Bałtyku rzeczywiście będę rzadziej chorować i zyskam wyższą odporność – słyszę od Igora Janika. – Chciałem przekonać się na własnej skórze, czy aktywność ta nie została przereklamowana i czy rzeczywiście przynosi efekt. Od początku też myślałem o tym, aby stworzyć grupę, z którą raz w tygodniu będę spotykać się regularnie i pokonywać własne bariery. Po pierwszym sezonie morsowało razem ze mną 21 osób. Po ośmiu sezonach średnio 200, a bywało, że i 500 miłośników morskich kąpieli.

Igor Janik, dwukrotny reprezentant Polski w rzucie oszczepem na igrzyskach olimpijskich w Pekinie w 2008 roku i Londynie w 2012 roku, już po miesiącu regularnego morsowania (raz w tygodniu) zauważył, że jego odporność znacznie się zwiększyła. – Jeśli łapałem infekcje, były łagodniejsze i trwały znacznie krócej. Zauważyłem też, że zacząłem lepiej funkcjonować w niższych temperaturach. Zarówno na zewnątrz, jak i w pomieszczeniach zamkniętych – zapewnia.

– Po ośmiu latach morsowania moja tolerancja na zimno znacznie się podniosła. Wcześniej, nie pomyślałbym, że ja, człowiek ciepłolubny, będę dobrze funkcjonował w minusowych temperaturach na zewnątrz. Optymalna temperatura w pomieszczeniu, w której dobrze się czuję wynosi ok. 19-20 st. C – mówi.

Olimpijczyk przyznaje, że gdyby żył w innej strefie klimatycznej, np. na południu Europy, gdzie przez cały rok świeci słońce, pewnie nigdy nie pomyślałby o zanurzaniu się po szyję czy też pływaniu w lodowatej wodzie. – To nie jest tak, że odliczam tygodnie i miesiące do tej chwili, gdy skończą się wakacje, a słońca będzie jak na lekarstwo. Wręcz przeciwnie. Jeśli już to czekam na moment, gdy spotkam się ze swoją grupą. Morsowanie weszło nam już w krew, to jest jak odruch bezwarunkowy. Czasem mówię, że funkcjonujemy trochę jak sekta. Gdy widzimy się po przerwie sześciu czy siedmiu miesięcy, od wielu z nich słyszę: Jak dobrze, że znowu możemy to zrobić.

Po pierwszym sezonie morsowało razem z Igorem Janikiem 21 osób. Po ośmiu sezonach średnio 200, a bywało, że zebrało się i 500 miłośników morskich kąpieliPo pierwszym sezonie morsowało razem z Igorem Janikiem 21 osób. Po ośmiu sezonach średnio 200, a bywało, że zebrało się i 500 miłośników morskich kąpieli Igor Janik

Lista zalet morsowania jest długa

Spędzanie czasu wśród osób myślących podobnie, recepta na długie życie w zdrowiu i hartowanie organizmu. Lista zalet morsowania jest długa. Naukowcy dostrzegli u morsów podniesienie odporności organizmu na różne infekcje. Badania dowiodły, że lepsza adaptacja do zimna chroni nas przed chorobami układu oddechowego, choćby przed katarem czy zapaleniem oskrzeli.

Mój rozmówca zwraca uwagę na jeszcze inne pozytywne aspekty zażywania lodowatych kąpieli. – Podczas morsowania doświadczamy resetu fizycznego i psychicznego. Morsujemy w niedzielę, na koniec tygodnia. Wyrzucamy z siebie wszystkie troski, nasza głowa zaczyna odpoczywać. Dochodzi do wyrzutu endorfin, hormonu szczęścia, który towarzyszy nam w kolejnym tygodniu, w który wchodzimy z naprawdę dużą energią.

Podczas zanurzenia ciała w lodowatej wodzie kurczą się powierzchniowe naczynia krwionośne. Dzięki temu krew dociera głębiej i poprawia krążenie w naszych narządach wewnętrznych i wszystkich tkankach. Osoby otyłe, cierpiące na insulinooporność czy leptynooporność docenią większe zużycie energii na ogrzanie organizmu. Morsowanie przyspiesza też pracę serca, dzięki czemu nasze narządy i tkanki są lepiej ukrwione. A to przyspiesza usuwanie z naszego organizmu toksyn. Ponadto morsowanie wpływa na kondycję naszej skóry – staje się ona gładsza i bardziej jędrna.

O morsowaniu powinny też pomyśleć osoby z niedoczynnością tarczycy i Hashimoto. Ten narząd w kształcie motyla nazywany jest termostatem organizmu. Reguluje temperaturę naszego ciała. Osoby, które zmagają się chorobami tarczycy mają niższą temperaturę ciała i gorzej znoszą niskie temperatury niż osoby zdrowe. Morsowaniem powinni się zainteresować także chorzy na cukrzycę. Obniżenie poziomu cukru we krwi i poprawa insulinowrażliwości – to główne korzyści dla cukrzyków. Zalet morsowania jest naprawdę mnóstwo.

Mój rozmówca zwraca uwagę na jeszcze inny ważny aspekt. Niekoniecznie zdrowotny, a raczej psychologiczny.

– Na początku wielu osobom wejście do wody o temperaturze 0 st. C wydaje się niemożliwe. Morsowanie pozwala więc pokonywać własne bariery i przesuwać granice własnych możliwości. To ważny element rozwojowy, kiedy udaje nam się robić coś, co na początku wydawało nam się nierealne, a ostatecznie okazało się wcale nie takie straszne, a nawet przyjemne – dodaje były oszczepnik.

Gdy lepiej czuję się pod kocem

Wydaje się więc, że korzyści z morsowania jest całkiem sporo. Wciąż jednak jest wiele osób – i pisząca te słowa się do nich zalicza – którym cierpnie skóra na widok osób w strojach kąpielowych, którzy z radością wskakują do Bałtyku w listopadzie czy grudniu.

– Nic na siłę. Nie morsujmy wbrew sobie. Nie ulegajmy presji innych osób. Powinniśmy sami do tego dojrzeć – tłumaczy mi Igor Janik. – Pamiętam, gdy jeden z grupowiczów, pan Zbyszek, który ma ok. 74 lata, przekonywał się do morsowania dwa lata. Krążył wokół naszej grupy, podchodził, zadawał pytania. W pewnym momencie powiedziałem: Zbyszek, przyjdź na plażę, zobacz, jak się zachowuje grupa. Teraz morsuje z nami raz w tygodniu, a także dwa, trzy razy w tygodniu we własnym zakresie. Człowiek, który wcześniej miał ogromne wątpliwości i nigdy wcześniej tego nie robił, teraz zażywa czterech kąpieli tygodniowo w zimnej wodzie. Czuje się fenomenalnie, wygląda bardzo dobrze. Dla mnie jest okazem zdrowia.

Trener przekonuje, że w zimnym Bałtyku poradzą sobie nawet te osoby, które przy temperaturze minus 1 st. C chodzą ubrane w grube kurtki i okutane od stóp do głowy w ciepłe szaliki.

– Niestety, inne techniki przyzwyczajania się do zimna, takie jak zimne kąpiele w domu czy stawanie na balkonie na mrozie, nie sprawdzają się, a raczej zniechęcają. Takie zachowania nie sprawią, że będziemy sobie lepiej radzić z minusową temperaturą na zewnątrz i z chłodem w pomieszczeniu – tłumaczy Janik.

Co więc zrobić? Trener radzi, żeby po prostu przyjść, wziąć udział w rozgrzewce, podczas pierwszej próby zanurzyć się po kolana, nie próbować od razu zanurzenia aż po szyję. I wtedy po pierwszym morsowaniu zadecydować, czy to jest dla mnie, czy jednak nie.

– Nie zmuszajmy się od razu do bicia rekordów. Jeśli uznamy, że to aktywność dla nas, może następnym razem wejdziemy po pas, a kolejnym zanurzymy się po szyję. Założenie jest takie, żeby do niczego się nie zmuszać ani nie porównywać do innych. Nie szalejcie, nie róbcie niczego pod publikę, zachowajcie zdrowy rozsądek i zadbajcie o swoje zdrowie, a nie o ewentualne oklaski od znajomych. Proces morsowania powinien sprawiać wam przyjemność i hartować wasze ciało. Nie dopuszczajcie np. do hipotermii, odmrożeń czy nadmiernego zmęczenia. Wszystko, co robicie, róbcie z głową – radzi.

- Podczas morsowania dochodzi do wyrzutu endorfin, hormonu szczęścia, który towarzyszy nam w kolejnym tygodniu, w który wchodzimy z naprawdę dużą energią - mówi Igor Janik- Podczas morsowania dochodzi do wyrzutu endorfin, hormonu szczęścia, który towarzyszy nam w kolejnym tygodniu, w który wchodzimy z naprawdę dużą energią - mówi Igor Janik Igor Janik

Jak się przygotować?

Przed morsowaniem Igor Janik prowadzi rozgrzewkę, dlatego najlepiej ubrać się na sportowo i wziąć buty do biegania lub sportowe adidasy. Pamiętajmy o skarpetach neoprenowych, zapasowej parze rękawiczek i czapce, ręczniku do wytarcia, suchych ubraniach na zmianę. Można również wziąć ze sobą matę do ćwiczeń, na której można stanąć podczas przebierania. Weźmy ze sobą termos z ciepłą herbatą. Alkohol jest raczej niewskazany.

– Czasami pojawiają się głosy, że jeżeli morsujemy, to powinniśmy wejść do wody po szyję, że powinniśmy mieć zanurzone ręce i zapomnieć o skarpetach neoprenowych. Wychodzę z założenia, że morsowanie powinno sprawiać nam przyjemność. Każdy ma inną wrażliwość na zimno. Jedni rzeczywiście wchodzą po szyję, pływają czy nawet nurkują. A część wchodzi do pasa i szybko wraca na plażę. Czy to źle? Ja tego nie oceniam. Może następnym razem taka osoba się przełamie i pójdzie o krok dalej – zapewnia trener.

Ważnym wyposażeniem morsa są skarpety neoprenowe. Dlaczego? – Dłonie i stopy to nasze "zapalniki". Osoba, która nie radzi sobie w niskich temperaturach, bez butów w zimnej wodzie wytrzyma raptem minutę. Neopreny wydłużają nasz czas przebywania w wodzie. Podobnie rękawiczki, okrycie głowy, niektórzy zakrywają także szyję. Rasowy mors powie, że to niedopuszczalne, a ja powiem, że jeżeli dzięki temu ktoś będzie morsował regularnie i z przyjemnością, to ja tylko temu przyklasnę – mówi pan Igor.

Grupa morsów Igora Janika spotyka się w każdą niedzielę o godz. 10.30 na plaży w Gdańsku Jelitkowie na wysokości wejścia 66Grupa morsów Igora Janika spotyka się w każdą niedzielę o godz. 10.30 na plaży w Gdańsku Jelitkowie na wysokości wejścia 66 Igor Janik

Kiedy najlepiej zacząć?

Team Igora Janika morsuje już od czterech tygodni. Trener wychodzi z założenia, że lepiej rozpocząć przygodę z morsowaniem wcześniej, gdy woda w Zatoce Gdańskiej osiąga temperaturę 7-8 stopni C. Ci, którzy wcześniej morsowali, uznają, że jest dla nich za ciepło, ale osoby, które stawiają pierwsze kroki w zimnej wodzie, będą mogły się z nią oswoić. Będzie to też doskonała okazja do tego, żeby sprawdzić, czy nasz organizm dobrze sobie radzi z niższymi temperaturami i czy jest realna szansa na morsowanie w mrozie i temperaturze wody w granicach 0 stopni.

– Lepiej oczywiście zacząć wcześniej, ale nie znaczy to, że trzeba sobie odpuścić morsowanie w grudniu czy styczniu. Nic z tych rzeczy. Ważne jest nastawienie. Jeśli przychodzę do grupy i widzę, że wszyscy się świetnie bawią, ta atmosfera ci się udzieli i pomyślisz sobie: To wcale nie jest takie złe. I chyba rzeczywiście tak jest, skoro co tydzień spotykamy się w coraz większym gronie osób, które mówią, że przychodzą, bo po prostu dobrze się bawią – mówi pan Igor.

Na pytanie zaś, co myśli o modzie na kąpiele w zimnej wodzie, stwierdza krótko: – Jeśli moda ma służyć promocji zdrowego stylu życiu i kształtowaniu dobrych nawyków, to całym sercem wspieram takie działania. Im więcej osób połknie bakcyla morsowania, tym większy będzie miało sens.

***

Grupa morsów Igora Janika spotyka się w każdą niedzielę o godz. 10:30 na plaży w Gdańsku Jelitkowie na wysokości wejścia 66.

Więcej o: