Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Do Łapalic zjeżdżają się fani urbexu z całej Polski, a nawet z zagranicy. Wszak stojący tam zamek zdaje się, jest idealnym celem dla miłośników opuszczonych miejsc. Mimo że konstrukcja nie jest zabezpieczona, a część wieżyczek stoi na podmokłych terenach, w okolicy zamku można spotkać nawet rodziny z dziećmi. Zamek nie został ukończony, choć nadal jesteśmy w stanie podziwiać znaczną jego część.
Jest rok 1984. Mimo tego, że świat nie wygląda jak w Orwell'owskiej wizji, a stan wojenny zakończył się rok temu, w Polsce nadal panuje komuna. Ludzie marzą o tym, żeby wyrwać się z otaczającej ich szarej rzeczywistości i zacząć żyć w lepszych, niż do tej pory warunkach. Jedną z takich osób był Piotr Kazimierczak - rzeźbiarz i producent mebli z Gdańska. Co prawda, udało mu się otrzymać pozwolenie od urzędników na wybudowanie domu mieszkalnego połączonego z pracownią rzeźbiarską, jednak on sam chciał czegoś więcej. Postanowił pójść na przekór i rozpoczął budowę apartamentu kilkukrotnie większego, niż mu na to pozwolono.
Projekt zakładał budowę ogromnego zamczyska. Zdołał stworzyć ponad 5000 metrów kwadratowych obszaru, gigantyczną salę balową, ponad 50 pomieszczeń, basen, oraz 12 wieżyczek mających być hołdem dla 12 apostołów. Mało? Cały zamek zawiera też multum krętych schodów oraz prawie 400 okien. Możemy doszukać się też nawiązań do wszelakiej symboliki. W to, że gdański rzeźbiarz zdecydował się na aż odważny krok, zdaje się, nie uwierzyli nawet sami urzędnicy. Dopiero 7 lat później, w 1991 roku, postanowili wstrzymać trwającą cały czas budowę. 2 lata później zażądali sporządzenia nowej dokumentacji, jednak inwestor zdążył w tym czasie popaść w problemy finansowe.
Dokumentacja została złożona dopiero w 2002 roku, gdy ponoć pochodzący z Kanady inwestor zdołał wyjść na prostą pod względem finansowym. To jednak nie wystarczyło. Następne lata okazały się zmaganiami z licznymi perturbacjami związanymi z papierologią. W pewnym momencie wydano nawet decyzję o rozbiórce zamku, do której też się odwoływano, z jak się okazało, pozytywnym skutkiem. Choć ostatnie odrzucenie miało miejsce w 2013 roku, inwestor nie odwołał się do niego do dziś. Możemy tylko przypuszczać, czy chodzi o kolejne problemy finansowe, czy może po prostu pojawił się brak chęci związanych z ciągłymi problemami z dokumentacją, oraz niechęcią góry do pozwolenia, by dokończyć tak ciekawy projekt.