Rosjanie wciąż muszą mierzyć się z sankcjami nałożonymi w odpowiedzi na inwazję na Ukrainę. Spotykają się m.in. z licznymi ograniczeniami dotyczącymi podróży. Wiele krajów przestało przyjmować od nich dokumenty konieczne do wydawania wizy, w związku z czym turyści nie mogą wjeżdżać na ich terytoria. Jak się okazuje, restrykcje nie powstrzymują jednak osób głodnych podróżowania.
Wielu Rosjan nie rezygnuje z zagranicznych podróży, odwiedzając wiele europejskich miast. Jak donosi portal DIP, napotykają oni jednak na swojej drodze liczne problemy. Jedna z takich sytuacji miała miejsce w położonym około 185 km od Budapesztu węgierskim Miszkolcu. Rosyjscy turyści zatrzymali się tam w obiekcie Premier Hotel Miskolc. Rozpakowali swoje rzeczy i wzięli prysznic, jednak ich spokój szybko został zakłócony przez telefon od kierownika obiektu.
O godzinie 21:00 zadzwonił do nas kierownik i zażądał, żebyśmy wyszli z dobytkiem
- mówili turyści cytowani przez portal DIP.
Rosjanie byli oburzeni zajściem i złożyli skargę w serwisie Booking. Ich zdaniem właściciel hotelu był Ukraińcem oraz "aktywnym nacjonalistą", a eksmisja z powodów politycznych nie powinna mieć miejsca. Udało im się jednak znaleźć nocleg na tej samej ulicy.
Sytuacja, która wydarzyła się w Węgrzech, nie była odosobniona. Rosjanie spotykają się też z przejawami agresji w innych krajach. Turystka Olena Slavko wybrała się na wycieczkę do Norwegii, za którą jak przyznała, zapłaciła zniszczonym samochodem. Kobieta zostawiła pojazd na parkingu, a kiedy wróciła, na miejscu zastała wgniecenie na drzwiach, skręcone lusterko oraz napis "mordercy" na masce.
Podobny incydent wydarzył się w Finlandii, w mieście Lappeenranta. Samochody z rosyjskimi tablicami rejestracyjnymi miały być tam obrzucane jajkami.
Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.