Przez 18 lat mieszkał na lotnisku i wrócił tam tuż przed śmiercią. Jak Merhan stał się "Sir, Alfredem"

Merhan Karimi Nasseri, Irańczyk, który zainspirował Stevena Spielberga do nakręcenia filmu "Terminal", nie żyje. Jak to się stało, że niemal dwie dekady spędził na lotnisku Charlesa De Gaulle'a w Paryżu we Francji? Poznajcie historię człowieka bez ojczyzny.

Merhan Karimi Nasseri przez kilkanaście lat spał na czerwonej plastikowej ławce i kąpał się w pomieszczeniach socjalnych. Zawsze zadbany i z przystrzyżonym wąsikiem wyglądał tak, jakby czekał na samolot. Nawet sam nie zauważał, jak z dnia na dzień terminal stawał się jego domem. Na pytanie, gdzie leci, odpowiadał, że od kilkunastu lat czeka na lot z Francji. A tak naprawdę zmierzał donikąd.

Zobacz wideo Turysto! Są gesty, które mogą zaprowadzić do więzienia

– Jest jak część lotniska. Wszyscy go znają – mówił dziesięć lat temu w zagranicznych mediach Muhamed Mourrid, kierownik baru Bye Bye.

– To jeden z nas. Dostajemy nawet od niego listy – dodawała Marise Petry, urzędniczka Lufthansy zapytana o Irańczyka w 2011 roku.

Już wtedy zauważano, że życie w terminalu odcisnęło zbyt duże piętno na jego stanie psychicznym. Znajomy sprzedawca biletów porównał go do więźnia niezdolnego do "życia na zewnątrz". Szybko okazało się, że ma rację.

34 lata temu

Jak to się stało, że mężczyzna został uwięziony na lotnisku? W tej historii jest wiele wątpliwości i niejasności. Sam Nasseri zmieniał szczegóły swojego życiorysu i trudno dociec, która wersja jest prawdziwa. Na pewno faktem jest, że w terminalu 1 mieszkał od 1988 do 2006 roku. Najpierw rzeczywiście nie miał wyboru, ponieważ bez dokumentów poświadczających status uchodźcy ani nie mógł zamieszkać w kraju, ani go opuścić. Później jednak, po otrzymaniu prawa pobytu we Francji, został na lotnisku z własnego wyboru.

Merhan Karimi Nasseri urodził się w 1945 roku w Masdżed-e Solejman, w irańskiej prowincji Chuzestan. Twierdził, że jest Brytyjczykiem. W jednej z wersji życiorysu podawał, że w wieku 23 lat dowiedział się, że jego prawdziwą matką jest szkocka pielęgniarka. Taką informację wyjawiła mu macocha tuż po śmierci na raka jego ojca. Dowiedział się, że jego przyjście na świat jest wynikiem pozamałżeńskiego romansu, a on jest niemile widziany. Ruszył więc do Wielkiej Brytanii na studia, na trzecim roku wziął udział w proteście przeciwko szachowi, pozbawiono go paszportu i w rezultacie nie mógł wrócić do Teheranu.

Gdy w 1981 roku Belgia przyznała mu status uchodźcy, próbował udać się do Wielkiej Brytanii, aby znaleźć swoją prawdziwą matkę. Jak podaje "Guardian", sądząc, że nie będzie potrzebował dokumentów, wyrzucił je podczas rejsu do morza. Od tej pory stał się bezpaństwowcem.

W innych mediach czytamy, że w Paryżu w 1988 roku na stacji kolejowej skradziono mu teczkę z dokumentami poświadczającymi status uchodźczy. Mimo wszystko udało mu się wsiąść do samolotu lecącego do Londynu. Kiedy na lotnisku Heathrow stwierdzono, że nie ma paszportu, odesłano go z powrotem do Francji. Początkowo policja chciała go aresztować za nielegalny wjazd, ale ponieważ Nasseri nie miał dokumentów, mundurowi nie posiadali informacji, do którego kraju mógłby zostać deportowany.

"Sir, Alfred Merhan"

Zamieszkał więc w terminalu 1. Po czterech latach francuski sąd orzekł, że Nasseri przebywa na lotnisku legalnie jako uchodźca i nie może zostać wydalony. Jednak gdy w 1999 roku uzyskał we Francji status uchodźcy i zezwolenie na pobyt, odmówił podpisania nowych dokumentów. - Nie są moje. Nie jestem już tym, kim byłem. Nazywam się teraz "Sir, Alfred Merhan" i nie jestem Irańczykiem. Mój ojciec był Szwedem, a mama Dunką – twierdził. – Szaleństwo zdecydowanie wygrało – napisał wówczas L'Express.

Skąd ten nagły bunt? Pracownicy na lotnisku zwracali się do niego "Sir, Alfred Merhan" i najwyraźniej zbyt mocno utożsamił się z nowym przydomkiem.

I tak tu został i mijał rok za rokiem. W walce o wydostanie się z pułapki pomagał mu Christian Bourget, paryski prawnik zajmujący się prawami człowieka. Dzięki jego staraniom w 1995 roku Belgia zaproponowała osiedlenie się Merhanowi w Niderlandach, ale nieoczekiwanie ten odmówił. - Myślę, że zostanie na lotnisku aż do śmierci - prognozował Bourget. Pewnie teraz swoje słowa uznaje za prorocze.

"Sir, Alfred Merhan" budził sympatię wśród pracowników lotniska. – On nikogo nie krzywdzi – mówił wówczas Papa Starr, kierownik restauracji Les Palmes. – Wszyscy tu o niego dbają.

Nasseri znany był także ze swojej uczciwości. Dwukrotnie zwrócił portfele wypełnione pieniędzmi, które zgubili pasażerowie.

Lotnisko stało się dla niego całym światem 

Gdy w 1999 roku dostał pozwolenie na opuszczenie lotniska i w końcu mógł wyjść na zewnątrz, został. – Bał się opuścić świat, w którym żył – powiedział jego prawnik.

Minęło kolejne siedem lat i w lipcu 2006 roku Nasseri trafił do szpitala. Następnie po półrocznej hospitalizacji do hotelu, a po dwóch miesiącach przeniesiono go do schroniska dla bezdomnych w Paryżu. Na kilka tygodni przed śmiercią Nasseri ponownie zamieszkał na lotnisku Charles’a de Gaulle’a.

Stał się inspiracją dla twórców kilku filmów fabularnych, a w 2004 roku Steven Spielberg nakręcił "Terminal". Za prawa do ekranizacji opowieści na temat swojego życia Merhan otrzymał 275 tysięcy dolarów. Po premierze Irańczyk stał się jeszcze bardziej popularny. Jak podaje bbc.com, u szczytu "sławy" udzielał nawet sześciu wywiadów dziennie.

Kim była jego matka?

Zapytany zaś w 2003 roku przez dziennikarza, czy czuje złość z powodu utraty tylu lat swojego życia na terminalu lotniska, odpowiedział: "Nie jestem zły. Chcę tylko wiedzieć, kim są moi rodzice".

To rzeczywiście pozostaje zagadką, choć on sam kreował wokół siebie atmosferę tajemnicy i wielokrotnie zmieniał szczegóły dotyczące swojego życia. Raz twierdził, że jego matka była Szwedką, w innym wywiadzie upierał się, że jednak Dunką, kolejnemu dziennikarzowi mówił, że Angielką. Zmieniał też wersje dotyczące pochodzenia. Udawał, że nie mówi po persku i zaprzeczał, że był Irańczykiem. Raz twierdził, że urodził się w Szwecji i był synem brytyjskiej pielęgniarki, innym razem podawał, że jego ojciec był irańskim lekarzem, a matką szwedzka pielęgniarka.

Na kilka tygodni przed śmiercią wrócił na lotnisko. We francuskich mediach pisano, że wydał większość pieniędzy otrzymanych od filmowców. Znaleziono jednak przy nim kilka tysięcy euro. Zmarł w sobotę 12 listopada na zawał serca. Umarł w swoim domu.

Źródła: AP / L'Express / snopes.com / "The Guardian" / Le Parisien / BBC

Więcej o: