Stado owiec wędrowało przez pięć dni. "Dla jednych to atrakcja, dla innych ciężka praca"

Dźwięk dzwonków, stado owiec i magiczne krajobrazy. Na początku października odbyła się pięciodniowa wędrówka prowadząca przez drogi, lasy, łąki Beskidu Niskiego, Sądeckiego, u podnóża Gorców oraz Podhale. Redyk, bo o nim mowa, to wyjątkowe wydarzenie, które z pewnością warto zobaczyć choć raz w życiu.

Owce stanowią ważny element górskiego krajobrazu. Ich wypas nie trwa jednak cały rok - zgodnie z tradycją kończy się w dzień św. Michała Archanioła, 29 września. W październiku odbywa się natomiast niezwykłe wydarzenie, które zachwyca zarówno turystów, jak i mieszkańców górskich miejscowości. 

Zobacz wideo Taki widok na Tatry musisz zobaczyć choć raz w życiu

Redyk - powrót owiec z hal

Redyk odbywa się dwa razy w roku. Wiosenne wydarzenie wiąże się z uroczystym wyjściem pasterzy z owcami na górskie hale, natomiast jesienne - z powrotem z wypasu. 12 października z miejscowości Czarne w kierunku Nowego Targu wyruszyło stado zwierząt wraz z bacą oraz juhasami na czele. Wędrówka trwała pięć dni i liczyła 150 km oraz 3650 m podejść. W pierwszym oraz na początku drugiego dnia redykowi towarzyszył Krystian Kiwacz - miłośnik gór oraz fotograf. 

Dla jednych to atrakcja turystyczna dla innych, jak baca Klimowski i jego juhasów to ciężka praca, będąca kontynuacją rodzinnych tradycji, połączona z pasją

- wyjaśnił mężczyzna w poście na Facebooku. 

Jak przyznał, widok pasącego się na łące stada owiec, sprawia bacy ogromną radość. Tegoroczny redyk był już jego 45. powrotem z hal w życiu - dawniej z Bieszczad, a później z Beskidu Niskiego do domu w Nowym Targu

Wędrówka rozpoczynała się codziennie rano o godzinie siódmej. Wyjątkiem była sobota, tego dnia uczestnicy wyruszyli jeszcze w ciemnościach - o czwartej nad ranem. 

Po drodze od kierowcy samochodu, który towarzyszy im podczas wędrówki, dostają prowiant, czasami jest to zwykła bułka i kawałek kiełbasy, zdarza się i dobre ciasto. Chore lub kulejące owce zabierane są na samochód, lub w trudnych górskich warunkach na wóz prowadzony przez silnego konia

- relacjonował Krystian Kiwacz. 

Wieczorem rozpalają ognisko, owce ogradzają elektrycznym pastuchem i zimną nocą odpoczywają pod płachtą na sianie przed kolejnym dniem wędrówki

- dodał. 

Magia Beskidu Niskiego na zdjęciach

Krystian Kiwacz to miłośnik gór oraz fotografii, który dzieli się z obserwatorami malowniczymi krajobrazami Beskidu Niskiego. Jego pasja zaczęła się pewnego jesiennego poranka podczas wędrówki na wzgórze Bycze. Trafił tam na niezwykłe warunki - piękne mgły oraz promienie słońca, które oświetlały niżej położone tereny. Jak przyznaje, fotografia pozwala mu przebywać w ukochanych górach o różnych porach dnia i nocy. Jego prace można oglądać na Facebooku. 

Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Więcej o: