Podróżowała tanimi liniami. Za nadanie bagażu zapłaciła 12 tysięcy złotych

Niskobudżetowe linie pobrały opłatę za nadanie bagażu rejestrowanego w kwocie 4500 dolarów nowozelandzkich (12 tys. zł). To na szczęście pomyłka, ale trochę potrwało, zanim do pasażerki wróciła tak ogromna nadpłata. Kobietę walka o zwrot pieniędzy kosztowała sporo nerwów.

Jannine Meyers chciała polecieć z Auckland do Christchurch tanimi liniami Jetstar. Postanowiła zabrać ze sobą większą walizkę, która na pewno nie spełniłaby standardów bagażu podręcznego, który jest w cenie biletu. Postanowiła więc dokonać opłaty za bagaż rejestrowany i w tym momencie zaczyna się komedia omyłek, w której wyniku główna bohaterka zapewne nabawiła się dodatkowych siwych włosów na głowie.

Zobacz wideo Dlaczego ten bilet jest taki tani? Jak oszczędzają tanie linie lotnicze

System linii lotniczej pobrał z karty Jannine zamiast 45 dolarów – kwotę znacznie wyższą 4500 (ok. 12 tys. zł). Gdy pracownik linii lotniczej poinformował ją o tym fakcie, mocno się zdziwiła, ale nie chcąc przegapić lotu, pomyślała, że jeśli to błąd, to na pewno linie lotnicze szybko go skorygują, a ona otrzyma zwrot – najdalej w ciągu 15 dni – jak zapewniał ją pracownik.

Kobieta razem z ojcem udała się do bramki, mając nadzieję, że błąd szybko został naprawiony, a zwrot przetworzony. – Co mogliśmy zrobić? Pozostało nam po prostu wierzyć. Instynkt podpowiadał jednak inaczej – mówiła później na łamach Stuff.co.nz.

Pieniędzy wciąż brak 

Po wylądowaniu na miejsce na karcie wciąż brakowało pobranej kwoty. Turystka próbowała dowiedzieć się, kiedy pieniądze wrócą na jej konto. Dzwoniła, pisała e-maile, minęło 15 dni i kolejne dwa tygodnie, a pieniędzy jak nie było, tak nie było. Podczas jednej z takich rozmów od jednego pracownika linii Jetstar usłyszała, że sprawa zwrotu pieniędzy została już zamknięta. Wtedy natychmiast przesłała zrzut ekranu wyciągu z karty kredytowej i dzwoniła dalej.

– To było niezwykle frustrujące doświadczenie. Rozbieżność w wysokości 4455 dolarów to nie jest mały błąd. Gdybym nie kontynuowała dzwonienia, pewnie nigdy nie dostałabym zwrotu pieniędzy – dodała.

Historia Jannine kończy się happy endem. Przewoźnik przeprosił za zaistniałą sytuację i zwrócił jej omyłkowo pobraną kwotę. W ramach dodatkowej rekompensaty kobieta otrzymała również voucher podróżny. Szkoda jednak, że pasażerkę sytuacja ta kosztowała tak wiele stresu i niepewności. 

Źródła: stuff.co.nz / fly4free.pl 

Więcej o: