Słodki kryzys lub revenge travel (podróżowanie z zemsty). Te dwa określenia padały z ust ekspertów, którzy próbowali wytłumaczyć, z czego wynikał chaos panujący na lotniskach podczas minionych wakacji.
– Z jednej strony jest to fantastyczna informacja dla całej branży, że ludzie chcą latać i wracają do latania, ale brak przygotowania i gotowości na to, żeby ich obsłużyć, może w dłuższej perspektywie budować dużą niechęć do latania. 10 tys. bagaży pozostawionych na lotnisku Heathrow oznacza 10 tys. niezadowolonych osób. Pytanie, czy w przyszłości będą chcieli gdzieś jeszcze polecieć, czy jednak będą podróżować lokalnie – zastanawiał się w rozmowie z Podróże Gazeta.pl ekspert lotniczy Eryk Kłopotowski.
Jozsef Varadi, prezes Wizz Aira, zdaje się odpowiadać na pytanie wielu pasażerów, których podróż nie odbyła się bez problemów. W rozmowie z węgierskim portalem tłumaczy, że wynikały one z niewystarczającej obsady na wieży kontroli lotów i braku pracowników do obsługi bagaży czy kontroli bezpieczeństwa.
- Podczas sezonu wakacyjnego operowaliśmy w kompletnie dysfunkcyjnym środowisku, w którym nie było wystarczająco wielu kontrolerów ruchu lotniczego ani pracowników obsługi naziemnej - powiedział Varadi w rozmowie z portalem HVG.hu.
Varadi wyjaśnił, że to właśnie z tego powodu węgierskie linie musiały odwoływać loty czy realizować rejsy z dużym opóźnieniem. – Nie jesteśmy za to fundamentalnie odpowiedzialni: jeśli spojrzymy na odwołane loty w Europie, Wizz Air odwoływał ich dokładnie tyle samo, co europejska średnia, więc wcale nie byliśmy gorsi. Jeśli ktoś musi być winny, to oczywiście jest to linia lotnicza, która ma zobowiązania wobec pasażerów, ale z drugiej strony, jeśli spojrzymy na przyczyny problemów, to widzimy, że cały system nie działał poprawnie – dodał Varadi.
Szef Wizz Aira choć zapewnił, że braki kadrowe zostały uzupełnione, a lotniska zaczęły funkcjonować poprawnie, to jednocześnie obawia się, że tuż przed świętami Bożego Narodzenia sytuacja może się powtórzyć.
– Prawdziwym testem będzie kolejny szczyt przewozowy, czyli okres przedświąteczny, a także następne wakacje. Z pewnością dużo się nauczyliśmy z tej całej sytuacji. Wiemy już, że musimy mieć znacznie głębsze rezerwy, aby nasze usługi odbywały się bez zakłóceń – powiedział szef Wizz Aira.
Na pytanie zaś dziennikarza, jakie plany ma firma na następne lata, Varadi odparł, że do 2030 roku flota Wizz Aira będzie składać się z 500 samolotów. Przewoźnik chce także umocnić swoją pozycję w Europie Środkowo-Wschodniej i Zachodniej. Dostrzega potencjał w ekspansji na rynek wschodni.
Źródła: hvg.hu / fly4free.pl