Polskie Radio informowało, że dostawcy za energię muszą płacić producentom niemal pięć razy więcej niż rok temu. Dzieje się tak dlatego, że cena energii elektrycznej w hurcie wzrosła we Włoszech do 476 euro za megawatogodzinę. Tak wysokie stawki oznaczają bankructwo wielu firm, które z sukcesem funkcjonowały przez wiele dekad.
W takiej właśnie sytuacji znalazły się włoskie hotele działające w Apulii - regionie, porównywanym do Toskanii i cieszącym się w tym roku dużą popularnością wśród turystów. W pięciu z nich za energię przedsiębiorcy musieli zapłacić pół miliona euro (ok. 2,4 mln zł). Podjęli decyzję o zamknięciu działalności po ponad pięciu dekadach goszczenia turystów.
Włosi alarmują, że branża hotelarska od ponad dwóch lat jest w kryzysie. Wciąż wielu hotelarzy liże rany po pandemii COVID-19, ale obecne podwyżki energii mogą stać się gwoździem do trumny. Przedsiębiorcy zwracają uwagę, że ucierpią na tym pracownicy, którzy stracą pracę, lokalna gospodarka oraz narciarze, którzy nie będą mieli gdzie nocować.
– Przypadek z Apulii nie będzie jedyny i w przyszłym miesiącu będą następne. Sytuacja naszej branży jest dramatyczna i nie możemy pozwolić sobie na to, by czekać do 2024 roku – powiedział "Corriere Della Serra" prezes włoskiej federacji hotelarskiej Bernabo Bocca.
Jak informuje włoski portal ilsole24ore.com, już teraz właściciele ośrodków szukają oszczędności, obniżają temperaturę basenów, wyłączają sauny, a zimą najpewniej nie uruchomią wyciągów. Przedsiębiorcy zwracają uwagę, że takie decyzje zniechęcą turystów do wyjazdu do Włoch na narty. Może się to więc negatywnie odbić na wizerunku kraju, a także w przyszłości na PKB.
Hotelarze mają nadzieję, że politycy podejmą interwencje, aby ceny energii spadły. Bocca zaapelował o natychmiastowe działania. - Potrzebna jest natychmiastowa interwencja ze strony rządu, który powstanie i tego, który jeszcze pracuje. Znalezienie rozwiązania problemu kosztów energii powinno być absolutnym priorytetem - mówi na łamach portalu ilsole24ore.com.
Prezes włoskiej federacji właścicieli hoteli podkreślił, że konieczna jest taka sama pomoc, jak w przypadku pandemii. Bocca zwrócił uwagę, że rachunki za prąd wzrosły sześciokrotnie w porównaniu do 2019 roku.
- Nie możemy prosić, aby firmy uzbroiły się w cierpliwość i przeczekały do 2024 roku, bo do tego czasu wiele firm nie przetrwa - podkreślił.
Bocca twierdzi, że nie tylko potrzebna jest pomoc rządowa, ale również ze strony Unii Europejskiej. - Włochy są słabym ogniwem w łańcuchu. Niemcy mogą liczyć na superinwestycję rządu, Francuzi mają energię jądrową, a my pozostajemy z zapałką w ręku - twierdzi przedstawiciel włoskiej branży hotelarskiej.
Jak informuje Polskie Radio, wysokie ceny prądu we Włoszech wynikają z faktu, że połowa energii elektrycznej jest tam produkowana w elektrowniach gazowych. W Niemczech elektrownie gazowe produkują 17 proc. prądu, we Francji, dzięki elektrowniom jądrowym, zaledwie 6,5 proc., a w Hiszpanii – jedną czwartą. Włochy w ramach unijnej polityki oszczędności zamierzają zmniejszyć zużycie gazu o 7 proc.
Źródła: "Corriere Della Serra" / ilsole24ore.com, Polskie Radio