Toaleta grozy w Bieszczadach. Turystka grzmi: "przesada"

Płatne toalety publiczne od lat są przedmiotem licznych kontrowersji. Niektórzy uważają, że nie powinno się płacić za potrzeby fizjologiczne, inni zwracają uwagę na absurdalne ceny. Oburzenia rosnącymi cenami nie kryją internauci, którzy dzielą się zdjęciami w mediach społecznościowych.

Tegoroczne wakacje nie były łatwe dla wielu Polaków - szalejąca inflacja znacznie wpłynęła na ceny towarów. Podwyżki można było odczuć także w branży turystycznej. Droższy stał się transport, dania w restauracjach czy noclegi w hotelach. Jak się okazuje, więcej trzeba było również zapłacić za publiczne toalety. 

Zobacz wideo Jest czysty i zadbany? To tylko pozory. 7 najbrudniejszych rzeczy w pokoju hotelowym

Publiczne toalety w Polsce. Na turystów czeka niemiła niespodzianka

Ceny publicznych toalet sprawiają, że turyści przecierają oczy ze zdumienia. Niemiła niespodzianka czeka osoby chcące załatwić potrzeby m.in. w Bieszczadach. Jak się okazuje, za skorzystanie z toalety w Centrum Promocji Leśnictwa w Mucznem trzeba zapłacić aż sześć złotych. 

Lekka przesada. Nie skorzystałam

- powiedziała turystka cytowana przez "Onet".

Nie tylko Bieszczady. "Toalety grozy" także na Helu

Zszokowana była także dziennikarka prasowa i telewizyjna - Katarzyna Bosacka, która pod koniec czerwca podzieliła się wrażeniami z wizyty na Helu. Tym razem za załatwienie potrzeb fizjologicznych trzeba było zapłacić aż pięć złotych, czyli o złotówkę więcej w porównaniu z ubiegłym rokiem. 

Wszystko drożeje, nawet jednorazowe wejście do toalety na Helu. Dobrze przyjrzyjcie się napisom powyżej - opłata zależy od wielkości przyrodzenia! Ktoś miał wyobraźnię

- napisała dziennikarka w poście na Instagramie. 

Zaskoczone mogą być również osoby, które chcą skorzystać z toalet w restauracjach. W innym poście Katarzyna Bosacka wskazała, że cena wynosi nawet 10 zł, gdy nie jest się klientem lokalu. 

 

Internauci nie kryją oburzenia. "Dzieci załatwiały się w piwnicy"

Oburzenia wysokimi cenami nie kryją internauci. Pod zdjęciem Katarzyny Bosackiej na Instagramie wywiązała się dyskusja. Wielu komentujących zwracało uwagę na fakt, że drożejące toalety sprawiają, że ludzie załatwiają swoje potrzeby w innych miejscach. 

Ale jaki to problem? Skoro właściciele toalet tak traktują klientów, to trzeba niestety w krzaczki i już. Nie ma wyjścia, nikt nie będzie płacić 10 zł za to, aby zaspokoić swoje podstawowe potrzeby

- czytamy. 

Akurat toaleta powinna być za darmo, bo potem turyści załatwiają potrzeby na klatkach schodowych okolicznych bloków... U nas dzieci załatwiały się w piwnicy, trzeba było aż zamontować drzwi do piwnicy i nowe na ganku. Teraz nawet listonosz stoi pod klatką bezradny i nie może wejść, bo jeszcze domofonów nie zdążyli naprawić

- dodała inna użytkowniczka. 

Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Więcej o: