Raj dla samotników. Oto najbardziej odizolowane miejsca na Ziemi

Podróż nierzadko trwa kilkanaście dni, w towarzystwie szumu fal, lęku i niepewności. Nie wiadomo, jakiego powitania należy się spodziewać, jak się zachować - prawdopodobnie to najczęstsze myśli, jakie towarzyszą odkrywcom, decydującym się odwiedzić najbardziej niedostępne miejsca na świecie.

Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Współcześnie coraz więcej miast boryka się z problemem przeludnienia — stan naszej populacji w grudniu 2021 roku wynosił około 7,9 mld osób. Mimo to wciąż zachowały się regiony, gdzie w odosobnieniu i z dala od hałasu żyje się od pokoleń. Oto najbardziej niedostępne miejsca na naszej planecie.

"Jedna, wielka rodzina". Archipelag Tristan da Cunha

Badania genetyczne dowiodły, że obecni mieszkańcy Wysp Tristan da Cunha zależnych od Wielkiej Brytanii są potomkami... zaledwie ośmiu mężczyzn i siedmiu kobiet. Nic dziwnego, że określają swoją hermetyczną społeczność mianem "jednej rodziny". Archipelag zamieszkują bowiem zaledwie 243 osoby, obecnie uznaje się go za jedno z najbardziej niedostępnych miejsc na Ziemi.

W 2016 roku na większości brytyjskich serwisów internetowych pojawiło się ogłoszenie:

Administrator Wyspy Tristan da Cunha zatrudni doradcę rolniczego, który pomoże zwiększyć produktywność upraw warzyw oraz hodowli 300 sztuk bydła i 500 owiec na obszarze 1000 akrów.

W przekazie medialnym bardzo szybko anons okrzyknięto mianem "pracy marzeń na rajskiej wyspie", jednak — ku zdziwieniu — zgłosiło się niewielu chętnych. Być może potencjalnych kandydatów przeraziło widmo samotności oraz problematyczny dojazd, a także ewentualny powrót z wyspy. Ze względu na brak lotniska oraz kłopotliwe położenie na południu Atlantyku, podróż na Trista da Cuhna możliwa jest jedynie drogą morską z Kapsztadu. Statek kursuje raz w miesiącu, a rejs trwa łącznie blisko dziesięć dni w jedną stronę. Życie na wyspie również nie należy do najłatwiejszych; działa tam bowiem tylko jeden sklep i jedna szkoła, a za opiekę medyczną odpowiada jeden lekarz. 

 

Tam, gdzie nie sięga cywilizacja 

W 2018 roku w samotną podróż na Sentinel Północny, będący częścią Archipelagu Andamanów w Zatoce Bengalskiej, zdecydował się 26-letni misjonarz, John Allen Chau. Nie przeżył nawet dwóch dni. Wkrótce rybacy znajdujący się w okolicy wyspy dostrzegli, jak grupa tubylców zakopuje zwłoki mężczyzny na plaży. Jak informuje National Geographic:

Rząd Andamanów i Nikobarów, terytorium związkowego Indii, pod które formalnie podlega Sentinel Północny, już kilka lat temu zakazały obcym wjazdu na wyspę.

Sentinel Północy uznaje się za jedno z ostatnich miejsc na Ziemi, do których nie dotarła współczesna cywilizacja. Wyspę zamieszkuje kilkuset tubylców, którzy żyją w izolacji najprawdopodobniej od 60 tysięcy lat, zaciekle broniąc swojego terytorium. W związku z tym niewiele wiadomo o Sentinelczykach; nie znamy ich kultury, języka ani codziennych obyczajów. 

 

"Koszmar zamkniętej społeczności"

- Statek zawija w pobliże wyspy sześć razy do roku, czasem przypłynie jacht. Nic więcej. Żaden samolot nie wyląduje, żaden helikopter nie doleci. Pitcairnczycy wierzą w doskonałą komunę, odgradzają się od świata. - tak życie na wyspie Pitcairn opisuje w reportażu "Jutro przypłynie królowa" jeden z niewielu Polaków, którym udało się tam dostać, Maciej Wasilewski. Mieszkańcy Pitcairn nie lubią mediów. W 2002 roku angielski dziennikarz, który przypłynął w ten region wynajętym statkiem, nawet nie wyszedł na ląd. Z kolei, jak zanotował w swojej książce Maciej Wasilewski, pewna reporterka usłyszała: 

Powiesimy cię, jeśli źle o nas napiszesz.

Maleńką wyspę o powierzchni mniejszej niż Suwałki zamieszkuje obecnie około 50 mieszkańców. Prąd elektryczny dostępny jest tu jedynie 15 godzin na dobę, nie ma tu również telewizji, a do 2002 roku na Pitcairn działał tylko jeden telefon satelitarny. 

Całkowita izolacja od współczesnej cywilizacji dla jednych może wydawać się błogosławieństwem, dla innych największym przekleństwem. W 2004 roku o wyspie Pitcairn zrobiło się głośno w mediach, głównie za sprawą afery pedofilskiej, w którą było zaangażowanych wielu mieszkańców — w tym burmistrz stolicy. Jak wówczas komentowały okładki brytyjskich gazet, Pitcairn to:  "Czyste zło pod Słońcem", "Utracony raj", a nawet "Koszmar zamkniętych społeczności".

 

Źródło: National Geographic

Więcej o: