Agresywny 26-latek sam zawiadomił służby o rzekomej bombie, która miała znajdować się w pociągu. Na Dworzec Wschodni w Warszawie bez chwili zwłoki skierowano zespół pirotechników i służby ratunkowe. Na szczęście alarm okazał się fałszywy. Teraz mężczyzna odpowie za swoje nieodpowiedzialne zachowanie.
Jak informuje "Super Express", jeden z mężczyzn podczas podróży pociągiem na trasie Gdańsk-Kraków zaczął zachowywać się agresywnie, czym wystraszył pasażerów.
Według nieoficjalnych informacji zerwał hamulec bezpieczeństwa i wyrwał młotek bezpieczeństwa, po czym zaczął wybijać szyby. Łącznie miał powybijać pięć szyb w trzech wagonach. Na szczęście żaden z pasażerów nie ucierpiał.
Więcej najnowszych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Gdy uspokoił się, zadzwonił na numer alarmowy informując, że w pociągu znajduje się bomba. Gdy na Dworzec Wschodni w Warszawie dotarł pociąg, a następnie zespół pirotechników okazało się, że to fałszywy alarm.
Takie zgłoszenia zawsze traktujemy poważnie. Policjanci na Dworcu Wschodnim zatrzymali mężczyznę, którym okazał się 26-letni mieszkaniec Warszawy. Skierowani na miejsce pirotechnicy, wykluczyli zagrożenie bombowe
- poinformował w rozmowie z "Super Expressem' nadkomisarz Sylwester Marczak.
Pasażerowie pendolino przesiedli się do innego pociągu. Z Dworca Wschodniego w Warszawie odjechali z około godzinnym opóźnieniem.