Od początku roku po słowackiej stronie Tatr zginęło 12 turystów. To rekordowa czarna lista, dlatego władze TANAP-u i Horskiej Zachrannej Slużby podjęły wspólne działania, aby uniknąć podobnych sytuacji.
Kontrole zaczęły się już tydzień temu. Strażnicy parku i ratownicy z HZS sprawdzają turystów, którzy zamierzają wspiąć się na najwyższy szczyt Tatr – Gerlach (2655 m n.p.m.).
- Akcja ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa turystom udającym się na szlaki przeznaczone dla turystyki wysokogórskiej, ale tylko i wyłącznie w asyście licencjonowanego przewodnika. Nie chodzi nam o nakładanie kar, ale uświadomienie zagrożenia, jakie wynika z prób wejścia na szczyt bez przewodnika lub z osobą nieposiadającą odpowiednich uprawnień - powiedział "Gazecie Wyborczej" Peter Dziurilla z TANAP.
Jak czytamy na stronie gorsko.eu, bez przewodnika można wejść na siedem szczytów: Solisko, Skrajne Solisko (Predne Solisko), Jagnięcy Szczyt (Jahnací štít), Sławkowski Szczyt, Wysoka, Krywań i Rysy. Na pozostałe i te najbardziej pożądane, jak: Gerlach, Łomnica, Lodowy Szczyt, Durny Szczyt, Wysoka czy Baranie Rogi możemy się wspiąć jedynie z przewodnikiem.
W styczniu po stronie słowackiej doszło do groźnego wypadku. W drodze na Gerlach zginęło trzech wspinaczy. Jeden z nich nielegalnie prowadził pozostałych. – To tak, jakbyśmy wsiedli do taksówki z kierowcą, który nie posiada prawa jazdy – komentował tragedię w rozmowie z Podróże Gazeta.pl ratownik TOPR i przewodnik wysokogórski Jan Gąsienica Roj.
– Nigdy nie jesteśmy 100-procentowo bezpieczni w górach. Wyładowania atmosfery, spadające kamienie, zagrożenie lawinowe. Tych zagrożeń niezależnych od nas jest naprawdę wiele. Do tego dochodzą sytuacje, które sami stwarzamy na szlaku. Najczęściej do wypadków dochodzi wtedy, gdy nałoży się kilka czynników naraz. Załamuje się pogoda, jesteśmy gorzej ubrani, uruchamia się ciąg zdarzeń, które sprawiają, że dochodzi do wypadku. Tak jak do każdej wycieczki, tak i do każdej aktywności górskiej musimy się dobrze i dokładnie przygotowywać, po to, żeby jak najbardziej minimalizować ryzyko, którego nigdy nie da się w 100 proc. wykluczyć – mówił wówczas przewodnik.
Jan Gąsienica Roj dodał, że "ruch turystyczny z roku na rok się powiększa, coraz więcej ludzi przyjeżdża w góry, dlatego może dochodzić do takich sytuacji. Statystycznie też musi dochodzić do tragedii. Tego się nie da uniknąć ani wykluczyć".
Ratownik TOPR tłumaczył, żeby zwracać uwagę na odpowiednie kwalifikacje. Po słowackich Tatrach mogą oprowadzać przewodnicy górscy z licencją IVBV/UIAGM. – Niespójność prawa polskiego, słowackiego i unijnego spowodowała, że korzystając z luki prawnej, znajdują się ludzie, którzy uważają, że mogą pracować jako przewodnicy na Słowacji i to wzbudza wiele dyskusji – tłumaczył wówczas Gąsienica Roj.
Strażnicy TANAP mają więc nadzieję, że dzięki kontrolom uda się wyeliminować przewodników, którzy prowadzą grupę, nie mając odpowiednich uprawnień.
Jak czytamy na stronie gorsko.eu, wynajęcie polskiego Międzynarodowego Przewodnika Wysokogórskiego IVBV/UIAGM kosztuje od 400 do 500 zł na osobę. Z przewodnikiem w Tatrach słowackich możemy wędrować również zimą, gdy szlaki są oficjalnie zamknięte.
Źródła: "Gazeta Wyborcza" / gorsko.eu / gazeta.pl