Blisko 800 szkieletów na dnie himalajskiego jeziora. "Co ich tu przywiodło?"

W odizolowanej części Himalajów, na dnie jeziora Roopkund spoczywają szczątki nawet 800 osób. Większość z nich zginęła około 800 roku naszej ery, a niektórzy... aż tysiąc lat później. Wskazówką w rozwikłaniu zagadki może okazać się dawna, lokalna legenda.

Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Cztery dni wędrówki. Tyle czasu należy poświęcić, aby dostać się z najbliższej wioski do tajemniczego Jeziora Roopkund. Kryje się w Himalajach, pośród surowego krajobrazu, przepełnionego kolorami szarości i bieli. To miejsce mogłoby wprawiać w zachwyt samymi walorami estetycznymi — gdyby nie to, że kilkadziesiąt lat temu zostało okrzyknięte ogromnym, masowym grobem. 

Zagadka za zagadką

1942 rok. Świat obiega wiadomość o przerażającym odkryciu w Himalajach, na wysokości 4 536 m n.p.m. Jeden ze strażników, w otoczeniu górskich skał dostrzega niecodzienne jezioro. Szybko orientuje się, że coś dziwnego kryje się pod krystaliczną taflą wody. Jak się później okazało, były to sterty ludzkich kości. W pierwszej chwili mężczyzna założył, że szczątki muszą należeć do japońskich żołnierzy, poległych w trakcie II wojny światowej. Mimo to zdecydował się powiadomić Brytyjczyków. Rozpoczęto badania — im dłużej jednak trwały, tym więcej przynosiły pytań, niż odpowiedzi.

Szeptane opowieści

W trakcie przeprowadzanych badań okazało się, że kości wcale nie należą do poległych żołnierzy z II wojny światowej, tylko do ludzi, którzy zmarli w tym miejscu około 800 roku naszej ery. Jezioro Roopkund szybko stało się przedmiotem burzliwych dyskusji i licznych spekulacji.

Wszyscy się zastanawiali, kim byli zmarli, co ich tu przywiodło i jak zginęli.

- tłumaczy Niraj Rai, jeden z członków międzynarodowego zespołu naukowego, który przeprowadził analizy genetyczne tajemniczych szkieletów. Przez blisko 50 lat zagadka pozostawała nierozwiązana; niebawem zaczęto jednak wsłuchiwać się z większą uwagą w krążącą wśród okolicznych mieszkańców legendę. 

 

Rozwrzeszczana świta i tancerki nad jeziorem

Dawny hinduski król rozgniewał boginię Nanda Devi, która w ramach zemsty zdecydowała się zesłać na jego kraj dotkliwą suszę. Zrozpaczony władca próbował przebłagać bóstwo, w związku z tym wyruszył na pielgrzymkę zwaną Nanda Devi Raj Yatra. Pielgrzymka (praktykowana do dziś) uznawana jest jednak za jedną z najtrudniejszych na świecie. Mimo dobrych zamiarów król popełnił jeden, niewybaczalny błąd — zabrał ze sobą świtę, a nawet tancerki, którym rozkazał tańczyć podczas postoju nad jeziorem. Takie zuchwalstwo okazało się dla bogini jeszcze większą obrazą, za którą zesłała na króla i jego ludzi gradową burzę, podczas której wszyscy zginęli. Jaki związek ma ta okoliczna legenda z rzeczywistością? Jak ustalono podczas późniejszych badań — całkiem spory. 

Grom z jasnego nieba

Mówi się, że w każdej legendzie kryje się ziarno prawdy. W tym wypadku nawet więcej niż ziarno. Po pierwsze, Jezioro Roopkund rzeczywiście znajduje się na trasie pielgrzymki, wspomnianej w opowieściach. Po drugie, jak informuje National Geographic:

Obrażenia odkryte na szczątkach potwierdzają, że wiele spoczywających tu osób doznało urazów głowy, przypominających uderzenie tępym narzędziem.

Naukowcy, rzecz jasna, nie twierdzą, iż gwałtowną burzę z gradem zesłała na podróżnych rozgniewana bogini. Faktem jest jednak, że w tym regionie panują bardzo trudne warunki atmosferyczne i często dochodzi do burz z silnym wiatrem oraz gradobiciem. Prawdopodobnie to było przyczyną śmierci setek osób.

Jedna, wielka niewiadoma

Kiedy tylko część zagadki udało się rozwikłać, na horyzoncie pojawiły się kolejne pytania. Badanie DNA kości ujawniło, że co najmniej 14 ze zmarłych nad jeziorem osób nie pochodziło z Azji Południowej, jak zdecydowana większość ofiar. Na dodatek kości są znacznie młodsze niż wiele innych szkieletów. To z kolei wskazuje, że pochodzą od osób zmarłych około 1000 lat później. Jak informuje Éadaoin Harney z Uniwersytetu Harvarda:

Skład genetyczny szkieletów z Roopkund był całkowitym zaskoczeniem. Obecność ludzi znad Morza Śródziemnego wskazuje, że było to miejsce, które przyciągało ludzi z całego świata.

Kolejne badania i analizy potwierdziły wcześniejsze hipotezy: badani ludzie nie zginęli w tym samym momencie. Najprawdopodobniej w pierwszej kolejności zmarły osoby  spokrewnione z mieszkańcami współczesnych Indii, a dopiero po wielu latach, pomiędzy XVII a XX wiekiem, kolejne dwie grupy. Jak podsumowuje David Reich z Harvard Medical School:

Wciąż nie wiemy, co przywiodło tych ludzi nad jezioro, ani jak zginęli. Analizy biomolekularne pozwoliły nam stwierdzić, że historia jeziora Roopkund jest bardziej złożona, niż sądziliśmy.

Źródło: National Geographic, Kopalnia Wiedzy, Onet.pl

Więcej o: