Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Titanoboa cerrejonensis, uznany za największy gatunek węża w historii zdaniem naukowców żył około 60–58 milionów lat temu, w okresie paleocenu. Wydawać by się mogło, że gadowi, który w całości połykał krokodyle, nie zagraża żadne niebezpieczeństwo. Właśnie dlatego badaczy zafascynował fakt, że zwierzę w żadnym wypadku nie mogłoby żyć w czasach współczesnych.
Titanoboa zjadał wszystko, co spotkał na swojej drodze. Był jednym z najgroźniejszych drapieżców, oczekiwał na swoje ofiary w płytkich zbiornikach wodnych, chwytając je i dusząc w morderczym uścisku. Według licznych analiz titanoboa najprawdopodobniej żywił się głównie rybami, jednak zjadał również krokodyle, liczące nawet siedem metrów długości. Dodatkowo gad ważył powyżej tony i osiągał nawet 15 metrów długości. Jak to się stało, że w żadnym wypadku nie mógłby żyć obecnie?
Naukowców początkowo zaskoczył fakt, że zwierzę nie przetrwałoby w naszych czasach — wcale nie ze względu na brak pożywienia, zanieczyszczenie środowiska czy nadmierne wycinanie lasów, które śmiertelnie zagraża innym gatunkom. Titanoboa był gadem zmiennocieplnym, musiał unikać wychłodzenia, żeby przetrwać. W związku z tym obecnie byłoby dla niego zbyt zimno. Jak dodaje portal National Geographic:
Dlatego największe współczesne węże świata – anakondy czy pytony siatkowe – zamieszkują rejony tropikalne.
Aby lepiej zobrazować majestatyczny rozmiar węża żyjącego około 60 milionów lat temu, w 2011 roku Charlie Brinson stworzył robota, który odwzorowywał jego wygląd. Obecnie mechaniczny titanoboa prezentowany jest na licznych festiwalach i pokazach, robiąc na uczestnikach ogromne wrażenie. Ponadto rekonstrukcję tego ogromnego węża można obejrzeć w amerykańskim Smithsonian Institution.
Źródło: National Geographic