Podróż dla wielu dzieci jest często stresująca, szczególnie gdy musi lecieć samolotem lub jechać pociągiem. Mało przestrzeni i do tego pełno obcych ludzi wokół. Podczas lotu zupełnie nic się nie dzieje, a oglądanie chmur za oknem szybko się nudzi. Nic więc dziwnego, że dziecko zaczyna marudzić i ciągle pytać "daleko jeszcze?". Instagramerka Sarah Brown podzieliła się kilkoma tipami, dzięki którym szybko można sobie poradzić z dziecięcymi humorkami.
Więcej artykułów o dzieciach w podróży znajdziesz na stronie Gazeta.pl.
Samantha Brown jest mamą bliźniaków i prowadzi program podróżniczy "Places to love". Zwiedziła wiele zakątków świata i sprawdziła mnóstwo trików, które okazały się być pomocne. Na Instagramie opublikowała filmik, w którym dzieli się ważną poradą, dzięki której dziecko spędzi mniej czasu w samolocie, co pozwoli uniknąć niepotrzebnych stresów.
W przeciwieństwie do tego, co mówią inni opiekunowie, Sarah jest zdania, że dziecko nie powinno wchodzić do samolotu jako pierwsze.
Ten czas jest bardzo stresujący dla dziecka. Bagaże krążą nad jego głową, ludzie są zestresowani i dziecko to wszystko wyczuwa
- tłumaczy i dodaje, że najmłodsi mogą się w tym czasie też nudzić i przeszkadzać. Najlepiej więc czekać obok bramki i wejść dopiero na końcu. W tym czasie warto zająć dziecku czas, by oczekiwanie na podróż nie było stresujące.
Co jeśli dwie osoby podróżują z dziećmi? I na to kobieta ma radę. Jeden partner wchodzi do samolotu jako pierwszy i chowa bagaże, drugi przychodzi z dziećmi, gdy wszystko będzie gotowe. Dzięki temu maluchy spędzą na pokładzie przed startem tylko 10-15 min, zamiast 45.
Internauci przyznali, że wskazówki Sarah są bardzo przydatne i często się sprawdzają. Uważają, że lepiej być w samolocie krócej, niż mieć lepsze miejsce. Inni stwierdzili, że chętnie z niej skorzystają. Nawet pracownicy linii lotniczych przyklasnęli słowom podróżniczki.
Nominowałbym cię do Pokojowej Nagrody Nobla.
Jako stewardesa, muszę przyznać, że to bardzo mądre słowa.
Robimy to samo w restauracjach. Składamy zamówienie i chodzimy z naszymi dwulatkami, dopóki jedzenie nie będzie gotowe
- czytamy w komentarzach.