Polacy na wakacjach mają absurdalne wymagania i pretensje. "Mewy są za głośne"

Wakacje powoli dobiegają końca. Część z nas ma już za sobą letni wypoczynek. W tym roku nie wszystkim udało się zrealizować wakacyjne wyjazdy zgodnie z wcześniejszymi planami, m.in. z powodu szalejącej inflacji. Niektórzy z tych, którym udało się spędzić urlop poza domem, zapomnieli o zasadach kultury osobistej i wzajemnego szacunku, o czym opowiedzieli nam przedsiębiorcy z branży turystycznej.

Więcej tematów związanych z wakacjami na stronie Gazeta.pl

Miłość między hotelarzami, właścicielami restauracji i innymi przedsiębiorcami związanymi z turystyką, a Polakami na wakacjach, bywa trudna. Jedni potrzebują drugich, ale nie zawsze potrafią się dogadać. A wakacje w tym roku, w obliczu szalejącej inflacji, są znacznie większym wyzwaniem finansowym niż jeszcze w roku ubiegłym. Z badania firmy GfK Current Consumer Mood wynika, że 57 proc. Polaków zmieniło z tego powodu swoje plany urlopowe. Zrezygnowali z wakacji, zdecydowali się na krótszy wyjazd lub wybrali miejsce bliżej domu. Nic więc dziwnego, że ci, którzy mimo wszystko wyjechali na wcześniej planowany urlop np. nad Bałtyk lub w polskie góry, chcą spędzić ten czas najlepiej, jak to możliwe. Mają wobec swoich wakacji większe oczekiwania, częściej bywają rozczarowani, czasem czują się oszukani, naciągnięci. 

Bo mewy były za głośne

Właściciel niewielkiego pensjonatu w okolicy kanału portowego w Łebie opowiedział nam, że miał niedawno u siebie rodzinę, której przeszkadzał hałas robiony przez mewy.

Widok z okna na port to atut mojego pensjonatu. Gościom bardzo podoba się taka lokalizacja, często właśnie z jej powodu wybierają noclegi u mnie. Mam sporo stałych, takich, którzy przyjeżdżają od wielu lat. Nikt nigdy nie miał pretensji o mewy!

- powiedział. 

W okolicy portu jest ich sporo, ale to przecież nic dziwnego. Każdy wie, że tam są, były i będą. A im przeszkadzało, że za bardzo hałasują. Nie wiem, czego ode mnie oczekiwali. Żebym je przepędzał?

- zażartował. 

Polacy czekają na bon 500+ na wakacjePolacy czekają na bon 500+ na wakacje alicja neumiler / Shutterstock

Rabat za brzydką pogodę

Ci, którym zależy na słonecznej pogodzie i smażeniu się na plaży, sporo ryzykują, jeśli decydują się na wyjazd do któregoś z polskich miast. Nikt nie może im dać gwarancji, że trafią na dobrą pogodę. Nawet w lipcu, czy sierpniu, potrafi być kapryśna. Niektórzy wpadają na pomysł, że powinni dostać rabat z tego powodu.

Przyszedł do mnie pan, który spędził u nas dwa tygodnie. Następnego dnia miał wyjeżdżać. Sporo padało w tym czasie i ten pan spytał, czy dostanie jakiś rabat z powodu brzydkiej pogody

- mówi właścicielka ośrodka wypoczynkowego z Władysławowa.

Zapłacił już za pobyt całej rodziny, ale oczekiwał, że w ramach tego rabatu część pieniędzy mu oddam. Przyznam, że byłam zszokowana

- dodaje. 

Inna pani miała pretensję, że plaża jest węższa, niż to wynika ze zdjęć na naszej stronie internetowej. Rzeczywiście, w tym roku morze zabrało sporo plaży, jest węższa niż zwykle, ale kto ma wpływ na takie rzeczy? Pani powiedziała, że powinniśmy ją uprzedzić o tym, gdy dokonywała rezerwacji. 

Filet z ościami?

Ceny w restauracjach w ostatnim czasie także poszły w górę. Dla tych, którzy nie zrezygnowali z jedzenia "na mieście" oznacza to spore wydatki i zdawać by się mogło - wzrosły ich oczekiwania wobec zamawianego w lokalach jedzenia. W przypadku niektórych, oczekiwania i wymagania, a także pretensje, bywają absurdalne. 

Na początku sezonu jeden pan przyszedł na obiad z rodziną. Złożył spore zamówienie, ale kiedy przyszło do płacenia rachunku, powiedział, że zamówił fileta z dorsza, a znalazł w nim dwie ości. I że w związku z tym on za tę rybę nie zamierza płacić

- wspomina kelnerka ze smażalni ryb we Władysławowie. 

Jego talerz był pusty. Zjadł wszystko do ostatniej frytki. Nie chciałam się z nim kłócić, ale przecież musiałam przyjąć płatność. Trochę to trwało, na szczęście jego żona się włączyła i za wszystko zapłacił.

Nie wiedziała, że trzeba pilnować rowerów 

Zdarzają się też zupełnie nieoczekiwane sytuacje, gdy trudno rozstrzygnąć, kto ma rację.

Pani pożyczyła cztery rowery i pojechała z mężem i dziećmi na wydmy ruchome (popularna atrakcja turystyczna na terenie Słowińskiego Parku Narodowego - przyp. red.). Wróciła na piechotę, powiedziała, że rowery zostały skradzione, ale ona nie zamierza ponosić za to odpowiedzialności, bo nikt jej nie powiedział, że trzeba je na parkingu przypiąć zapięciem

- mówi pracownik wypożyczalni rowerów.  

Sytuacja była absurdalna, nie mogliśmy się z tą panią dogadać. Żadne argumenty do niej nie trafiały, próbowała nam wmówić, że to nasza wina, że jej skradziono rowery. Wezwaliśmy policję, dyskusja była bardzo długa i irytująca, ale w międzyczasie ktoś zadzwonił z innej wypożyczalni, że trafiły do niego nasze rowery

- dodaje.

Takie rzeczy się zdarzają, wszystko można było załatwić spokojnie i kulturalnie, a ta osoba była agresywna i odnosiła się do mnie bardzo nieuprzejmie. Niestety w ostatnim czasie jestem świadkiem wielu takich zachowań. Ludzie nie potrafią się zachować na urlopie, wydaje im się, że wszystko im wolno. Przykre to

- skarży się.

Coraz częściej zdarza mi się, że goście traktują mnie jak służącą, jak człowieka gorszej kategorii. Tylko dlatego, że obsługuję ich stolik. Są opryskliwi, lekceważący, nieuprzejmi. Kompletny brak kultury

- dodaje kelnerka ze wspomnianej smażalni ryb we Władysławowie.

Sporo roszczeń, niewiele kultury

Irena Kamińska-Radomska, ekspertka z zakresu międzynarodowego protokołu i etykiety biznesu oraz wystąpień publicznych, uważa, że na wakacjach nie ma urlopu od savoir-vivre’u.

Jeśli jesteśmy wśród ludzi, musimy zastosować zasady, które obowiązują w danym miejscu. Oczywiście różne w zależności od kraju. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli my wrzucimy na luz, to inni mają po urlopie. Z kolei my możemy mieć zepsute wakacje, jeśli to inni poczują wolność od pewnych zasad współżycia i będą zachowywać się jak zwierzęta

- mówi. 

Akurat wczoraj wracałam z urlopu pociągiem i doświadczyłam takiego zezwierzęcenia, polegającego na nieliczeniu się z innymi. Jeden pasażer co chwilę kichał, celebrując tę czynność z dużą radością. Inna osoba prowadziła 'biznesy' przez telefon, głośno używając knajackiego języka, a kilkunastoletni młodzieniec wyjął z bagażu jedzenie i przez jakieś pół godziny mlaskał niemiłosiernie

- dodaje. 

Mielno. Zdjęcie ilustracyjneMielno. Zdjęcie ilustracyjne Mielno. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Anna Jarecka / Agencja Wyborcza.pl

To nie świadczy o nas wszystkich

Irena Kamińska-Radomska zaznacza jednak, że przytoczone zachowania są jednak tylko wyjątkami, które psują nam - Polakom opinię. Nie uważa jednak, żebyśmy pod względem kultury odbiegali od innych narodowości. 

Często wyjeżdżam za granicę, w różne miejsca. Ja, rodzina, znajomi. I wiem, że każdy ma coś za paznokciami. Nie uważam jednak, żeby Polacy odbiegali pod tym względem od innych narodowości. Mamy jakieś kompleksy, zupełnie niepotrzebnie, w które byliśmy wbijani przez lata. Potem wstydzimy się za jedną lub dwie osoby, które źle się zachowały. Nie bądźmy tacy krytyczni wobec siebie. Jak komuś się zdarzy błąd, przymknijmy na to oko.

Co jednak myśleć o sytuacji, gdy ludzie zachowują się niekulturalnie wobec innych, na przykład tych, którzy świadczą im usługi w czasie urlopy - kelnerzy, sprzątaczki etc.? 

Akurat odnośnie do hierarchii pragmatycznej, to faktycznie gość jest w sytuacji uprzywilejowanej w stosunku do obsługi. Ale to tylko kwestia precedencji, czyli ustalenia porządku, kolejności osób, a nie ważności! Bo nie ma osób bardziej i mniej ważnych, co niedawno wyjaśniałam w swoim poście na Instagramie

- przypomina ekspertka od etykiety. Dodaje, że w Polsce wszyscy ludzie są równi i nie wypada być niegrzecznym wobec osób, które akurat, w danej sytuacji są "niżej". To kwestia kultury osobistej. 

A jeśli mamy jakieś zastrzeżenia, chcemy się na coś poskarżyć, zawsze należy to robić w cztery oczy, zachowując szacunek do drugiego człowieka. Krytyka ma być racjonalna. I pamiętajmy - jeśli ktoś się pomylił, to ludzka rzecz, można zwrócić na to uwagę, ale kulturalnie

- dodaje.  

Irena Kamińska-Radomska jest autorką książki "Kilka lekcji o dobrym wychowaniu", która na półkach księgarni pojawiła się nakładem wydawnictwa Bosz. To poradnik dla rodziców, którym zależy na dobrym i mądrym wychowaniu swoich pociech i jednocześnie zbudowaniu z nimi zdrowej, prawidłowej relacji.

  

Więcej o: