Szukasz podobnych treści? Sprawdź Gazeta.pl
Lindsay i Alex właśnie wzięli ślub i wybrali się w podróż poślubną na greckąwyspę Mykonos. Podczas zwiedzania para trzydziestolatków postanowiła odwiedzić jedną z lokalnych restauracji. - Poszliśmy do baru z ostrygami, aby coś przekąsić i napić się - wyjaśniła w rozmowie z portalem news.com.au Lindsay.
Relacjonując przebieg wizyty świeżo upieczona żona wspomina, że obsługa knajpki już od progu zaoferowała im ostrygi. Dodaje także, że jej zdaniem kelnerzy byli bardzo zarozumiali. Pomimo nieprzychylnego pierwszego wrażenia nowożeńcy zgodzili się na proponowane danie.
Alex postanowił zamówić także coś do picia. - Mój mąż zamówił piwo, a ja poprosiłam o menu koktajli - tłumaczy Lindsay i dodaje, że gdy kelner podał zamówienie, ona poprosiła o przyniesienie karty drinków. Ku jej zdziwieniu kelner zaczął wymieniać różne rodzaju alkoholi, które oferował lokal. Kobieta nie chciała jednak wybierać w ten sposób, więc poprosiła raz jeszcze o menu. Choć niechętnie, kelner w końcu przystał na prośbę klientki.
Dostaliśmy laminowany kawałek papieru z wymienionymi rodzajami alkoholu
- wyjaśnia kobieta i dodaje, że obok listy drinków nie zapisano marki napoju ani jego ceny. Turystka z Kanady tłumaczy, że nie miała jednak sił na dalsze przepychanki, więc zamówiła Aperol Spritz.
Para w końcu dostała swoje zamówienie. Drinki, które przyniósł kelner były ogromne, wręcz komiczne. - Myśleliśmy, że to zabawna rzecz, którą robi bar, ponieważ nie prosiliśmy o ekstra duży koktajl - mówi Lindsay.
Pomimo otrzymania zamówienia, para nie czuła się w restauracji swobodnie. Powodem skrępowania były nie tylko wcześniejsze przepychanki z obsługą, ale także kelner, który przez cały czas stał obok stolika pary. - Przez cały czas bardzo mocno czaił się przy stole. Zawsze był w pobliżu - mówi Lindsay.
Pracownik greckiej restauracji próbował także namówić parę na dodatkowe dania. Gdy zjedli ostrygi, zaproponował im przekąskę z kraba, ale turyści wyjaśnili, że wpadli do knajpki, aby zjeść tylko lekką przekąskę. Odmowa nie zniechęciła jednak obsługi. Lindsay wyjaśnia, że kelner wrócił do ich stolika z wózkiem deserów, które zaczął wykładać na stół, przy którym siedzieli. Para po raz kolejny odmówiła i, ich zdaniem, kelner wyglądał wtedy na sfrustrowanego i obrażonego.
Lindsay wspomina, że gdy jej mąż wrócił z toalety, zauważył, że restauracja posiada jednak menu. Co więcej, zamówione przez nich ostrygi miały kosztować niespełna 30 dolarów. Kobieta uznała, że tak wysoka cena jest nieprawdopodobna.
Zjedliśmy już ostrygi, więc pomyśleliśmy: "O Boże, w co się wpakowaliśmy z tym rachunkiem?"
- przyznała w rozmowie Kanadyjka.
Kiedy byliśmy gotowi do wyjścia, poszłam do toalety, a oni kazali mojemu mężowi iść na zaplecze, aby zapłacić. Dali mu paragon, który wynosił ponad 400 euro
- wspominała Lindsay. Turystka wyznaje, że jej mąż był zszokowany kwotą, jaką musiał zapłacić za szybki lunch. Poprosił więc obsługę o pokazanie zsumowanego rachunku, ale wszystkie pozycje w menu zapisano po grecku. Para wyjaśnia, że nie mówi w tym języku.
Alex zapłacił rachunek, ale nowożeńcy mimo wszystko czują się oszukani. Okazało się, bowiem, że cena 29 dolarów dotyczy 100 g ostryg, a nie całej zaproponowanej przez kelnera porcji. Para dodaje, że nie miałaby pretensji, gdyby restauracja jasno określiła zasady. Nowożeńcy twierdzą jednak, że ten drobny szkopuł zaznaczono "małym druczkiem", by naciągnąć klientów na jak największy wydatek.
- Z perspektywy czasu cieszę się, że nie wywołaliśmy kłótni lub nie odmówiliśmy zapłaty, bo mogłoby się to dla nas skończyć gorzej. Oni wiedzą, kiedy jesteś turystą, i to wykorzystują - dodaje ku przestrodze kanadyjska turystka.
Alex i Lindsay to nie jedyni turyści, którzy niepochlebnie wypowiadają się o tej restauracji. Co więcej, podobne zdanie na temat nieuczciwych praktyk mają także miejscowi.
- Właściciel znajdującego się obok sklepu powiedział, że jest mu tak przykro, że tam poszliśmy. Powiedział, że ostrzega wszystkich, którzy wchodzą do sklepu, aby trzymać się z daleka od tej restauracji - wyjaśniła w rozmowie z portalem Lindsay.
DK Oyster, czyli restauracja, w której nowożeńcy zapłacili za swój lunch wysoki rachunek, jest negatywnie oceniana także przez innych turystów. Na portalu TripAdvisor otrzymała jedynie 2,5 gwiazdki (wystawiono ponad 1500 ocen). W komentarzach klienci dzielą się swoimi doświadczeniami, podobnymi do tych, które spotkały nowożeńców z Kanady.
Kompletny i całkowity przekręt. Bardzo agresywna obsługa, restauracja prowadzona przez złodziei i typy mafijne. W zeszłym tygodniu zatrułem się po jedzeniu tam [...].
[...] Pobierają od ciebie setki dolarów lub euro za drinka. Są setki skarg na ten lokal. Nie idź tam
- piszą internauci.
Niezadowoleni klienci ostrzegają się w komentarzach przed wizytą w tej restauracji źródło: TripAdvisor
Restauracja DK Oyster została niedawno ukarana wysoką grzywną. Właściciele musieli zapłacić ponad 30 000 dolarów "za wyłudzenie pieniędzy od dwóch amerykańskich turystów".