Więcej wiadomości z Polski i ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Chociaż Japonia jeszcze przed pandemią cieszyła się silną pozycją na światowym rynku turystycznym, to pandemia Covid-19 odwróciła wszystko o 180 stopni. W jednej chwili kraj zamknął się na zagranicznych gości i został jednym z najdłużej niedostępnych kierunków. Chociaż wielu czekało na ponowne otwarcie, to gdy ono nastąpiło, turyści nie zareagowali z entuzjazmem. Wszystko przez ograniczenia, które w dalszym ciągu utrudniają podróżowanie po kraju.
Kraj Kwitnącej Wiśni zdecydował się na otwarcie granic dopiero w czerwcu tego roku, jednak na miejscu turystów w dalszym ciągu obowiązują liczne ograniczenia. Spowodowało to, że wielu podróżnych zdecydowało z planów wyjazdu do Japonii.
Zgodnie z obowiązującymi w Japonii zasadami turyści mogą przekraczać granicę jedynie w zorganizowanych grupach, a indywidualne podróże wciąż są zabronione. Zawieszony został również ruch bezwizowy, zatem przed wjazdem trzeba postarać się o odpowiedni dokument.
Ponadto zagraniczni turyści zobowiązani są do przedstawienia negatywnego wyniku testu na koronawirusa - niezależnie od tego, czy byli wcześniej zaszczepieni czy nie. Warto wspomnieć również, że chociaż w Japonii nie ma wymogu noszenia maseczek, to i tak wielu mieszkańców robi to z własnej woli.
Według danych japońskiej Agencji Usług Imigracyjnych, na które powołuje się portal CNN, w okresie od 10 czerwca do 10 lipca kraj ten odwiedziło około 1500 turystów, czyli o 95% mniej niż w analogicznym okresie w 2019 roku, przed pandemią.