Wyspy Owcze. Rzeź delfinów największa od ponad 120 lat. "Bezduszny akt"

Na Wyspach Owczych dokonano krwawej rzezi setki delfinów butlonosych. To największa taka masakra od ponad 120 lat. - To polityczny sygnał, który ma pokazać światu, że łowcy delfinów na Wyspach Owczych nie dbają o opinię własnego narodu i społeczności międzynarodowej - powiedział na łamach "Independent" Ed Fox, dyrektor Whale and Dolphin Conservation.

Ekolodzy uważają, że myśliwi grają na nosie całego świata i celowo ignorują krytyczne głosy. - Zabicie prawie 100 delfinów jest szokujące, a kraje sąsiadujące z Wyspami Owczymi powinny podjąć kroki, aby definitywnie zabronić polowania na te ssaki – powiedział "Newsweekowi" John Hourston, założyciel Blue Planet Society, który jednocześnie przypomina, że na te inteligentne ssaki nie polowano na taką skalę od końca XIX wieku. A rzeź, której dokonano w ostatnich dniach lipca, jest największa od 124 lat.

Zobacz wideo Niewygody podróży? Ten wynalazek sprawi, że w samolocie wyśpisz się jak we własnym łóżku

O masakrze największej od 1898 roku informuje też organizacja Sea Shepherd, której aktywiści byli na miejscu i udokumentowali krwawe zdarzenie. "To polowanie na delfiny, a także zabijanie wszystkich grindwali i delfinów na Wyspach Owczych, jest po prostu haniebne. Słusznie wywoła kolejne narodowe i międzynarodowe oburzenie" – czytamy na Facebooku organizacji, która od lat 80. walczy o całkowity zakaz tradycyjnego polowania na Wyspach Owczych, terytorium autonomicznym Danii.

"Bezduszny akt"

Aktywiści informują, że 98 dorosłych osobników, w tym jedna samica w ciąży oraz młode, stały się krwawym trofeum myśliwych w zatoce Skálabotnur. W tej samej, w której dziesięć miesięcy temu zabito 1428 delfinów białobokich podczas tradycyjnego polowania grindadrap. Zapędzono je na płyciznę łodziami motorowymi, zabijano nożami i innymi ostrymi narzędziami. Walenie były pokiereszowane także od śrub napędowych.

"Bezduszny akt" potępili także eksperci z organizacji OceanCare, którzy informują, że delfiny butlonose żyją w ściśle powiązanych ze sobą jednostkach społecznych, a w ostatnim polowaniu mogła zginąć cała grupa społeczna. – Zabicie 100 tych delfinów to polityczny sygnał, który ma pokazać światu, że łowcy delfinów na Wyspach Owczych nie dbają o opinię własnego narodu i społeczności międzynarodowej – powiedział na łamach "Independent" Ed Fox, dyrektor Whale and Dolphin Conservation.

Delfiny butlonose są ssakami ściśle chronionymi dyrektywą gatunkową i siedliskową Unii Europejskiej, ale Wyspy Owcze nie są jej członkiem. Organizacje liczą na to, że UE będzie wywierała presję, aby Farerowie zakończyli zabijanie delfinów.

"Nawet część mieszkańców Wysp jest wstrząśnięta brutalnym mordowaniem delfinów, które zostały zagnane na płytkie wody u brzegów wysp" – czytamy w "Newsweeku".

Niewystarczające działania

Zaledwie kilka tygodni temu wprowadzono regulacje, które zakładają ograniczenie polowania na delfiny do 500 sztuk rocznie. Zasady te zaczęły obowiązywać po tym, gdy w ubiegłym roku jednorazowo zabito ponad 1400 delfinów, co wywołało oburzenie na całym świecie. Zapowiedziano także, że sprzęt służący do zabijania delfinów i grindwali zostanie unowocześniony, aby skrócić ich mękę i przyspieszyć śmierć. Przyszli myśliwi mają także przechodzić specjalne szkolenia, podczas których mają się dowiedzieć, jak w możliwie najmniej bolesny sposób zabić walenie. Może w nich uczestniczyć każdy powyżej 16. roku życia.

Organizacja Sea Shepherd zauważa, że szkolenia te odbywają się pro forma, żeby uciszyć przeciwników polowań na delfiny i grindwale. "Kurs trwał około godziny, podczas której przedstawiono pokrótce historię grindadrap, a następnie odczytano na głos paragrafy prawne. Prezentacja mówiła o różnych narzędziach i sposobach ich prawidłowego używania, a także o różnych przepisach dotyczących wymiarów i techniki narzędzi" – mówi na filmie opublikowanym przez organizację Fred z Danii, który wziął udział w takim szkoleniu.

"Każdy może się pojawić [na szkoleniu], zająć miejsce w tylnym rzędzie, zasnąć na godzinę i mimo to uzyskać pozwolenie na bycie certyfikowanym zabójcą grindwali podczas każdego polowania grindadrapa na Wyspach Owczych" – komentuje organizacja Sea Shepherd.

 

Krwawa tradycja

Mimo krytyki, władze Wysp Owczych utrzymują, że mięso zabitych ssaków jest ważne dla mieszkańców lokalnej wspólnoty i przyczynia się do jej dobrobytu. Tłumaczenie jednego z polityków, dlaczego Farerowie nie zrezygnują z krwawej tradycji, można obejrzeć w dokumentalnym filmie Kuba Witka "FAROE WAY: Sztuka przetrwania na Wyspach Owczych".

– Jest to tradycja, która istnieje odkąd zamieszkali tu ludzie – mówi w filmie Hans Jakob Hermansen, polityk, ekspert w dziedzinie tradycyjnego połowu grindwali. – Połowy były praktykowane przez stulecia, pierwsze zapisy pochodzą z 1584 r. Robimy to dla jedzenia, dzielimy mięso w tradycyjny sposób między wszystkich, którzy uczestniczyli w połowie.

Hans Jakob Hermansen ma ponad 70 lat. Przez 60 – brał udział w grindadrapie. Tłumaczy, że połów grindwali może wyglądać na barbarzyński, ale, jego zdaniem, uczestnicy starają się to robić lepiej, dokonywać zmian, żeby połów był jak najmniej bolesny i humanitarny.

– Jeśli chcemy dalej łowić wieloryby, istnieją pewne kryteria, które musimy spełnić. Nie możemy zabijać zagrożonych gatunków, metoda uśmiercania musi być humanitarna, a celem jest konsumpcja. Połów musi być legalny i odbywać się w ramach farerskiego prawa. Jedyny powód, który bierzemy pod uwagę, czy kontynuować tę tradycję, to zanieczyszczenie oceanu. Wiele osób się spiera na ten temat. Jedni mówią, że nie powinniśmy jeść tego mięsa, inni twierdzą, że jest zdrowe. Dziś uważamy, że metoda zabijania jest humanitarna i szybka. Zabiliśmy podczas ostatniego grindadrapa 145 wielorybów w 10-12 min., w Torshavn 38 wielorybów w 4 min. Każdy wieloryb jest zabijany w przeciągu kilku sekund – wyjaśnia Hermansen [film powstał w 2019 roku - przypis red.].

– Z pewnością dla wielu to wyjaśnienie nie będzie wystarczające. Ja też nie rozumiem potrzeby kontynuowania tej tradycji. We mnie, osobie darzącej Farerczyków wielką sympatią, grindadrap budzi mieszanie uczucia – mówił mi wówczas Kuba Witek.

Źródła: "Independent" / "Newsweek" / "FAROE WAY: Sztuka przetrwania na Wyspach Owczych"

Więcej o: