Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Coś dziwnego czai się w tej górze, powiadają miejscowi. Sprawia wrażenie ustronnej, niedostępnej, mimo że sięga zaledwie 718 metrów ponad poziom morza, a każdego dnia jej szlaki przemierzają dziesiątki turystów. Góruje nad dolnośląskimi równinami, przypominając wulkan. Miłośnicy regionu twierdzą, że trzeba ją poznać, zrozumieć — co, jak się okazuje, wcale nie jest takie łatwe.
1945 rok. Nieznana postać otwiera skrzynię, wrzucając do środka kilka najcenniejszych przedmiotów. Maszyna do pisania, płyty Mozarta, ręczniki z monogramem — może z sentymentu. Srebrna sosjerka — najpewniej przez wartość materialną. Skrzynia zamknięta, gotowa do zakopania w zboczu Ślęży. Tylko po to, żeby 50 lat później odnaleźli ją tutejsi poszukiwacze skarbów. Nikogo nie dziwi zawartość ani samo znalezisko; znawcy góry wiedzą bowiem, że to tylko jedna z wielu pereł, które najprawdopodobniej ukrywają się głęboko pod ziemią. Nie bez powodu od wielu lat w pobliżu Ślęży można natknąć się na poszukiwaczy badających teren wykrywaczami metalu. Byli jednak i tacy, którzy nie szukali skarbów bez powodu — trafili bowiem na pewien trop.
Ślęża - dolnośląskie Kilimandżaro Materiały prasowe
Ukryte skarby nie wzięły się znikąd. Kiedy w 1945 roku do okolicznych wiosek zbliżały się sowieckie wojska, mieszkańcy byli zmuszeni uciekać na południe. Z nadzieją na lepsze czasy i możliwość powrotu do domu, postanowili zabezpieczyć swój majątek. Najcenniejsze przedmioty ukrywali w różnych miejscach, jak podaje portal Focus.pl:
Jeden z gospodarzy pochował do słoików monety, które zakopał pod jabłonią w sadzie. Stefania Wróbel, córka niemieckiego leśniczego z Sulistrowic wspomina, że razem z matką ukryły pod obornikiem broń należącą do ojca.
Po latach wielu niektórym udało się odnaleźć podobne pamiątki, które głęboko pod powierzchnią ziemi oczekiwały na "lepsze czasy". I choć przedmioty te z całą pewnością mają ogromną wartość, zarówno sentymentalną, jak i materialną — w ukrytych zakamarkach Ślęży kryją się ponoć skarby o nieporównywalnie wyższej wartości.
Nie wiedzieliśmy, co dzieje się na górze. Było jednak spore zamieszanie. Dużo żołnierzy, ciężarówek i sprzętu — wspomina jedna z osób, mieszkająca pod koniec wojny pod Ślężą. Według portalu Focus.pl jej relację miał potwierdzić Edward Marciniak, przybyły w te okolice wraz z innymi repatriantami. Razem z rodzicami przez dłuższy czas mieszkali w jednym domu z Niemcami. Właśnie w tym miejscu usłyszał opowieść starszego od niego chłopca o tym, co widział przez okienko na strychu w lutym 1945 roku. Podobno żołnierze, nie wiadomo w jakim celu, przez 3 dni wjeżdżali do lasu dużymi ciężarówkami. Zawsze pod osłoną nocy.
Według naukowców masyw Ślęży stanowi idealne miejsce, by coś ukryć. Nie tylko ze względu na budowę góry, ale również całą jej otoczkę historyczną; kamieniołomy, groty, odstrzelone skały. Potwierdzają to słowa Patryka Chudzika z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego, który przez wiele lat prowadził badania na temat tej tajemniczej góry.
Możliwe skarby i przedmioty o wartości materialnej, które prawdopodobnie ukrywają się głęboko pod ziemią to jednak niejedyne bogactwo Masywu Ślęży. Ta osobliwa góra słynie również z tajemniczych obrzędów, jakie się na niej odbywały. Thietmar z Merseburga, autor "Kroniki" twierdzi w swoich zapiskach o Ślęży, że:
Doznawała wielkiej czci u wszystkich mieszkańców z powodu swego ogromu oraz przeznaczenia, jako że odprawiano na niej przeklęte pogańskie obrzędy
Wspomniane obrzędy mogły odbywać się nawet przez 2 tysiące lat, a ich początek szacowany jest na epokę brązu. Jak podaje portal Przekrój: dopiero w XII wieku miał nastąpić symboliczny kres czasów pogańskich, wraz z wybudowaniem na Ślęży klasztoru Augustianów.
źródło: Focus.pl, "Tajemnice góry Ślęży" Wacława Korty, Przekroj.pl, historia-swidnica.pl