Morskie Oko. Mrowie turystów na szlakach. "Wszystkich łączy jedno: chcą odpocząć od tłumu"

Morskiego Oka nikomu zachwalać nie trzeba. To największe jezioro w Tatrach jest obowiązkowym celem wycieczek wielu turystów. Trzeba się jednak uzbroić w cierpliwość i polubić obecność tłumów na szlakach. Chyba że wybierzemy się o świcie lub poza wysokim sezonem.

Rok temu 3 sierpnia na szlak do tatrzańskiego stawu weszło ponad 15 tys. turystów. Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, komentował wówczas w portalu zakopane.naszemiasto.pl, że padł rekord. "Nigdy wcześniej takich tłumów na tym szlaku nie było" - przyznał. Czy w tym roku ta liczba zostanie pobita? Trudno przewidzieć. Polacy z powodu rosnącej inflacji i galopującej drożyzny zaczęli oszczędzać i rezygnować z wakacyjnych wyjazdów. Ponad połowa naszych rodaków przyznała, że podjęła taką decyzję, odpowiadając na badanie ankietowe przeprowadzone przez United Surveys dla RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej".

Zobacz wideo Paulina Krupińska zapewnia, że nie ma domu na Podhalu. "Walczę z tym od ośmiu lat"

Patrząc na zdjęcie tłumów na szlaku do Morskiego Oka opublikowane na fanpage'u Aktualne warunki w górach, można odnieść wrażenie, że kryzys ominie Tatry i Podhale.

W komentarzach dużo śmiechu

Internauci zwykle krytycznie odnoszą się do takich informacji. Tym razem komentują z dużą dozą tolerancji i z poczuciem humoru. Zapewne to reakcja na zapewnienie administratora fanpage'a, że za obraźliwe komentarze można zostać zbanowanym.

Zamiast się cieszyć, że w końcu ludzie się ruszyli, to ciągle jakieś gadanie… - komentuje pan Karol.
Są wakacje, ludzie mają urlopy, jest piękna pogoda, dlaczego mają nie pójść? Dlatego, że komuś się to nie podoba? Trochę zrozumienia, a nie zaraz dramat. Nie chcesz, nie idź – dodaje pani Anna.
Co za integracja... Przyjaźnie na całe życie. Ja tam się cieszę ze spotkania z drugim człowiekiem – żartuje pan Adam.
Dziwię się, dlaczego cała Polska pcha się latem w ten nasz maluteńki skraweczek. Sama jestem wielką fanką Tatr, ale niestety od paru lat wszystkie szlaki są absolutnie oblegane. Trudno wybrać dziś trasę tak, aby nikogo nie spotkać. A przecież tak blisko, pod nosem mamy słowacką cześć Tatr. Żadnych tłumów, oszałamiające widoki, bujna przyroda i piękne szlaki, na których można iść samotnie cały dzień w szczycie sezonu – zauważa pani Alicja.
Wszystkich ich łączy jedno: chcą odpocząć od tłumu – ironizuje pan Konrad.
'Wszystko, co kocham, jest w górach' nabiera nowego znaczenia – wtrąca inna internautka.
Ale bajka. Tylko ludzie i góry – żartuje pan Tomasz.

Czy wprowadzić limity?

Tatry, jak wspominaliśmy, w ubiegłym roku przeżywały prawdziwe oblężenie. Gdziekolwiek turysta się nie ruszył, musiał stać w kolejce. Gdy informowaliśmy o tłumach na szlakach, powtarzały się głosy, że powinny zostać wprowadzone limity. Jednak Tatrzański Park Narodowy uważa, że żadnych ograniczeń nie powinno się wprowadzać.

Tatrzański Park Narodowy tylko w trzech pierwszych kwartałach zanotował większą frekwencję niż w jakimkolwiek całym roku (3 mln 965 tys.). Już wiadomo, że przekroczono liczbę 4 mln wejść w polską część Tatr. A gdy dodamy październik listopad, święta i sylwester można założyć, że Tatry w ubiegłym roku odwiedziło nawet 5 mln turystów. Czy takie tłumy na szlakach nie powinny zmobilizować Tatrzańskiego Parku Narodowego do wprowadzenia limitów?

"To prawda, już wiemy, że mamy rekord frekwencyjny" - przyznał "Gazecie Wyborczej" Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, który dodał, że na ten wynik złożyła się pandemia, obostrzenia i trudności z wyjazdem z kraju.

Degradacja przyrody

Innego zdania się przyrodnicy. "Może jednak już czas, żeby bardziej kontrolować przepływ turystów?" - zastanawiał się na łamach "Gazety Wyborczej" Lechosław Herz, krajoznawca i przyrodnik. Pasjonat Tatr jest zdumiony, że ktokolwiek pozwolił na to, żeby "taka masa ludzi równocześnie wędrowała po Tatrach w ciągu jednego roku". Przyrodnik zwracał uwagę, że taka liczba turystów ma negatywny wpływ na ekosystem, który wkrótce może ulec degradacji.

"Mnie się w głowie nie mieściło już 2 mln turystów rocznie w parku narodowym, którego głównym zadaniem jest zachowanie dzikiej przyrody, a tu mówimy o frekwencji przekraczającej 4 mln i zbliżającej się do 5 mln" - komentował Herz i dodał, że powinna na ten temat odbyć się poważna debata. Przyrodnik zastanawiał się nad stopniowym wprowadzeniem ograniczeń i wprowadzeniem na początek limitów na najbardziej zatłoczone szlaki.

Dyrektor TPN odpowiadał wówczas, że na tak wysoką popularność Tatr wpływ miały m.in. pandemiczne ograniczenia. Dodał także, że swój udział w zwiększonej frekwencji miał również bon turystyczny. Ile w tym roku turystów wejdzie na szlaki Tatrzańskiego Parku Narodowego? Czy kolejny rekord zostanie pobity? Będziemy na bieżąco informować o tym, co dzieje się na Podhalu

Jak do tej pory tylko jeden park zdecydował się na wprowadzenie limitów. To Park Narodowy Gór Stołowych, który wprowadził ograniczenia na dwie najpopularniejsze trasy: na Błędnych Skałach i Szczelińcu Wielkim. Na szlaki na godzinę może wchodzić 400 osób.

Źródło: wyborcza.pl / fly4free.pl / TPN / Gazeta.pl 

Więcej o: