Mleczne morze to nie mit. Naukowcy i żeglarze mówią jednym głosem

O ogromnych plamach świecącej wody, które czasami widoczne są przez kilka nocy z rzędu, żeglarze mówili przez ponad sto lat. Wspominał o nich nawet Juliusz Verne w powieści "20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi". Wciąż nie było naukowych faktów, które potwierdziłyby to zjawisko. Trzy lata temu nad jedną taką "białą plamą" przelatywał jeden z satelitów amerykańskiej Narodowej Agencji Badania Oceanu i Atmosfery (NOAA) i zrobił zdjęcie. Teraz nie ma wątpliwości.

Juliusz Verne w powieści "20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi" z XIX wieku stworzył teorię, że świecącą plamę wywołuje pewien rodzaj małych organizmów o bioluminescencyjnych właściwościach. Dla naukowców wciąż pytanie, jak powstaje to zjawisko, pozostaje niewyjaśnione i pozostaje przedmiotem badań.

Gdy w 1985 roku statek badawczy przepłynął przez mleczne morze, pobrano próbkę wody. Zawierała między innymi bioluminescencyjną bakterię morską. Naukowcy uznali wówczas, że to ona wywołuje poświatę. Była to jednak hipoteza. 

"Morze zrobiło się zupełnie białe"

34 lata później, nocą z 2 na 3 sierpnia 2019 roku siedmioosobowa załoga 16-metrowego jachtu "Ganesha" relacjonowała, że "żegluje po śniegu". Łódź płynęła po Oceanie Indyjskim na południe od Jawy. Brała udział w rejsie dookoła świata. Kapitan statku Johan Lemmens zapisał w dzienniku pokładowym: "O godz. 22:00 morze zrobiło się zupełnie białe. Księżyc jest niewidoczny, a morze buzuje prawdopodobnie od planktonu. Jednak fale wzbudzane przez dziób jachtu są czarne. Wywołuje to wrażenie żeglowania po śniegu!". Dopiero o świcie jacht wypłynął z mlecznego morza.

Jeden z uczestników rejsu chwycił za telefon i zrobił zdjęcie temu mitycznemu zjawisku. Można odnieść wrażenie, że kolor morza wcale nie był śnieżnobiały, a raczej zielonkawy. 

Satelita uwiecznił świecącą plamę

Jak donosi multidyscyplinarny naukowy tygodnik Proceedings of the National Academy of Sciences ("PNAS"), w tym samym czasie nad "Ganeshą" przelatywał jeden z satelitów amerykańskiej Narodowej Agencji Badania Oceanu i Atmosfery (NOAA). Dzięki czujnikowi pozwalającemu zarejestrować światło o natężeniu miliard razy słabszym od światła słonecznego, uchwycił świecącą powierzchnię, której wielkość osiągnęła ponad 100 tys. km kw.!

Na zdjęciu możemy zauważyć trasę "Ganeshy". Znalazła się na południowym skrawku mlecznego morza. Gdyby załoga jachtu popłynęła 200 km dalej na północ, mogłaby odnieść wrażenie, że znalazła się na Arktyce. Na pewno zjawisko byłoby intensywniejsze cztery czy pięć razy.

Naukowcy zaintrygowani

Zdjęcia satelitarne mlecznego morza skłoniły naukowców do zajęcia się tematem. W ciągu ostatnich 10 lat namierzyli ledwie 12 podobnych sytuacji. Łącznie ta z udziałem "Ganeshy". Uczestnicy rejsu potwierdzili obserwacje satelitarne i skłoniły naukowców do zajęcia się tematem.

"Co powoduje, że na oceanie tworzy się tajemnicza poświata? Mleczne morze jest rzadkim zjawiskiem bioluminescencji morskiej, która nadaje nocnemu oceanowi surrealistycznego wyglądu tafli lodu lub śniegu. Z raportów żeglarzy wynika, że mleczne morza występują w rejonie północno-zachodniego Oceanu Indyjskiego. W przeciwieństwie do krótkich przebłysków bioluminescencji wywoływanych przez fitoplankton, mleczne morza wytwarzają stały blask, nawet w spokojnych wodach" – czytamy w tygodniku.

Według jednej teorii za efekt mlecznego morza odpowiadają bioluminescencyjne bakterie, które komunikują się ze sobą za pomocą światła. Wcześniej sądzono, że tworzą one dryfującą taflę na powierzchni oceanu. Doniesienia z "Ganeshy" obalają ich hipotezy.

"Zarówno kolor, jak i intensywność światła były podobne do gwiazd na niebie lub niektórych zegarków. Ten blask był delikatny dla oczu" – mówili uczestnicy rejsu, dodając, że morze "zaświeciło się nagle, utrzymując jednostajną poświatę po horyzont". Żeglarze postanowili pobrać próbkę wody wiadrem, gdy jednak to zrobili, w niczym nie zakłócili poświaty. Punkciki światła natomiast żarzyły się w cynkowym naczyniu, po czym zgasły, kiedy wodę zamieszano.

Relacja żeglarzy zadziwiła naukowców, ponieważ zwykle bakterie bioluminescencyjne aktywują się, kiedy woda się porusza. W tym przypadku było inaczej. Gdy dziób jachtu wzburzał fale, te traciły blask, ale jej kilwater (ślad zostawiany na wodzie) nadal świecił w pełnej krasie.

Badacze wciąż są zaintrygowani mlecznym morzem i nie potrafią udzielić jasnej odpowiedzi, jak powstaje. Są jednak dobrej myśli i mają nadzieję, że już wkrótce rozwiążą zagadkę. "Zrozumienie tworzenia się mlecznego morza w kontekście sprzężenia oceanu, atmosfery i biosfery może pomóc nam przewidzieć lokalizację i czas przyszłych zjawisk. Dzięki nowo odkrytemu satelitarnemu obserwatorowi, wyprawa na mleczne morze wkracza w królestwo możliwości" - piszą na koniec autorzy artykułu. 

Źródła: "PNAS", "Gazeta Wyborcza", The Atlantic"

Więcej o: