Sierżantka sztabowa Paulina Karo, oficerka prasowa policji w Mrągowie w rozmowie z Gazeta.pl poinformowała, że do zdarzenia doszło w sobotę 18 czerwca przed godz. 14 na jeziorze Tałty. - Łodzią płynęło siedem osób. Cztery osoby dorosłe i trójka dzieci. Z relacji świadków wynika, że łódź płynęła z dużą prędkością. Dostała boczne uderzenie falą, w wyniku czego przewróciła się na burtę i zaczęła tonąć - przekazała.
Zgodnie z informacjami, sześć osób udało się wydobyć z wody od razu po wypadku. Poszukiwania ośmiolatki trwały jeszcze kilka godzin. Dopiero około godziny 20, w kabinie wraku, odnaleziono zwłoki dziewczynki.
St. kpt. Jakub Tutka ze straży pożarnej w Mrągowie poinformował TVN 24, że zwłoki 8-letniej dziewczynki, które poszukiwano od kilku godzin, były w kabinie zatopionej łodzi. Wrak znajdował się na głębokości 30 metrów. Według informacji TVN 24 motorówka ma zostać wyciągnięta z wody w ciągu kilku dni.
To bardzo trudna operacja z tego względu, że była duża głębokość. Widoczność na tej głębokości jest bardzo słaba
- mówił młodszy brygadier Tomasz Syguła z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej. Dodał również, że zwłoki dziecka zostały przekazane policji.
Teraz policjanci pod nadzorem prokuratury w Mrągowie będą wyjaśniali okoliczności tego zdarzenia i to, czy sternik posiadał uprawnienia oraz, czy osoby znajdujące się na łodzi miały założone kapoki
- informował st. asp. Rafał Jackowski z KWP w Olsztynie.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Jak wynika z informacji przekazanych w niedzielę przez ratowników z Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, żadna z osób przebywających na łódce nie miała na sobie kamizelki.