Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Inflację możemy odczuć w niemal każdym sektorze i branży. Wzrost cen widać szczególnie w sklepach, restauracjach, usługach, a także turystyce. Tegoroczne stawki biją rekordy i szokują klientów. Sytuacja dotyka także podróżujących nad Bałtyk, gdzie najmniejsze i oczywiste przyjemności mogą okazać się sporym wydatkiem.
Jeden z użytkowników Twittera i jednocześnie turysta znad polskiego morza postanowił podzielić się w sieci zdjęciem paragonu z gdańskiej starówki. Mężczyzna udostępnił zdjęcie, które obrazuje skutki inflacji i wakacyjne ceny prosto znad Bałtyku. Rachunek za dwa piwa to koszt aż 40 zł. Klient był mocno zszokowany tą informacją, jednak dzieląc się doświadczeniem w internecie, wywołał spór i poruszenie. Zdania internautów są bardzo podzielone - jedni twierdzą, że cena ta jest zbyt wysoka, inni zaś, że stawka adekwatna jest do miejsca, restauracji i panujących norm.
W komentarzach możemy przeczytać:
W Gdyni (nad morzem) kraftowe piwo 0,5 litra z kija 13-15 zł. Przemysłowe to koszt 10-13 zł. Mogą być lekkie odchyły. Ale na pewno nie 20.
Iść można, ale potem żalić się z tego powodu w internecie, to trzeba naprawdę coś mieć.
To i tak tanio, w Warszawie to normalka.
Udostępnione zdjęcie podpisane "Jest moc mili Państwo! Dziś mi kolega znad morza przysłał..." wywołało spore poruszenie w sieci. Jedni komentują, że jest to przesadzona i zbyt wysoka cena, inni twierdzą, że wybór miejsca ma znaczenie. Jedna z internautek stwierdziła, że piwo w Gdańsku jest "droższe niż w Chorwacji". Na dowód załączyła paragon z miasta Rovinj leżącego na półwyspie Istria. Kobieta zapłaciła tam 25 kun chorwackich za jedno piwo, czyli ponad 15 zł.
Sytuację skomentowały także osoby z branży gastronomicznej:
Ludzie, którzy narzekają na wysokie ceny, nie mają pojęcia o tym, jak działają restauracje. Ja muszę nie tylko kupić produkty, ale również opłacić lokal, ZUS, dać pracownikom pensje i jeszcze utrzymać swoją rodzinę. Nie możemy serwować posiłków za zwrot kosztów
- czytamy w komentarzach.
Sytuację można bardzo szybko wyjaśnić - ceny restauracyjne są o wiele większe - płacimy za produkt, usługę i masę ukrytych kosztów. Dla osób, które negują cennik, który jest oczywiście dostępny w menu, pozostaje wybór tańszej opcji np. zmiana miejsca czy produkt zakupiony w sklepie.