Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Późna wiosna i niemal całe lato to okres pylenia wielu drzew, krzewów i innych roślin. Pyłki wywołują alergie u wielu z nas, ale osiadają także na samochodach, chodnikach i wpadają też do domów, tworząc cienką powłokę na meblach czy podłodze. Jak co roku przyczyniły się także do zauważalnej gołym okiem zmiany nad polskim morzem.
Choć mieszkańców wybrzeża to nie dziw, tak turystów przeraża. Kolor Bałtyku o tej porze roku nie zachęca do kąpieli. Woda jest mętna i żółta a spowodowane jest to czymś zupełnie naturalnym. Przyczyną nie są sinice ani glony jak przypuszcza wiele osób - winowajcą jest pyłek sosny, która rośnie w wielu miejscach nad polskim morzem. Widok nie jest miły dla oka. - zapylona woda przypomina bowiem breję o nieciekawym kolorze. Najważniejsze jest jednak to, że pyłki sosny nie są szkodliwe czy niebezpieczne dla zdrowia i skóry kąpiących się osób, pod warunkiem że ktoś nie jest na nie uczulony.
Zaledwie po kilku dniach kolor wróci do normy - pyłki rozpuszczą się w wodzie. Eksperci uspokajają zaniepokojonych przyjezdnych i informują, że kolor wody nie stanowi dla nas zagrożenia.
Absolutnie nie mamy się czego obawiać. Sosna, która najczęściej rośnie w pasach nadmorskich, obecnie kwitnie, więc po ulewnych deszczach jej pyłek uwidacznia się w zbiornikach wodnych czy choćby wokół kałuż na ulicy
- tłumaczy Prof. Małgorzata Latałowa z katedry Ekologii Roślin Uniwersytetu Gdańskiego w rozmowie z trojmiasto.pl.
Pylące rośliny potrafią uprzykrzyć życie w szczególności osobom zmagającym się z alergią. Katar czy łzawiące oczy to nie jedyny problem - pyłki w ogromnych ilościach osiadają na samochodach, oknach, ulicach i wszystkich meblach czy przedmiotach pozostawionych na zewnątrz. To zjawisko całkiem naturalne, na które nie mamy żadnego wpływu. Nie stanowi ono żadnego zagrożenia dla nas, zwierząt czy karoserii, podobnie jak żółta woda w Bałtyku.