Botswana. W tajemniczych okolicznościach zginęło ponad 400 słoni. Naukowcy nadal nie znają przyczyny

Od dwóch lat obserwuje się masowe zgony botswańskich słoni, jednak naukowcy nadal nie wiedzą, co jest przyczyną ich śmierci. Do tej pory zginęło już ponad 400 tych majestatycznych zwierząt. Co gorsze, badacze przewidują, że sytuacja może się powtórzyć.
Zobacz wideo Zwierzęta w filmach i serialach. Czy twórcy rzeczywiście pilnują, żeby nie stała im się krzywda? [Popkultura]

W delcie rzeki Okawango w Botswanie żyje ok. 18 tys. słoni afrykańskich. Miejsce to uznaje się za jedno z ostatnich, w których można spotkać tak wiele tych zwierząt. "National Geographic" donosi, że od 2020 roku w tym regionie zmarło ponad 450 stworzeń. Co najbardziej zatrważające - naukowcy nie mogą znaleźć przyczyny masowych zgonów.

Naukowcy próbują znaleźć przyczynę

Pierwszą grupę martwych zwierząt odkryto w Botswanie w marcu 2020 roku. Wówczas natknięto się na 44 osobniki. Skala ta znacznie wzrosła i już w czerwcu tego samego roku liczba martwych słoni sawannowych na mokradłach delty Okawango wynosiła 350 sztuk.

Jeden z pracowników Kadizora Camp, schroniska turystycznego nieopodal botswańskiej rzeki przyznał, że jadąc przez teren w maju 2020 roku, dało się wyczuć "bardzo nieprzyjemny zapach". "Truchło było zgniłe, nic go nie jadło - tylko czerwie" - powiedział w rozmowie z "National Geographic" były kierownik ośrodka Davango Martin.

W 2020 roku podejrzewano, że przyczyną śmierci słoni w Botswanie może być również zatrucie wąglikiem, infekcja wirusowa przenoszona przez gryzonie, drobnoustroje patogenne czy celowe działanie ludzi. We wrześniu tego samego roku władze Botswany (znajdujące się pod silną presją międzynarodową ze strony zaniepokojonych obrońców przyrody) ogłosiły, że zidentyfikowały winowajcę: neurotoksyny sinicowe. Są to trucizny uwalniane przez sinice, które zakwitają w stojącej, bogatej w składniki odżywcze wodzie. Miały one atakować układ nerwowy zwierząt zaraz po napiciu się wody.

Martwe słonie w Botswanie. Rząd zbadał sytuację

Według niezależnych naukowców hipoteza o sinicach jest mało wiarygodna, biorąc pod uwagę fakt, że z tych samych zbiorników wodnych korzystały także inne zwierzęta, u których nie wykryto objawów zatrucia. Wyjątek stanowi jeden koń, który również zdechł w pobliżu wodopoju. Śledczy wraz z ekspertami "National Geographic" przeprowadzili trwające niemalże 14 miesięcy śledztwo, aby znaleźć logiczne wyjaśnienie przyczyny śmierci słoni.

Zarówno specjaliści, jak i pracownicy laboratoriów przeprowadzających rządowe badanie przyznali, że testy, które wcześniej wykonano, nie były jednoznaczne. Zdaniem badaczy część dowodów była nieprawidłowo przetrzymywania i przeanalizowana. To sprawia, że śmierć tak wielu słoni wciąż pozostaje zagadką. Co więcej - do podobnych masowych zgonów może dojść również w przyszłości. 

Naukowcy nadal nie znają przyczyny masowej śmierci słoni

W styczniu 2022 roku odnotowano łącznie zgony 450 zwierząt. Naukowcy nadal szukają wyjaśnienia tej zagadki. Wiadomo jednak, że słonie nie zachowywały się w normalny dla nich sposób. Według ekspertów dziwne zachowanie zwierząt nie pasuje do teorii o sinicach ani do żadnej innej znanej choroby.

Słonie sawannowe, z których każdy ważył nawet siedem ton, potykały się, zataczały i chodziły w kółko. Ich ciężkie nogi słabły, gdy z trudem stawiały kolejne kroki. Jeden po drugim upadały, a wiele z nich przewracało się klatką piersiową do przodu

- czytamy w "National Geographic". 

Śmierć zwierząt od początku owiana jest tajemnicą. Kły były w nienaruszonym stanie, co zdecydowanie wykluczyło kłusownictwo. Dodatkowo, słonie nie znajdowały się na obszarach zaludnionych, więc przyczyną zgonu najprawdopodobniej nie mógł być COVID-19. Pandemia przyczyniła się natomiast do tego, że przedstawiciele Departamentu Przyrody i Parków Narodowych Botswany odkryli padłe zwierzęta i zebrali próbki tkanek do padania kilka miesięcy po zgonie słoni.

Dziś naukowcy twierdzą, że wobec braku jednoznacznych dowodów na to, że sinica zabiła setki słoni, niezbędne jest ponowne zbadanie sprawy. Zwłaszcza że brak odpowiedzi może być katastrofalny w skutkach. 

Gdybyśmy mieli większą wiedzę i większą świadomość, moglibyśmy być w stanie zapobiec nie tylko agonii słoni, ale także innych cenionych gatunków dzikich zwierząt, jak i zwierząt domowych i potencjalnemu zagrożeniu dla ludzi

- powiedział w rozmowie z czasopismem Val Beasley, emerytowany profesor weterynarii, dzikiej przyrody oraz toksykologii ekologicznej z Uniwersytetu Urbana-Champaign w Illinois. 

To przesłanie nie tylko dla Botswany. To wiadomość dla nas wszystkich. Zgon jednego czy dwóch zwierząt należy monitorować. To wskaźniki zmian w środowisku. Działanie tylko wtedy, gdy skala śmiertelności jest ogromna to niebezpieczna sytuacja

- dodał Joseph Okori, który w latach 2005-2009 był naczelnym weterynarzem w Departamencie Dzikiej Przyrody w Botswanie. Jego zdaniem wyżsi rangą urzędnicy zaczęli traktować problem śmierci słoni, dopiero gdy truchła zaczęto liczyć w setkach.

Choć część naukowców, w tym Beasley, uważa, że neurotoksyny sinicowe są możliwą odpowiedzią na wciąż nierozstrzygniętą kwestię śmierci słoni, to traktują ją raczej jako prawdopodobną, a nie jednoznacznie potwierdzoną diagnozę. Niektórzy z ekspertów obawiają się, że wymieranie zwierząt może się powtórzyć. Tym bardziej że ocieplenie klimatu, susze oraz stosowanie nawozów chemicznych powoduje nadmierny zakwit glonów na całym świecie. 

Więcej o: