Rafał Milczarski poinformował o bieżącej działalności PLL LOT z okazji nieformalnego uruchomienia sezonu lotniczego do Chorwacji. W miesiącach letnich LOT planowo ma wykonać łącznie 28 połączeń tygodniowo do Chorwacji na siedmiu trasach: do Zagrzebia z Warszawy, Dubrownika (z Warszawy i Krakowa), Splitu (z Warszawy), Zadaru (z Warszawy i Rzeszowa) oraz do Rijeki z Warszawy, o czym informuje fly4free.pl.
Przeczytaj więcej na stronie głównej Gazeta.pl.
Milczarski przedstawił sytuację następująco:
Mamy kolejnego "czarnego łabędzia" w postaci niesprawiedliwej wojny w Ukrainie. Na jej skutek mamy zablokowane przeloty przez terytorium Rosji, Białorusi i Ukrainy i musieliśmy zawiesić około dziewięciu procent naszych połączeń. Musieliśmy też znacząco wydłużyć niektóre dalekie trasy. Chodzi tu o połączenia longhaulowe, które znacząco się wydłużyły, nawet od czterech do sześciu godzin, jeśli chodzi o poszczególne rotacje.
Dodał, że nigdy nie przypuszczał, że lot do Tokio może trwać ponad 14 godzin, co obecnie ma miejsce. Sytuacja jednak nie wydaje się go przerastać. Prezes PLL LOT uznał, że w czasach pandemii narodowy przewoźnik udowodnił zdolność adaptacji do panujących warunków oraz dużą elastyczność w kwestiach biznesowych.
Prezes LOT dodaje, że inne linie lotnicze są w takiej samej sytuacji, więc naturalnie przewoźnik dostosuje do nich ceny i warunki operacyjne. Połączenia będą utrzymywane tak długo, jak będzie trwać na nie popyt. Narodowy przewoźnik planuje w tym roku umocnienie współpracę z biurami podróży. Ma zaoferować ok. 700-800 tysięcy foteli tylko na lotach czarterowych; jest to trzy razy więcej niż w 2019 r. i dwa razy więcej niż w roku 2020 r.
Podroze.gazeta.pl jest dla Was i dla Was piszemy o podróżach, turystyce i wypoczynku. Nie oznacza to jednak, że nie pamiętamy i nie myślimy o Ukrainie. Wszystkie najważniejsze informacje znajdziecie w tych miejscach: wiadomości.gazeta.pl, kobieta.gazeta.pl/ukraina.