W zeszłym miesiącu Naczelny Sąd Administracyjny uchylił uchwałę Rady Powiatu Leskiego w sprawie zakazu używania na Jeziorze Solińskim i Myczkowieckim statków i łodzi z napędem silnikowym. Decyzja ta oburzyła wiele osób, które bezwzględnie opowiadają się za wprowadzeniem na akwenie strefy ciszy. Do Rady Powiatu w Lesku napłynęło już ponad 400 petycji. Aby więc turyści mogli tam bez przeszkód spędzać czas, powiat leski rozpoczął przygotowanie nowych, bardziej rygorystycznych przepisów, które mają wejść w życie jeszcze przed otwarciem sezonu letniego.
Przeczytaj więcej na stronie głównej Gazeta.pl.
Jak podaje sanok.naszemiasto.pl Rada Powiatu bazuje na opiniach ze strony policji, armatorów, wypożyczalni sprzętu pływającego, gminy Solina. Czeka również opinię do dyrekcji elektrowni wodnej. Oprócz armatorów wszyscy zdecydowanie opowiadają się za przywróceniem strefy ciszy w tym miejscu. Marek Małecki dodaje:
Armatorzy chcieliby pływać nadal na silnikach spalinowych, ale to nie jest realne. Naczelny Sąd Administracyjny zarzucił, że ograniczamy działalność gospodarczą, więc aby było sprawiedliwie, to albo wszyscy będą pływać na silnikach, albo nikt. I tak do tej uchwały podejdziemy.
Z drugiej strony, wiadomo już, że uchwała ma dać taką możliwość tylko służbom, czyli policji, WOPR, etc. Przewodniczący dodaje, że będzie bronić swojego stanowiska bez względu na konsekwencje, jakie miałby ponieść.
Kiedy tylko pojawiła się informacja o zniesieniu strefy ciszy, na Jeziorze Solińskim zaczęli zjawiać się motorowodniacy, co spotkało się z ogólną dezaprobatą ze strony żeglarzy. Wprawdzie podkreślają, że na razie nie ma zbyt wiele motorówek i skuterów wodnych, jednak będzie to stanowić poważny problem, gdy rozpocznie się sezon letni i pojawi się wzmożony ruch pojazdów wodnych: kajaków, rowerków wodnych, żaglówek i jachtów.
Po dopracowaniu wszystkich szczegółów ma dojść do głosowania jeszcze w maju. Na ten moment nie jest jeszcze pewne, jak długi okres karencji radni dadzą armatorom, by dostosowali swoje jednostki do nowych przepisów. Może to być tylko okres 12 miesięcy, licząc od czasu podjęcia uchwały, a w tej sprawie ostatecznie wypowiedzą się radni powiatowi. Armatorzy zostaną zmuszeni do zmiany silników na elektryczne za całkiem duże pieniądze, bo sam silnik tego typu kosztuje ok. 30 tys. zł, a bateria około 50 tys. zł. Jak zaznacza Marek Małecki, wszystkie jednostki mają przestawić się na silniki elektryczne.
Podroze.gazeta.pl jest dla Was i dla Was piszemy o podróżach, turystyce i wypoczynku. Nie oznacza to jednak, że nie pamiętamy i nie myślimy o Ukrainie. Wszystkie najważniejsze informacje znajdziecie w tych miejscach: wiadomości.gazeta.pl, kobieta.gazeta.pl/ukraina.