Słynny klif w Normandii przegrał z naturą. 78 lat temu Amerykanie w tym miejscu pokonali nazistów podczas tzw. D-Day

Część klifu Pointe du Hoc na północnym wybrzeżu Francji zawaliła się. To miejsce szturmu żołnierzy armii amerykańskiej podczas tzw. D-Day w 1944 roku. Lądowanie na plażach Normandii było największą operacją desantową w historii wojen, która otworzyła drugi front w Europie Zachodniej i przybliżyła koniec II wojny światowej. "6 czerwca 1944 roku to był dzień, w którym denerwowałem się najbardziej w swoim życiu" - powiedział Winston Churchill.

Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.

6 czerwca 1944 roku na plażach Normandii rozpoczęła się operacja "Overlord". Jednym z miejsc, na którym wylądował amerykański oddział rangersów było Pointe du Hoc. Stoczono w tym miejscu krwawą bitwę zakończoną zwycięstwem Amerykanów. Przy złej pogodzie i pod ciężkim niemieckim ostrzałem ze szturmu 25-metrowego klifu wyszło bez szwanku tylko 90 zdobywców. Obecnie mieści się tu pomnik i muzeum poświęcone wydarzeniom z 1944 roku.

Niestety, po 78 latach od tych zdarzeń, natura dała o sobie znać. Amerykańska komisja ds. pomników wojennych, która opiekuje się tym miejscem od 1956 roku, poinformowała, że znaczna część klifu osunęła się. Na szczęście nikt nie ucierpiał. "Nikt nie odniósł obrażeń i nie ma zagrożenia dla zwiedzających" – poinformowano w komunikacie.

Scott Desjardins, kurator cmentarza amerykańskiego w Normandii i Pointe du Hoc tłumaczył w rozmowie z reporterem AFP, że podstawa klifów z czasem stała się coraz bardziej krucha. "Nadal badamy sytuację, aby znaleźć sposób na zmniejszenie ryzyka i ochronę tego miejsca" - dodał.

Regis Leymarie, urzędnik ds. ochrony zabytków w Normandii, zauważył, że "klify ulegają erozji nieustannie od momentu ich powstania", dlatego od pewnego czasu spodziewano się, że część wzniesienia osunie się do morza.

Uchodźcy z Ukrainy "Lew atakuje po to, żeby zabić. Handlarz ludźmi po to, żeby eksploatować"

"Około 12 lat temu uzgodniliśmy z Amerykanami i państwem francuskim, że wzmocnienie podnóża klifu powinno mieć na celu spowolnienie erozji, ale nie jej całkowite zatrzymanie" - tłumaczył, zauważając, że w 2010 roku "miejsce to nie było już takie, jak w 1944 roku".

Każdego roku około 500 tys. osób odwiedza Pointe du Hoc. Tak jak wspominaliśmy, mieści się tutaj pomnik i muzeum, ale nie tylko. Ślady walk widać do dziś. Wciąż można podziwiać kratery po wybuchach bomb i resztki niemieckich umocnień.

Tomasz Owsiany Uczestniczył w ceremonii przesłuchania zmarłego, wydobywał nielegalnie złoto

Akcja pozorowana 

D-Day był dniem szczęścia i sukcesu aliantów i dniem klęski armii niemieckiej. "Ważny dla powodzenia operacji był element zaskoczenia. Kluczem było zaatakowanie Niemców w miejscu, gdzie nie będą się tego spodziewać i nie będą mieli rezerw. Podjęto szeroko zakrojoną akcję dezinformacyjną, dzięki której Hitler zupełnie nie spodziewał się uderzenia w Normandii. Dziesiątki szpiegów i podwójnych agentów wskazywało, że alianci uderzą w okolicach Calais. Niemieckie dowództwo przez pierwsze tygodnie inwazji podejrzewało, że Normandia jest akcją pozorowaną, i zabraniało kierowania tam posiłków, gdy były najbardziej potrzebne" - tłumaczył na antenie Polskiego Radia prof. Paweł Wieczorkiewicz.

Alianci pojawili się o świcie nie tylko na Pointe du Hoc, ale również na czterech innych plażach Normandii. "To, co zobaczył dowódca niemieckiego posterunku obserwacyjnego, było spełnieniem najgorszych koszmarów" - mówił prof. Wieczorkiewicz. - "Statki, barki i plujące ogniem okręty ciągnęły się aż po horyzont, a nad głową setki, tysiące samolotów".

Atakiem na Normandię dowodził gen. Dwight Eisenhower i gen. Bernard Montgomery. "To było dwóch ludzi, od których zależał w tym momencie los Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i świata" - podkreślił historyk.

Źródła: AFP / Wikipedia / Polskie Radio 

---

Więcej o: