Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
W Polsce narzekamy na sinice, a w Ameryce Środkowej mają problem z gronorostami. Sargassum to rodzaj glonów z gromady brunatnic, który występuje w ciepłych morzach. Nie tylko zalegają na plażach, lecz także wydzielają nieprzyjemny, siarkowy odór.
Mieszkańcy Karaibów od lat borykają się z glonami sargassum. A wszystko to za sprawą prądów morskich, które spychają gronorosty na brzeg. Brunatne warstwy alg ciągną się na długości kilku kilometrów i zajmują kilka metrów plaży.
W ubiegłym roku atak sargassum na Wyspach Dziewiczych Stanów Zjednoczonych był tak dotkliwy, że w pewnym momencie zdecydowano o zamknięciu części plaż. Na wyspie Saint Thomas turyści skarżyli się nie tylko na zamknięcie plaż, lecz także na intensywny siarkowy zapach, który odczuwalny był nawet przez gości, którzy zatrzymali się w hotelach położonych w pierwszej linii brzegowej. Zapach był tak przykry, że urlopowicze nie byli w stanie korzystać z ogrodu czy basenów ani jeść w restauracjach hotelowych na świeżym powietrzu.
W tym roku z sargassum boryka się meksykańska część Karaibów. Władze stanu Quintana Roo, w którym znajduje się m.in. Cancun i Tulum, podjęły działania, aby jak najszybciej poradzić sobie z tym problemem. W tym celu zaangażowano 11 łodzi obsługiwanych przez marynarkę wojenną Meksyku.
"Możemy powiedzieć, że obecna sytuacja jest alarmująca" - powiedział w rozmowie z Associated Press sekretarz marynarki José Ojeda, któremu powierzono zadanie zebrania glonów z wody, aby nie dotarły na brzeg.
Do tej pory, jak podaje agencja Associated Press, działania marynarki wojennej nie przyniosły spodziewanego rezultatu. Dwa lata temu zebrała 4 proc. gronorostów na morzu, a 96 proc. trzeba było zbierać z samych plaż. Rok temu efekty były jeszcze mniejsze (zebrano 3 proc.). Jak na razie marynarka ogłosiła, że usunęła z wody 1 proc. gronorostów.
Szkoda, że służby nie mogą pochwalić się większą efektywnością, ponieważ usuwanie gronorostów z plaż jest szkodliwe dla środowiska. Rosa Rodríguez Martínez, biolog z nadmorskiego miasteczka Puerto Morelos, która bada rafy i ekosystemy przybrzeżne dla meksykańskiego Narodowego Uniwersytetu Autonomicznego, zwróciła uwagę, że ciężki sprzęt, który wykorzystywany jest do eliminowania dużych hałd brunatnic, prowadzi do erozji plaż.
"Gdy ciężkie maszyny zbierają glony, zabierają ze sobą także dużą ilość piasku, przyczyniając się do erozji plaży. Sargassum jest tak dużo, że nie można już używać sprzętu na małą skalę, trzeba używać ciężkich maszyn, a kiedy przyjeżdżają koparki, usuwają więcej piasku" - tłumaczy Rodriguez Martinez.
Zarówno specjaliści, jak i naukowcy zwracają uwagę na większy wysyp glonów w tym roku w porównaniu do lat ubiegłych. Co gorsza, ich największe nagromadzenie notuje się zawsze w maju i czerwcu. Lokalne władze martwią się, że sargassum negatywnie wpłynie na odnowienie turystyki, tak mocno poszkodowanej podczas pandemii.
Nic więc dziwnego, że pozbycie się brunatnych glonów z plaż stało się priorytetem. Osoby, które chcą pomóc w oczyszczaniu wybrzeża, otrzymają 9 tys. pesos miesięcznie (ok. 2 tys. zł).
Źródła: The Points Guy / Associated Press