Do nietypowej sytuacji doszło w Hiszpanii na lotnisku Palma de Mallorca, gdy czternaścioro pasażerów linii lotniczej Ryanair pozostało na ziemi, mimo że tego dnia mieli odbyć lot. Nie miało znaczenia to, że wszystkie etapy odprawy przeszli na czas. Powodem tego stanu rzeczy był fakt, że ostatnich kilkunastu turystów nie zmieściło się w autobusie podwożącym pasażerów z terminala do samolotów.
Przeczytaj więcej na stronie głównej Gazeta.pl
W rozmowie z The Independent rzecznik Ryanaira przyznał, że turyści spóźnili się na lot do Malagi nie z własnej winy:
Obsługa lotniska, która obsługuje autobus wahadłowy na lotnisku w Palma De Mallorca, nie zebrała tej małej grupy pasażerów oczekujących na autobus przed bramką lotniska, aby zawieźć ich do samolotu. Ryanair szczerze przeprasza pasażerów za tę niedogodność.
Winą została obarczona wyłącznie obsługa naziemna. W rzeczywistości jednak również obsługa samolotu powinna była wyłapać brak pasażerów na pokładzie, zwłaszcza że wszyscy przekroczyli bramkę i zeskanowali swoje karty pokładowe.
Jako zadośćuczynienie Ryanair zapewnił nocleg wszystkim pasażerom, którzy zostali na lotnisku. Otrzymali oni również vouchery do wydania na lotnisku, które opiewały na kwotę... kilku euro. Nie wiadomo jednak, czy to udobruchało poszkodowanych w tej sytuacji, którzy w tym samym wywiadzie zastanawiali się, dlaczego doszło do tej sytuacji:
Zeskanowaliśmy kod QR podczas kontroli bezpieczeństwa. W systemie powinno być widoczne, że byliśmy na lądzie.
Jedna z pasażerek chorująca na nowotwór, wybierała się na sesję chemioterapii. Mimo że linia lotnicza zapewniła pasażerom lot o 22:00 jeszcze tego samego dnia, niektórzy z nich nie zdążyli załapać się na dalsze połączenia.
Źródło: The Independent
Podroze.gazeta.pl jest dla Was i dla Was piszemy o podróżach, turystyce i wypoczynku. Nie oznacza to jednak, że nie pamiętamy i nie myślimy o Ukrainie. Wszystkie najważniejsze informacje znajdziecie w tych miejscach: wiadomości.gazeta.pl, kobieta.gazeta.pl/ukraina.