Cała gra świateł była widoczna z terenów Nowej Zelandii, Malediwów oraz kalifornijskiego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Garstka ludzi, znajdujących się na plaży, uwieczniała niezwykły widok i zamieściła go w swoich social mediach.
Więcej artykułów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Mamy tu do czynienia z bardzo rzadkim zjawiskiem, znanym naukowcom jako bioluminescencja, czyli reakcją chemiczną spowodowaną przez zakwit planktonu. Okrzyknięto je nawet mianem "zorzy morskiej". Za ten rzadki incydent odpowiada plankton (zespół malutkich organizmów unoszących się w wodzie), który kwitnie i świeci, aby spłoszyć drapieżniki, które mogą mu zagrażać.
Naukowcy zwracają uwagę również na tworzenie przez te maleńkie wodne organizmy "niebieskiej zasłony dymnej", która ma za zadanie zmylić bądź odwrócić uwagę drapieżnika. Zjawisko to występuje tylko w nocy, ponieważ owe pływające stworzonka, mają wbudowany zegar biologiczny i nie świecą w ciągu dnia. Światło jest aktywowane przez ruch, dzięki temu świecić mogą również ślady stóp na mokrym piasku, co widać na załączonym filmiku.
Bioluminescencja występuje tylko w ciepłych wodach przybrzeżnych i jest wywołana przez plankton, czyli zespół drobnych organizmów wodnych, roślinnych i zwierzęcych unoszących się swobodnie w wodzie. Wody Bałtyku są zbyt chłodne, aby tego rodzaju organizmy mogły tam zagościć. Niestety, aby zobaczyć na własne oczy to bardzo interesujące zjawisko atmosferyczne - musimy wybrać się w cieplejsze rejony słonych wód. Plaże Kalifornii, Australii, Nowej Zelandii, a także Meksyku czekają na ciekawych świata turystów z Polski.
Podroze.gazeta.pl jest dla Was i dla Was piszemy o podróżach, turystyce i wypoczynku. Nie oznacza to jednak, że nie pamiętamy i nie myślimy o Ukrainie. Wszystkie najważniejsze informacje znajdziecie w tych miejscach: wiadomości.gazeta.pl, kobieta.gazeta.pl/ukraina.