Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Sytuacja epidemiczna, inflacja i wzrost cen sprawiają, że z jednej strony Polacy bardziej dbają o swoje bezpieczeństwo, a z drugiej każdą złotówkę oglądają z każdej strony. "Zastanawiamy się, czy to nie jest jednak początek jakiegoś kryzysu gospodarczego. Widzimy, jak wszystko podrożało. Zawsze mówiliśmy, że klient warszawski to klient, który bardzo nas lubi i przyjeżdża tu tłumnie, natomiast tłumów nie widać. Niektórzy mówią, że jest o połowę mniej przyjezdnych" – mówiła "Wyborczej" Agata Wojtowicz, prezeska Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. - "Czasy są niepewne, trudno spodziewać się, co wydarzy się za kilka, kilkanaście dni" - dodała Wojtowicz, mówiąc, że nie dość, że frekwencja nie dopisała, to jeszcze zamiast na Krupówkach, jak do tej pory, urlopowicze wolą spędzać wolny czas na narciarskich wyciągach.
Szczególnie góralom brakowało turystów z Warszawy i województwa mazowieckiego. I na ten fakt zwraca również uwagę Wiktor Wróbel, prezes zarządu spółki Nosalowy Dwór. W rozmowie z krakowską redakcją Onetu przyznał, że nie można mówić o rekordowych feriach. "Zainteresowanie gości oraz poziom obłożenia obiektów w dużej mierze zmieniał się wraz z rozwojem sytuacji i narracją rządową odnośnie do powagi sytuacji pandemicznej. Przykładowo, ferie mazowieckie, które tradycyjnie od wielu lat na Podhalu były najmocniejsze, tym razem mogły być o wiele lepsze gdyby nie sytuacja pandemiczna. Takie są nasze odczucia. Z kolei ostatnia tura ferii, czyli okres, gdy odpoczywali m.in. mieszkańcy województwa śląskiego, przyniosły nieco większe zainteresowanie wyjazdami w góry. Wynikało to niewątpliwie z narracji, że pandemia słabnie i ustępuje" - powiedział Onetowi.
Wróbel dodał, że ferie nie zrekompensowały słabszych tygodni, ale "pokazały, że popyt może być nieco większy". "Ogólnie mamy świadomość, ile straciliśmy, ale jednocześnie jesteśmy wdzięczni, że możemy działać. Przypomnę bowiem, że rok temu o tej porze hotele były zamknięte lub podlegały dramatycznym ograniczeniom przekreślającym normalne funkcjonowanie" - dodał.
Hotelarze z Podhala wciąż odrabiają straty, a o zysku wciąż mogą pomarzyć. Prezes zarządu spółki Nosalowy Dwór odnosi się do wzrostu kosztów energii i utrzymania pracowników. "W obliczu takiej sytuacji racjonalne i uzasadnione wydają się podwyżki na rynku hotelarskim" - zauważa.
Wróbel odnosi się również do sytuacji na Ukrainie. "Mamy świadomość, że ogólna niepewność i strach ludzi w jakimś stopniu może zaznaczyć się na rynku turystycznym. Polska i Podhale są bezpieczne, a my niezależnie od wszystkiego jesteśmy gotowi na naszych gości".
Źródło: "Gazeta Wyborcza", Onet.pl