Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Już prawie od miesiąca Ukraina jest atakowana przez Rosję. Agresor wciąż nękany jest kolejnymi sankcjami, ale jak na razie przywódca kraju nic sobie z tego nie robi. Gorzej ze zwykłymi ludźmi, którzy już zaczynają odczuwać negatywne skutki tych decyzji na własnej skórze.
Agencja Reutera poinformowała o problemach portu lotniczego Moskwa-Szeremietiewo. Dyrektor generalny lotniska Michaił Wasilenko ogłosił, że wraz z zamknięciem przestrzeni powietrznej dla rosyjskich samolotów, ruch lotniczy drastycznie spadł. W tej sytuacji podjęto decyzję o zwolnieniu jednej piątej personelu, a 40 proc. czyli ok. 7 tys. pracowników zostało wysłanych na przymusowy urlop. Reszta pracuje w niepełnym wymiarze godzin. Pracownicy na urlopie mają otrzymywać dwie trzecie pensji i według zapewnień lotniska, nie zostaną zwolnieni.
Jednocześnie poinformowano, że zamrożono wszystkie projekty inwestycyjne oraz zmniejszono liczbę kursów lotniskowych pociągów. Zamknięto także dwa z pięciu terminali pasażerskich.
Co ciekawe, z danych rosyjskiego Ministerstwa Transportu wynika, że 29 linii lotniczych wciąż realizuje połączenia do Federacji Rosyjskiej. Są to przewoźnicy z Algierii, Armenii, Bahrajnu, Białorusi, Wenezueli, Izraela, Indii, Iraku, Kazachstanu, Kataru, Kirgistanu, Maroka, Mongolii, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Serbii, Syrii, Tadżykistanu, Turkmenistanu, Turcji i Uzbekistanu.
Natomiast z częstotliwością ok. 250 lotów tygodniowo wciąż latają rosyjskie linie do Azerbejdżanu, Armenii, Białorusi, Kirgistanu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Tadżykistanu, Turcji i Uzbekistanu.
Szeremietiewo było jednym z najbardziej ruchliwych lotnisk w Europie przed wybuchem pandemii COVID-19 w 2020 roku. W 2019 roku port obsłużył prawie 50 mln pasażerów.
Źródło: ria.ru / Reuters