Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
– W sytuacji kryzysu zawsze pojawi się ryzyko wykorzystania. Na tysiąc osób, które pomaga uchodźcom, zdarzy się jedna mniej krystaliczna. Jeżeli 100 tys. pomaga, 100 może mieć niecne zamiary. Przy tak ogromnej skali pomocy skala nadużyć będzie wprost proporcjonalna. Takie sytuacje zawsze się zdarzały w czasie wojny – mówi w rozmowie z Gazeta.pl Irena Dawid-Olczyk z Fundacji przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu La Strada.
Oszuści i przestępcy działają na wielu polach. Ostrzegaliśmy przed handlarzami ludźmi, którzy czyhają na młode, samotne kobiety, a teraz zwracamy uwagę na inny proceder. W popularnych serwisach noclegowych ceny poszybowały niebezpiecznie wysoko. Na platformie Airbnb można znaleźć ofertę pokoju w bloku na górnym Mokotowie za 2904 zł. Wprawdzie za sam nocleg gospodarz życzy sobie 74 zł (wczoraj była to kwota 711 zł za dobę), ale do rachunku właściciel dolicza opłatę za sprzątanie w kwocie 2 400 zł i opłatę serwisową w wysokości 430 zł. Razem daje to blisko 3 tys. zł.
Na tak wysokie ceny wynajmu zwrócił uwagę aktywista Jan Mencwel, który napisał na Twitterze: "Jak się zarabia na kryzysie humanitarnym w Warszawie? Na przykład oferując mieszkanie w Ursusie za 800 zł za noc. Jest nagły wysyp tego typu 'ofert'. Nie uregulowaliśmy rynku najmu krótkoterminowego i wyhodowaliśmy sobie sępy, które chcą żerować na tragedii".
O sprawie alarmuje także stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. "Mieszkanie na jedną noc w Ursusie droższe niż noc w Bristolu? To efekt braku regulacji najmu krótkoterminowego. Teraz korzystają z tego cwaniaki, chcące żerować na uchodźcach z Ukrainy. Obrzydliwe, ale tak będzie, dopóki nie zrobimy porządku z Airbnb i tym podobnymi platformami" – czytamy w poście na Twitterze.
Na problem zwrócił również uwagę Jakub Dymek, który nie przebiera w słowach i nazywa osoby chcące wzbogacić się na traumie uchodźców szmalcownikami.
"Niektórzy właściciele podobnych ofert nawet pospiesznie zmienili opisy pokojów na język angielski i dopisali, że to centralnie położone mieszkania, blisko dworca i lotniska. Mamy w języku polskim słowo na takie zachowanie: jest to szmalcownictwo" – pisze publicysta.
Jakub Dymek nie przebiera w słowach LinkedIn / screen
– Jako kryminolog wiem, że są ludzie, którzy chcą skorzystać na traumie uciekinierów. To problem stary jak świat. Spójrzmy chociaż na średniowieczne ryciny, na których kat obcina głowę poważnemu zbrodniarzowi, a w tym czasie złodziejaszkowie obcinają gapiom sakiewki – zwraca uwagę w rozmowie z Gazeta.pl prof. Zbigniew Lasocik z Uniwersytetu Warszawskiego. Dlatego trzeba alarmować, nagłaśniać tego typu sytuacje i ostrzegać potencjalne ofiary, aby nie dały się oszukać.
Źródło: turystyka.wpl.pl / Gazeta.pl