Znalazłem się w XVIII-wiecznym pałacu, siedzibie Małopolskiego Uniwersytetu Ludowego (istnieje od 1959 r., a od 1986 r. kształci na dwuletnim kursie instruktorów z zakresu rzemiosła artystycznego i animacji społeczno-kulturalnej). Pałac należał do rodu Ostaszewskich, z którego pochodził "Leonardo ze Wzdowa" - książę Adam Ostaszewski, podróżnik, filozof, wynalazca, astronom i artysta. Skonstruował pierwszy polski samolot, stworzył uniwersalny język ost, a na odczycie w Paryżu (koniec XIX w.!) podważył teorię heliocentryczną, twierdząc, że Słońce ukryte jest w środku Ziemi, skąd ogrzewa i oświetla jej powierzchnię. Za czasów księcia Adama we Wzdowie spotykali się naukowcy i artyści, m.in. Hugo Kołłątaj, Stanisław Staszic i Wincenty Pol. Dziś w pałacu miejsce zniszczonych podczas wojen sztukaterii i fresków zajmują gobeliny i obrazy studentów MUL. W parku wśród starych drzew stoją drewniane rzeźby i wiklinowe konstrukcje, pozostałości z plenerów, na które przyjeżdżają m.in. wykładowcy Lwowskiej Akademii Sztuki.
Rytuał palenia Wickermana był częścią pradawnego celtyckiego święta Beltane (w dosłownym tłumaczeniu "powrót słońca") obchodzonego w maju. Miało zapewnić dobre zbiory i szeroko pojętą płodność w nadchodzącym roku. Cała społeczność budowała kilkumetrową postać Wickermana. Z suchych wierzbowych witek z dodatkiem słomy pleciono kukłę i zanoszono na święte wzgórze. W przededniu święta do wnętrza Wickermana wsadzano ofiarę, zwykle miejscowego złoczyńcę. Z czasem miejsce ludzkiej ofiary zajęło małe zwierzę. W noc Beltane druidzi podpalali Wickermana, a święty ogień przekazywali ludowi, aby rozpalał nim domowe ogniska. Potem, grając i śpiewając, wszyscy szli na święte wzgórze, gdzie do rana celebrowali "powrót słońca", tańcząc przy wtórze bębnów wokół płonącego Wickermana, wykrzykując wszystkie złe myśli, obawy i smutki, które ogień zabierał ze sobą. Kiedy wiklinowy olbrzym runął na ziemię, nad ogniem skakały młode kobiety, by zapewnić sobie walecznych mężów, a małe dzieci przenoszono, by zdrowo rosły. Popiół z Wickermana rozsypywano na kiełkujące zboża, co miało je uchronić je przed wszelkim złem i zapewnić pomyślne zbiory. Podobno tego dnia można zobaczyć, jak rodzące się Słońce w miłosnym uścisku ze starą Nocą tworzy Jutrzenkę.
Na pomysł odtworzenia tego święta wpadli studenci wzdowskiego MUL. Pierwszy Wickerman, zwany tu Wierzbinem, był pracą dyplomową jednego z nich i chociaż szkoda było ofiarować wiklinowego olbrzyma, na zajęciach z animacji kultury zorganizowano święto Beltane. Dziś na uroczystość zjeżdżają mieszkańcy okolicznych wiosek i miasteczek. Jest muzyka folkowa (także z Ukrainy), pokaz tańca z ogniem przy wtórze afrykańskich bębnów, stoły ze zdrową kuchnią i stoiska z rękodziełem artystycznym. No i oczywiście olbrzymi Wierzbin, którego w nocy pali się uroczyście na jednym ze wzgórz. Z przyczyn praktycznych uroczystość odbywa się w czerwcu, a nie jak u Celtów w maju. Święto nie straciło nic ze swego znaczenia, bo - jak mówi wykładowca wikliniarstwa ze Wzdowa - ogień i popioły Wierzbina mają przede wszystkim natchnąć absolwentów szkoły płodnością ciała i umysłów.
Dojazd pociągiem lub autobusem do Krosna, stąd do Wzdowa lub Turzego Pola (2 km od Wzdowa); samochodem z Rzeszowa na południe, za Brzozowem skręcamy na Krosno i po kilku kilometrach przed stacją paliwową jest drogowskaz w lewo na Wzdów.
Nocleg w 2-, 5-osobowych pokojach w pałacu - 15 zł od osoby (ale zabawa ma trwać do rana, więc spać po prostu nie wypada). Dwudaniowy obiad w uczelnianej stołówce - 6 zł.