Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
O sprawie donosi dziennik "El Mundo". Członek załogi pracujący na luksusowym jachcie Lady Anastasia, który należy do rosyjskiego oligarchy Aleksandra Minajewa, postanowił wziąć odwet za atak Rosji na Ukrainę i zatopić go. Statek o długości 47 m, zacumowany był w porcie Port Adriano na Majorce.
Ostatnie doniesienia o inwazji na Kijów i widok bombardowanych domów i osiedli zamieszkiwanych przez cywilów sprawiły, że 55-letni marynarz postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Wszedł do maszynowni i otworzył dolne zawory, aby statek zatonął. Akcja sabotażowa nie powiodła się, a marynarz został aresztowany. Zatonięciu statku zapobiegł personel portu, który został powiadomiony przez resztę załogi.
Mężczyzna tłumaczył, że jacht należy do Aleksandra Minajewa, który sprzedaje śmigłowce wojskowe i inną broń, ma więc swój udział w wojnie rosyjsko-ukraińskiej i wspiera działania Putina. "Postrzegam właściciela jachtu jako przestępcę. Zarabia na sprzedaży broni, która teraz zabija Ukraińców" – wyjaśnił marynarz podczas przesłuchania przez służby mundurowe.
Gdy zobaczył zdjęcia z Kijowa i sceny bombardowania domów, nie mógł znieść faktu, że zniszczenia dokonują pociski produkowane przez firmę należącą do właściciela statku, a jego szefa. Po złożeniu zeznania na policji marynarz został warunkowo zwolniony.
Lady Anastasia ma 47 metrów długości, została zbudowana w 2007 roku.
Źródło: www.elmundo.es