Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Ostatnim tygodniem ferii żyją mieszkańcy województw: lubelskiego, łódzkiego, podkarpackiego, pomorskiego oraz śląskiego. Nic więc dziwnego, że w Białce Tatrzańskiej jest tłumnie. Miłośnicy zimowego szaleństwa chcą wykorzystać każdą chwilę na stoku. Ale, aby się na nim znaleźć, muszą uzbroić się w cierpliwość i odstać swoje w kolejce do wyciągu krzesełkowego. Jeden z takich momentów uwiecznił instruktor narciarstwa Marcin Kęsek, który zdjęcie tłumów opublikował na swoim profilu na Facebooku. "Dzisiaj to już bankowo na końcu kolejki ktoś pączki rozdaje" – żartuje.
W ten sposób mężczyzna nawiązuje do zdjęcia, które zamieścił w ubiegłym tygodniu. Wówczas też tłum narciarzy czekał w kolejce do wyciągu. Mężczyzna żartował, że na końcu kolejki podobno ktoś rozdaje pączki. Jeden z komentujących stwierdził wówczas, że zjeżdża się pięć minut, a czeka 30.
- Kolejki są faktycznie długie, ale najdłużej stoją w nich ci, którzy nie wiedzą, gdzie się ustawić. Nie pamiętam, żebym przez 13 lat stał dłużej niż 15 minut – powiedział nam Marcin Kęsek. - Przez 30-40 minut można stać, jeśli ktoś ciągle zostawia dużo miejsca przed sobą - dodaje.
Instruktor mówił nam wówczas: - Tłumy są, bo ludzie w tamtym roku się nie wyszaleli przez sytuację covidowo-lockdownową. Sezon był wtedy bardzo krótki. Tłumy na stokach zawsze były, ale w tym roku są mimo wszystko nieco większe niż przed pandemią.
Ani w ubiegłym tygodniu, ani teraz nikt na końcu kolejki oczywiście pączków nie rozdawał, ale strach pomyśleć, co by było, gdyby faktycznie czekały na narciarzy.