Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Zdaniem wielu inżynierów, brzeg morski trzeba chronić betonową opaską, taką jaką jest Bulwar w Gdyni. Inni proponują ułożenie podwodnych falochronów pod postacią kamiennych progów ok. 50-100 m od linii brzegowej. Mają one zmniejszyć erozyjne działanie fal morskich na cud natury.
Dyrektorzy trzech polskich instytutów naukowych Instytutu Oceanologii PAN, Morskiego Instytutu Rybackiego PIB oraz Instytutu Oceanografii UG apelują o niewtrącanie się w procesy natury i powołują się na badania naukowe. Opublikowali w tej sprawie wspólne oświadczenie i dołączają ankietę z trzema obrazkami: naturalnym brzegiem morskim, zabetonowanym i ustabilizowanym. Naukowcy pytają: Jaki krajobraz wybierasz? Na pytania czekają do 27 lutego.
W oświadczeniu czytamy, że naukowe badania prowadzone przez wiele instytucji w tym obszarze mówią że, "erozja klifu następuje od strony lądu a nie morza, na skutek deszczu, mrozu i wiatru, morze tylko zabiera osuwający się z lądu materiał". Naukowcy tłumaczą, że "klif jest tak widowiskowy tylko dlatego, że morze wciąż usuwa usypujący się materiał, jeżeli zastopuje się ten proces, klif przeobrazi się w lekko pochylone zbocze".
"Proces cofania się brzegu morskiego nie jest nieskończony – klif w końcu sam sobie usypie falochron naturalny z grubszego materiału (głazy), którego nie zabiorą fale. Każda ingerencja inżynierska w brzeg powoduje lawinę konsekwencji dla naturalnych procesów przepływu wody, falowania i transportu rumowiska. Progi podwodne chronią obszar tylko bezpośrednio za nimi, za ostatnim progiem pojawia się znów zwiększona erozja. Żeby utrzymać plażę na miejscu trzeba by serię progów budować aż do portu w Gdańsku" - czytamy na profilu facebookowym Instytutu Oceanologii PAN.
Prof. Jan Marcin Węsławski, dyrektor Instytutu Oceanologii PAN w Sopocie w rozmowie z dziennikarką Joanną Wiśniowską "Gazety Wyborczej" powołuje się na HELCOM, czyli Komisję Ochrony Środowiska Morskiego Bałtyku. To międzynarodowa organizacja, której zadaniem jest monitorowanie oraz ochrona środowiska naturalnego Morza Bałtyckiego. Już w 1993 roku wydano rekomendacje, aby chronić naturalne procesy brzegowe, tam, gdzie nie są zagrożone istotne dobra kultury i infrastruktury.
Naukowiec interwencje w przyrodę nazywa stawianiem problemu do góry nogami. "Powinniśmy się dostosować do przyrody, a nie z nią walczyć" i dodaje że "procesy wypłukiwania piasku z Orłowa to efekt majstrowania przy rzece Kaczej oraz obecnych progów, które chronią plaże bezpośrednio przy nich, ale dalej zwiększają erozję". Naukowiec tłumaczy, że aby zapobiec zwiększającej się erozji, trzeba by stawiać falochrony aż do Gdańska i nie da się kontrolować morza, to zbyt wielki żywioł.
Dr hab. Agnieszka Herman z Instytutu Oceanologii PAN również w rozmowie z "Wyborczą", dodaje, że każda próba ochrony symbolu Orłowa oznacza, że przestanie on być klifem aktywnym, a stanie się martwy. "Przez to będzie dużo mniej atrakcyjny wizualnie i pod każdym innym względem. Klif w Orłowie, jak każdy klif zbudowany z gliniastych osadów, osuwa się nie tylko z powodu podmywania przez morze, ale również w wyniku deszczu i innych czynników atmosferycznych. Wszystko to razem sprawia, że jest stromy" - opowiada prof. Herman i tłumaczy, że "jeśli osady gromadzące się u podstawy klifu nie będą stamtąd usuwane przez morze, stanie się on zwykłą, niezbyt stromą skarpą".
"Przyjemność z oglądania klifu w Orłowie będzie tylko wtedy, kiedy damy mu spokój. Wszelkie próby stabilizacji zrobią z niego pagórek" - ostrzega prof. Jan Marcin Węsławski, dyrektor Instytutu Oceanologii PAN w Sopocie i dodaje, że ingerencja w naturalne procesy przyrody zawsze kończy się źle. "Zamiast tego cieszmy się pięknym widokiem półnaturalnej plaży. To w aglomeracji cud, który rzadko się zdarza".
Źródło: "Gazeta Wyborcza", Instytut Oceanologii PAN