David ma 33 lata i przeżył cztery wojny z Rosją. "Zabijali swoich i nie swoich"

David ma 33 lata. Wspomnienie z dzieciństwa? Helikopter krążący nad domem tak ciężki od sprzętu wojskowego, że ledwo unosił się w powietrzu. - Dla takiego małego chłopca to było bajkowe wydarzenie. Gdyby nie tata, który wybiegł z domu, zaczął na nas krzyczeć i kazał nam uciekać - opowiada David Pakhuridze. - Co jeszcze pamiętam? Czołgi i talony na chleb. Przeżyłem cztery wojny z Rosją i każdego dnia myślę o zagrożeniu ze strony mocarstwa.

– 35 km od Tbilisi stacjonuje 30 tys. żołnierzy rosyjskich, a gdy Putin ogłasza manewry – przybywa dodatkowo 100 tys. zielonych ludzików. Wystarczy rozkaz i opancerzone pojazdy w ciągu godziny dotrą do stolicy naszego kraju. Po 2008 roku w w okupowanym regionie Cchinwali* powstało 16 nowych baz wojennych. Dla ludzi mieszkających przy linii okupacji strach to codzienność. Nie wiedzą, jaki kawałek ziemi stracą następnym razem. Poza tym Rosjanie przez 14 lat pomału przekraczają ustaloną linię – tłumaczy David Pakhuridze, przewodnik i winiarz.

Ziemię dostali od Boga

– Gdy Gruzini zaczynają suprę (tradycyjna uczta), tamada (wodzirej) pierwszy toast wznosi za pokój albo za Pana Boga, żeby im go dał. Jedna z legend mówi, że kawałek ziemi, na której na północy są góry, w centrum spalona słońcem równina, a na zachodzie i południu Morze Czarne – Gruzini dostali od Boga, który jednak nie ustrzegł ich przed najazdami Asyryjczyków, Rzymian, Hunów, Persów, Turków, Mongołów czy Rosjan – informuje przewodnik. 

– Położenie pomiędzy Morzem Kaspijskim a Morzem Czarnym, a także pomiędzy Małym i Wielkim Kaukazem sprawiało, że kontrowaliśmy przejście przez Wielki Kaukaz. Taka władza była solą w oku naszych wrogów. I właściwie od 3 tys. lat, kiedy powstało pierwsze królestwo Diaokh, toczą się wojny o przejęcie kontroli nad tymi terenami. Napadali na nas Persowie, Irańczycy, Turcy, Mongołowie, Rosjanie. Moi pradziadowie już dawno zrozumieli, że nie ma żadnego ważniejszego marzenia niż marzenie o pokoju. Młode pokolenie trochę zapomniało, mówi, że ten toast wynika ze strachu przed wojną. Nic bardziej mylnego. Gruzini zawsze byli waleczni i bohaterscy, po prostu dobrze rozumieli, że nie ma życia bez pokoju, że wojna niesie zniszczenie i śmierć – opowiada David.

Wino i wiara

– Mongołowie i Turcy wycinali nam sady i winnice, ale uparty Gruzin schodził z gór, kiedy wrogowie odchodzili, i sadził je z powrotem. Najpierw odnawiał winnicę, a dopiero potem swój dom. Od wieków wokół winiarstwa kręciło się całe nasze życie i dawało nam siłę – dodaje mój rozmówca.

Kultura i tradycja gruzińska zachowała się dzięki winiarstwu, ale również wierze. Mimo utraty swojej państwowości to religia pozwoliła im przetrwać i zachować język, kulturę oraz tradycję.

– Za sprawą św. Nino już w IV w. oficjalnie przyjęliśmy chrześcijaństwo. Później stawało się przeciwwagą dla islamu, który wyznawali okupujący nas Persowie czy Turkowie. Jeden z amerykańskich pisarzy, badających historię naszego kraju, napisał: "Jeżeli ktoś przyjedzie do Gruzji, ale nie wierzy w Boga, to gdy pozna historię, kulturę i warunki geopolityczne, to na pewno w niego uwierzy, bo nie znajdzie innej podstawy, dlaczego ten naród przetrwał i zachował swoją kulturę, sztukę, język, alfabet i swoje tradycje. Wspomnę jeszcze, że sztuka śpiewu polifonicznego, a także trzy gruzińskie alfabety, które razem istnieją już 1000 lat, zostały wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO – wyjaśnia przewodnik.

12.08.2008 roku. Demonstracja poparcia dla władz w Tbilisi12.08.2008 roku. Demonstracja poparcia dla władz w Tbilisi Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl

Pierwsza wojna wybuchła, kiedy David miał trzy lata 

– Polacy też mieli trudną historię i też walczyli o przetrwanie. Część waszych ziem trafiło pod zabór rosyjski w XVIII wieku, na nasz kraj rękę położył car w XIX wieku (w latach 1801-1810). A później już w czasach Związku Radzieckiego połączył nas Wielki Brat, choć wy mieliście mimo wszystko więcej autonomii. My staliśmy się częścią republiki rad. Większość myśli, że przyjaźń pomiędzy Gruzją a Polską zaczęła się od przyjazdu św. pamięci Lecha Kaczyńskiego w 2008 roku. Doceniamy jego gest, w Tbilisi jest jego pomnik, drogi noszą jego imię, ale relacje polsko-gruzińskie mają stempel z inną datą i zaczęły się dużo, dużo wcześniej. Wrócimy do tego jeszcze – mówi tajemniczo David.

– Urodziłem się jeszcze w Gruzińskiej Republice Radzieckiej, a dorastałem i żyję w wolnej, niepodległej Gruzji. Moje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa? Helikoper krążący nad naszym domem. Był tak ciężki od sprzętu wojskowego, że ledwo unosił się w powietrzu. Leciał z Kutaisi do Abchazji. Dla takiego małego chłopca to było bajkowe wydarzenie. Gdyby nie tata, który wybiegł z domu, zaczął na nas krzyczeć i kazał nam uciekać, bo śmigłowiec prawie spadł na naszą działkę – wspomina przewodnik. - Mieszkaliśmy wówczas we wsi Vartsikhe, w okolicach Kutaisi, w regionie Imereti. 

– Pamiętam też kolejki za chlebem i nieuczciwego piekarza, który oszukał kilkuletniego chłopca. Miałem już kilka lat, więc to było raczej pod koniec abchaskiej wojny. Ojciec wręczył mi talon na pieczywo i kazał iść do piekarni. Moja rodzina była wówczas 5-osobowa, więc należało nam się pięć bochenków chleba, ale sprzedawca powiedział, że skoro w domu jest troje dzieci, to zamiast pięciu dostanę cztery. I tak oszukany wróciłem do domu. Tata zły, talon wykorzystany, jedzenia jak kot napłakał. Ale co można było zrobić? - zastanawia się Gruzin.

11.08.2008, Gruzja, Gori11.08.2008, Gruzja, Gori Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl

11.08.2008, Gruzja, Gori11.08.2008, Gruzja, Gori Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl

David nawiązuje m.in. do pierwszej wojny o region Cchinwali, która wybuchła w 1991 roku. 5 stycznia wojska gruzińskie wkroczyły do stolicy regionu i do okolicznych miejscowości. Rozpoczęła się wojna między Gruzją a separatystyczną Republiką Osetii Południowej, wspieraną przez sąsiadów z Osetii Północnej i Rosję. Konflikt zbrojny był odpowiedzią na decyzję z 10 grudnia 1990 roku, kiedy to Osetia Południowa ogłosiła niepodległość i chciała się uniezależnić od Gruzji. 

Od marca do września 1991 roku toczyły się ciężkie walki. Wojska gruzińskie odcięły miasto Cchinwali od dostaw zaopatrzenia i prądu. Wojska osetyńskie traktowały tak samo miejscowości zamieszkiwane przez Gruzinów. Do ponownej eskalacji walk doszło w lutym 1992 roku. Portal histmag podaje, że gdy Gruzini rozstrzelali grupę 36 cywilów na drodze na północ od Cchinwali, to rosyjskie lotnictwo zbombardowało kilka gruzińskich wsi. 24 czerwca 1992 roku podpisano w Soczi układ o zawieszeniu broni.

W 1992 roku dochodzi do kolejnego konfliktu. 14 sierpnia oddziały gruzińskie weszły na teren Abchazji. Władze gruzińskie określały tę operację jako "przywracanie porządku", dla Abchazów było to jednoznaczne z wypowiedzeniem wojny. Wojciech Materski autor książki o "Gruzji" twierdzi, że Abchazom pomagali Rosjanie, którzy tylko pozornie zachowywali neutralność w konflikcie. Siły abchaskie zakupiły od Rosji znaczącą ilość uzbrojenia, a jednostki rosyjskie stacjonujące w tym regionie pośredniczyły w dostarczaniu Abchazom broni i paliwa. Oficerowie rosyjscy doradzali oddziałom abchaskim, a rosyjskie lotnictwo, pod pretekstem obrony swoich jednostek, atakowało pozycje gruzińskie.

– Wojna, w najładniejszym nadmorskim regionie kraju, w Abchazji trwała 13 miesięcy i 13 dni, śmierć poniosło 17 tys. osób, duża część z nich to cywile. Do dziś rodziny nie wiedzą, co stało się z ich bliskimi, gdzie zginęli i zostali pochowani. Na terenie, na którym wcześniej mieszkało 500 tys. osób, aż 380 tys. opuściło swoje domy albo zostały wysiedlone przez wojska rosyjskie. Teraz co 10. Gruzin jest uchodźcą z tego regionu – informuje Gruzin.

– Ukraina wówczas jako jedyny kraj ofiarowała pomoc. Setki ochotników walczyło po naszej stronie, dostaliśmy też od nich sprzęt. Pod koniec wojny jako jedyna wysłała w wysokie góry helikoptery, które transportowały w bezpieczne miejsce uchodźców. Teraz obserwując działania Rosji, solidaryzujemy się z Ukraińcami. Dokładnie wiemy, że separatyzm w Abchazji i regionie Cchinwali organizowała Rosja, która nie ustawała w zamiarach, aby osłabić Gruzję. My stosujemy nazwę region Cchinwali (Tskhinvali) zamiast Osetia Południowa. To wymysł komunistów i Stalina. Kilka tygodni temu gruzińskie władze zwróciły się do Unii Europejskiej i innych państw na świecie, aby nie używać nazwy promowanej przez władze rosyjskie – wyjaśnia.

Niemal 400 tys. Gruzinów uciekło z Abchazji, a w kolejnych latach 90. i na początku 2000 z kraju uciekło ok. 1,5 mln mieszkańców. Jak żyć, gdy nie ma prądu, gazu i wody i tak przez osiem czy dziewięć lat? Gdy w 2003 roku Szewardnadze fałszuje wyniki kolejnych wyborów, dochodzi do masowych protestów, wybucha rewolucja róż – nieudolny prezydent zostaje zmuszony do dymisji, a nowym w 2004 roku zostaje Micheil Saakaszwili.

– Pod koniec sierpnia w 2004 roku Rosja wywołuje II cchwinwalską wojnę. Chce oderwać od Gruzji ten region. Dlaczego? Bo przez ten region prowadzi droga w tunelu Roki, która łączy północny i południowy Kaukaz, czyli Rosję z Gruzję. Została wybudowana jeszcze w czasach radzieckich. Kontrola tej drogi pozwoliłaby na swobodne przerzucanie wojska z Rosji na południowy Kaukaz. Wtedy w 2004 roku podjęli już tę próbę i przez trzy miesiące wojsko rosyjskie z Rostowa i innych części Rosji, były przerzucane przez ten tunel. Nagle działania wojenne zostają przerwane 1 września, bo w Biesłanie dochodzi do ataku terrorystycznego. Wszystkie siły zostają przerzucone na drugą stronę tunelu. W tej wojnie zginęło ponad 80 naszych żołnierzy – mówi David. 

11.08.2008, Gruzja, wieś Terdnisi koło Gori11.08.2008, Gruzja, wieś Terdnisi koło Gori Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl

Krwawa wojna w 2008 roku 

Ostatni konflikt w Cchinwali eksplodował w sierpniu 2008 roku krwawą wojną. Po stronie Osetyńczyków opowiedzieli się Rosjanie. Prezydent USA, George W. Bush ogłosił swoje poparcie dla członkostwa Gruzji i Ukrainy w NATO, co Rosja potraktowała jako groźbę obecności amerykańskich wojsk u swoich granic. Micheil Saakaszwili zadeklarował wówczas zamiar przywrócenia Abchazji i Osetii Południowej z powrotem pod kontrolę Gruzji. Władimir Putin nie mógł na to pozwolić. Gdy wiosną 2008 roku Angela Merkel zagłosowała przeciwko objęciu tego kraju "Planem działań na rzecz członkostwa" (MAP), Rosja odebrała tę decyzją jako zielone światło dla swoich działań.

Większość Gruzinów ze łzami w oczach wspomina wojnę, która wybuchła w sierpniu 2008 roku, gdy na ich sady spadały bomby, a pola rozjeżdżały czołgi. "Robili czystki, zabijali swoich i nie swoich. Zabijali wszystkich, i Osetyńczyków i Gruzinów. Bombardowali wszędzie. Nie patrzyli, gdzie kto stoi" – mówiły wówczas reporterowi Polskiego Radia kobiety, które przeżyły naloty i ostrzał. Jedna z nich straciła męża i trzy krowy. 

Pikieta w Warszawie w związku z rocznicą interwencji Rosji w GruzjiPikieta w Warszawie w związku z rocznicą interwencji Rosji w Gruzji Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Wyborcza.pl

– Już w lipcu 2008 roku Rosja zaczęła przygotowania. Zaczęli do nas dzwonić przyjaciele z Federacji Rosyjskiej i pytać: co się u was dzieje? W waszym kierunku jedzie ogromna liczba sprzętu i żołnierzy. My wiedzieliśmy tylko o tym, że w regionie Cchinwali stacjonują siły pokojowe z ramienia ONZ, a wśród nich wojska rosyjskie, bo taki warunek postawił Putin. Ale w lipcu ogłoszono ewakuację i w ciągu dwóch tygodni wywieziono ok. 30 tys. Osetyńczyków do Władykaukazu, a następnie zaczęło wjeżdżać wojsko – tłumaczy Pakhuridze.

Pakhuridze dodaje: - Gruzini, wykorzystując różne kontakty dyplomatyczne, zwrócili się do świata o pomoc, bo coraz częściej dochodziło do prowokacji i tereny kontrolowane przez nasze wojska były ostrzeliwane. Po kolejnej takiej akcji, gdy z regionu Cchinwali padły strzały, Saakaszwili wraz z grupą dyplomatów pojechał do jednej z granicznych wiosek, w której znaleziono pozostałości rakiet wystrzelonych ze strony nieprzyjaciela. Niestety, wtedy świat nie zwracał uwagi na Gruzję.

1 sierpnia 2008 roku doszło do wzajemnego ostrzału pomiędzy Ccinwali a Gruzją. Walki na granicy trwały do 7 sierpnia. Prezydent Gruzji zaproponował wówczas zawieszenie broni, ale odrzucono tę propozycję. 8 sierpnia wojska gruzińskie zajęły Cchinwali. A 10 sierpnia wojsko rosyjskie wraz z separatystami z Abchazji zaatakowało obwód Kodori, który był pod kontrolą Gruzji. W późniejszej fazie Rosjanie zrzucali rakiety m.in. na Gori, gdzie zginęło kilkaset cywilów i Tbilisi, stolicę Gruzji. 12 sierpnia 2008 roku na placu przed gruzińskim parlamentem odbył się wiec, w którym wziął udział śp. prezydent Lech Kaczyński.

12.08.2008, Wystąpienie śp. Lecha Kaczyńskiego w Gruzji12.08.2008, Wystąpienie śp. Lecha Kaczyńskiego w Gruzji Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl

– Jesteśmy tutaj po to, żeby wyrazić całkowitą solidarność. Jesteśmy tutaj, przywódcy pięciu państw - Polski, Ukrainy, Estonii, Łotwy i Litwy. Jesteśmy po to, żeby podjąć walkę. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi z północy, dla nas także ze wschodu, pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy: "Nie". My też świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę – powiedział.

– Już kolejnego dnia Rosja zgodziła się na podpisanie zawieszenia broni z Gruzją. W wyniku kilkudniowego konfliktu zginęło ponad 500 osób, a 40 tysięcy zostało przesiedlonych. Teraz cały czas Gruzini przypominają przyjaciołom z Europy, że gdyby wtedy zareagowali, wprowadzili sankcje czy wykorzystali dyplomatyczne działania, żeby zatrzymać Rosję – nie byłoby aneksji na Krym w 2014 roku. Od tego czasu Rosja zaczęła okupować kolejny region, u stóp Kaukazu zbudowała koszary i sprowadziła 30 tys. żołnierzy. Gdy Putin ogłasza manewry, przyjeżdża wówczas 100 tys. kolejnych wojskowych. Gdy tymczasem gruzińska armia, składająca się z kontraktowych żołnierzy liczy raptem 30 tys. Strach dodatkowo wzmaga fakt, że region Cchinwali znajduje się zaledwie 35 km od granic stolicy (500 metrów od głównej autostrady). Wróg znajdujący się tak blisko najważniejszego miasta w kraju nie wróży nic dobrego. A nas bardzo boli, że 20 proc. Gruzji jest okupowana i kontrolowana przez wojska rosyjskie – zauważa przewodnik.

Dzieci gruzińskich uchodźców przybyły do PolskiDzieci gruzińskich uchodźców przybyły do Polski Fot. Franciszek Mazur / Agencja Wyborcza.pl

Wiec poparcia dla władz gruzińskich, 12.08.2008Wiec poparcia dla władz gruzińskich, 12.08.2008 Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl

– Wtedy w 2008 roku Ukraina wyciągnęła do nas pomocną dłoń i na miesiąc zaprosiła na Krym dzieci uchodźców. Od 2014 roku gruziński legion jest na Ukrainie i walczy przeciwko Rosji. Pojechali tam wolontariusze, którzy walczyli wcześniej w w Abchazji i w Cchinwali. W 100 proc. rozumiemy, z czym muszą zmagać się nasi ukraińscy przyjaciele – mówi David i dodaje – Nie możemy zapomnieć też o działaniach Polski, która wysłała do nas pomoc humanitarną, a do szpitala wojskowego w okupowanym mieście Gori przybyło kilku polskich lekarzy. Dwa tygodnie w Ustrzykach Dolnych spędziły także dzieci uchodźców.

Czy Rosja miała plany, żeby zająć całą Gruzję? Specjaliści zauważają, że chodziło o zablokowanie wejścia do NATO, ponieważ jednym z warunków przystąpienia do Traktatu Północnoatlantyckiego są uregulowane granice i stosunki z sąsiadami oraz brak toczących się wojen z ich udziałem. 

26 sierpnia 2008 roku Federacja Rosyjska uznała niepodległość Abchazji i Osetii Południowej. Na świecie niepodległość tych terytoriów uznają: Syria, Wenezuela, Nauru i Nikaragua.

Przyjaźń polsko-gruzińska

Wielu podkreśla też heroiczną postawę polskiego prezydenta, o którym mówi się, że zatrzymał wojnę. To ponoć dzięki Lechowi Kaczyńskiemu Polacy witani są w Gruzji z otwartymi ramionami, wznosi się za niego toasty, a nasi rodacy okrzyknięci zostali jako wielcy przyjaciele Gruzinów.

– To przesada. Tak mówi ten, kto się nie zna. Gruzini zawsze mówili, że gdy przyjeżdżali do Polski, byli przyjmowani po przyjacielsku. A tak prawdę mówiąc, nasze relacje sięgają już XVIII wieku. Źródła donoszą, że w tamtym stuleciu polskim ambasadorem w Iranie był Gruzin Bogdan Górdzicki. Górdź po turecku znaczy wilk i Gruzin. Prawdopodobnie do kraju nad Wisłę trafił przez Turcję. Na misję do Iranu wyruszył przez Morze Kaspijskie do Baku, a następnie do Tbilisi, aby spotkać się z królem gruzińskim, a potem udać się na placówkę. Pamiętajmy, że dyplomata musi wykonywać wolę swojego mocodawcy, czyli króla polskiego, a to oznacza, że władcy Polski i Gruzji korespondowali ze sobą i mieli dobry kontakt. Na początku XVIII wieku Vakhtang VI szuka sojuszników w Europie, aby bronić się przed inwazją Turków i Persów. Wysyła zaufanych do Hiszpanii i Portugalii z nakazem, aby zatrzymali się w Polsce. Ale wasz kraj borykał się już z poważnymi problemami, a potem doszło do rozbiorów i czasów komunistycznych. Żartujemy, że mamy taki dobry kontakt, dzięki Wielkiemu Bratu, który nas połączył – wyjaśnia przewodnik.

Pakhuridze wymienia: - Z XIX-wiecznych książek można się dowiedzieć o przyjaźni polskich oficerów przesiedlonych do Gruzji, buntowników, którzy uczestniczyli w różnych powstaniach. W Kutaisi urodził się jeden z prezydentów RP na uchodźstwie Władysław Raczkiewicz. Mamy nawet mały skwer nazwany jego imieniem, kamień z memoriałem, a niebawem stanie jego pomnik. Bracia Kirill i Ilia Zdanevich, malarze polskiego pochodzenia zapisali się w historii Gruzji jako odkrywcy genialnego gruzińskiego malarza-samouka Niko Pirosmanashviliego. To właśnie oni jako pierwsi zwrócili uwagę na jego obrazy, doprowadzili też do ich zebrania i opracowania. Pomogli zorganizować jego pierwszą wystawę. Odwiedzając Tbilisi koniecznie trzeba zobaczyć budynki zaprojektowane przez architekta Aleksandra Szymkiewicza. Najważniejsze z nich to Teatr Akademicki im. Szoty Rustawelego przy alei Rustawelego, górna stacja kolejki szynowej na wzgórze Mtacminda czy budynek szkoły muzycznej. Trzeba również wspomnieć o Władimirze Majakowskim, poecie, który urodził się w rodzinie wysiedlonych do Kaukazu Polaków. W miejscowości Munitsipalitet Baghdati znajduje się jego muzeum. A poza tym, ponieważ na przełomie XIX i XX wieku Polacy mieli fabrykę guzików w Kutaisi, to w tej części Gruzji przyjęło się mówić na guzik: polak.

Jedna z prac Niko Pirosmanashviliego pt. 'Uczta'Jedna z prac Niko Pirosmanashviliego pt. 'Uczta' Domena publiczna / pl.wikipedia.org

– Zależy nam na bliskich relacjach z Polakami, bo łączy nas podobna historia. Polska podobnie jak Gruzja leży w miejscu krzyżowania się interesów wschodnich i zachodnich mocarstw, korzystamy na tym, ale i tracimy. Mamy w naszych dziejach piękne czasy. U was Rzeczpospolita Obojga Narodów, u nas Złoty Wiek, ale historia naszych narodów to walka o niepodległość. Rozmowa z wami to przyjemność, często rozumiemy się bez słów, bo wolność mamy we krwi – podkreśla.

Gruzja solidarna z Ukrainą

Przewodnik dodaje: - My, jako Kartveli, wierzymy, że nikt (nawet Rosja) nie zabierze nam naszej przyszłości. Pamiętamy naszą historię i fakt, że pierwsza wojna z naszym narodem odbyła się w 1121 roku p.n.e. Ile wody upłynęło od tamtego czasu? A my nadal tutaj jesteśmy. Mówimy i piszemy po naszemu, robimy nasze wino, przyrządzamy gruzińskie potrawy i wierzymy, że już niedługo naszym dzieciom będzie się żyło o wiele lepiej. Liczymy na przyjaciół i wiemy, że razem trzeba walczyć o lepszą przyszłość. Siła w jedności – mówi stare powiedzenie. Wspierając Ukrainę, wspieramy siebie!

*W tekście zamiast nazwy Osetia Południowa stosujemy nazwę Cchinwali (Tskhinvali). Kilka tygodni temu gruzińskie władze zwróciły się do Unii Europejskiej i innych państw na świecie, aby nie używać nazwy promowanej przez władze rosyjskie.

Więcej o: